kiribati

Dzięki temu, że dość szybko udało nam się rozprawić ze Złotem nazistów, spontanicznie zdecydowaliśmy się od razu odwiedzić kolejny pokój.

W porównaniu z tamtą atmosferą bunkra Zbrodnia na płótnie prezentuje się słonecznie i przyjaźnie. To jednak tylko pozory, bo przecież trzeba rozwikłać historię zniknięcia pewnej pary.

Zawsze mi się wydawało, że jeżeli pokój nie jest napakowany elektroniką, to musi zawierać mnóstwo kłódek. Tutaj okazało się, że wcale nie. Pomysłowość i nieliniowość zagadek sprawiły, że wspaniale się przy nich bawiliśmy. Tym razem nie wystarczy spostrzegawczość i talent matematyczny ;) Było kilka zadań niepodobnych do tego, co zazwyczaj spotykamy w escape roomach, ale żadne nie wydało nam się szczególnie trudne. Przez większość czasu można rozwiązywać kilka zagadek równocześnie, co sprawiło, że w 6 osób dość szybko udało nam się zrealizować misję.

Obsługa i klimat Black Cat jak zawsze na wysokim poziomie. Został nam jeszcze do odwiedzenia Dom mordercy i czekamy na kolejne pomysły tej ekipy!

Po odwiedzonym w ubiegłym roku Powstaniu Warszawskim przyszła pora na ciąg dalszy historii. Od razu zaznaczę, że w porównaniu z Powstaniem Złoto nazistów nie daje aż takiego efektu wow - ale też poprzeczka była ustawiona wysoko ;)

Abstrahując jednak od porównywania tych dwóch pokojów muszę przyznać, że Złoto nazistów jest bardzo klimatyczne - zarówno pod względem wystroju, jak i dopasowania zagadek do tematyki. Same zagadki były różnorodne i angażujące.

Pokój odwiedziliśmy w 6 osób, w tym czwórka nastolatków. A że nastolatki przystępują do działania od razu (nawet tam, gdzie my się wahaliśmy, czy to na pewno o to chodzi), całość udało się przejść w dość krótkim czasie.

Ze względu na wielkość pokoju i liczbę zagadek polecałabym go najbardziej dla grup 4-osobowych, ale nawet w naszym nieco większym składzie każdemu udało się coś rozwiązać. A zaoszczędzony czas sprawił, że zdążyliśmy rzutem na taśmę odwiedzić jeszcze Zbrodnię na płótnie. Ta wizyta zdecydowanie zostawiła miłe wspomnienia!

Bardzo się cieszymy, że udało nam się odwiedzić ten pokój przed zamknięciem. Tematycznie kojarzył nam się z planszówką Terraformacja Marsa i - jak się dowiedzieliśmy - wszelkie podobieństwo było zamierzone :)
Klimat laboratorium oddany świetnie. Niektóre rekwizyty aż korciły, żeby się nimi pobawić ;)
W odróżnieniu od pozostałych dwóch pokoi, na Marsie było mniej bajkowo, więc córka daje pierwszeństwo Starej Szafie i Tajemniczej Komnacie, natomiast syn był w swoim żywiole i stwierdził, że ten jest jego ulubiony (i nie wybaczyłby nam, gdybyśmy przegapili wizytę tutaj).

Obsługa jak zawsze na najwyższym poziomie.
Nie możemy się doczekać kolejnego pokoju, który powstanie w tym miejscu :)

Podczas wizyty gości dowiedzieliśmy się, że marzeniem ich 8-letniej córki jest wizyta w escape roomie i postanowiliśmy to wykorzystać. Potrzebowaliśmy miejsca przyjaznego najmłodszym (był z nami również 4-latek) i niezbyt ciasnego (razem z najmłodszymi było nas siedmioro). Patrząc na niektóre opinie trochę się bałam, czy wszystko zadziała tak, jak trzeba - na szczęście się udało :) Poprosiliśmy o scenariusz dla dorosłych i polecam to dla grup mieszanych (dzieciaki i tak miały co robić, a dorośli też się nie nudzili). Na wyjście rodzinne pokój okazał się świetny - na tyle przestronny, że nie musieliśmy obijać się o siebie, zadania były różnorodne, no i przyjemnie było patrzeć na napięcie, a potem radość na twarzach dzieciaków, kiedy udawało się rozwiązać kolejne zagadki.
W tej kategorii zasłużona 9 - dla osób dorosłych i doświadczonych niekoniecznie polecam, ale jako zachętę na początek jak najbardziej.

