Szalony Naukowiec

Po pierwszych pięciu pokojach od Open The Lock w Gorzowie przyszła pora na ostatni czyli na Szalonego Naukowca. Wiadomo, że zawsze lepiej jest brać na początek słabsze pokoje żeby tendencja wrażeń była rosnąca, jednak w tym przypadku się tak nie udało.
KLIMAT:
Jeśli chodzi o klimat to praktycznie wcale go nie poczułem. Wystrój jest dość oszczędny więc też doznania z gry nie mogą być zadowalające.
ZAGADKI:
Jeśli do wystroju i klimatu można mieć sporo zastrzeżeń tak do zagadek i ich poziomu raczej nie za wiele. Choć pokój nie ustrzegł się niedopracowań, które dość mocno wpłynęły na płynność rozgrywki to uważam, że pod względem zadań było ok.
PODSUMOWANIE:
Szalony naukowiec w moim odczuciu jak i reszty naszej ekipy okazał się zdecydowanie najsłabszym pokojem spośród wszystkich sześciu w Gorzowie. Duży wpływ na to miała jedna zagadka, która nie była wcale intuicyjna i jej rozwiązanie nawet jak się wpadło na właściwy sposób było mocno losowe.

Do Gorzowa dotarłam z rodzicami i ich znajomymi, którym zrobiłam rewelacyjny PR grom ER, po serii odwiedzonych pokojów we Wrocławiu. Wybraliśmy dwa, oba beznadziejne. Nie wiem czy umiałabym znaleźć jakieś plusy. Nie podobał mi się brak fabuły, bo chociaż u naukowca zagadki były typowo naukowe, to miał tam wszystko, pomieszanie z poplątaniem i nie wiadomo jakie eksperymenty prowadził (a szkoda!). Przed wejściem pani poinformowała nas, że nie wolno odkręcać żadnych śrubek, bo wcześniej tak poradziła sobie jedna z ekip, po czym okazało się, że w naszym pokoju właśnie trzeba było coś odkręcić!!! Zmarnowaliśmy na ten cel jedną podpowiedź i zirytował nas zgrzyt. W maszynce z kolei zaciął się łańcuszek, który uniemożliwiał złapanie klucza, na czym zmarnowaliśmy kolejne kilka minut, wszedł pan z obsługi, sprawdził, zadziałało i ok. Po jego wyjściu znowu mieliśmy ten sam problem! Kolejne stracone minuty. Ogromnym minusem jest dla mnie przy podpowiedzi konieczność tłumaczenia w jakim miejscu się znajdujemy i co mamy dalej robić. Zwłaszcza, że za każdym razem rozmawiałam z inną osoba, która nie wiedziała jaką podpowiedź dostaliśmy wcześniej i mówiła to samo... Do tej pory we wszystkich firmach w jakich byłam nie było problemu, by na podstawie widoku z kamery wytłumaczyć co mamy robić (do tego stopnia, że mówiono mi że muszę wykorzystać rzecz którą mam aktualnie w ręce!). Nie mówię, że ma być powiedziane wprost, ale hasło "wykorzystajcie to co jest na przeciwko" niewiele mówi (i sprawiło, że użyliśmy dwóch podpowiedzi na tą samą zagadkę). Ktoś z ekipy pojawił się w środku dosłownie 2 sekundy po upływie czasu i poinformował, że to była ostatnia zagadka jaką mieliśmy do rozwiązania - szkoda, że nie pozwolono nam jej zatem dokończyć, bo to kwestia pięciu minut, a daje ogromnego plusa ekipie. Cóż mogę zatem powiedzieć... Monopol na działalność zapewne minimalizuje zaangażowanie... A dla żądnych emocji i prawdziwych wrażeń polecam wizytę we Wrocławiu.