Wspaniały pokój dla wszystkich, którzy:
- w jakimkolwiek pokoju odczuli niedosyt z powodu zbyt małej liczby zagadek,
- nie lubią kończyć zabawy w pół godziny,
- uwielbiają kłódki (ale bez obaw - wiele innych rozwiązań też się znajdzie),
- chcą wczuć się w umysł szaleńca ;)

Byliśmy w szóstkę w ramach imprezy urodzinowej - niewiele jest pokoi w Warszawie, które mogą pomieścić tyle osób (choć momentami było trochę ciasno, ale też nie jesteśmy specjalnie drobni ;)) oraz zapewnić wystarczająco dużo zagadek, żeby każdy miał coś do roboty. Nie było też problemu z ukryciem w pokoju kartki-niespodzianki dla jubilata :)

Dla czterech osób to była pierwsza wizyta w escape roomie, ale - jak zapewnili po wyjściu - na pewno nie ostatnia.

Jedynym minusem na początku było zbyt szybkie dawanie podpowiedzi przez obsługę (zanim zdążyliśmy pomyśleć), ale na naszą prośbę od razu zostało to skorygowane.

Wkraczamy w świat bogów, więc pokój nie ma żadnych kłódek czy zamków - tylko ślady boskiej ingerencji, kiedy ci nagradzają nas za dobre wykonania zadania ;) Najbardziej w tym pokoju zachwyciło nas właśnie fabularne dopasowanie zagadek do zadania, jakie mamy do wykonania.
Świetny na rodzinną przygodę albo na wkręcenie kogoś w świat escape roomów. Można pójść nawet z małymi dziećmi, pod warunkiem, że nie będą się bały półmroku albo nagłych efektów świetlnych czy ruchowych (bez nich nie byłoby tego klimatu).
Obsługa bardzo miła, nie wygania z pokoju zaraz po rozwiązaniu zagadek (choć może wynikało to z tego, że mieliśmy duży zapas czasowy), więc dzieciaki miały jeszcze chwilę na nacieszenie się rekwizytami.

Mieliśmy się wybrać do tego pokoju w większym gronie na początku kwietnia, ale ponieważ akurat wtedy jest niedostępny, spontanicznie zdecydowaliśmy się pójść tam we dwoje z mężem i okazało się to strzałem w dziesiątkę.
Zarówno wielkość pokoju, ilość i trudność zagadek, jak i oczywiście tematyka sprawiają, że jest idealny dla par.
Zagadki można rozwiązywać na luzie - praktycznie wszędzie są podpowiedzi, co należy zrobić. Ma to oczywiście drugą stronę - przy dokładnym przeszukiwaniu możemy sami zwrócić uwagę na coś, do czego wskazówki zauważymy później, ale raczej bez problemu można się w tym zorientować i po prostu odłożyć taką wskazówkę na stos "wykorzystanych" ;)

Bardzo miło spędziliśmy tam czas :)

Minęły już 3 tygodnie od naszej wizyty, ale nadal wspominam ją z bananem na twarzy :) Rodzinne wyjście z okazji urodzin syna - fana zarówno escape roomów, jak i Harry'ego Pottera - okazało się strzałem w dziesiątkę. Syn szczególnie się ucieszył z zaadresowanego do niego listu z Hogwartu, który oczywiście zachował na pamiątkę.
Co prawda mąż zarzucił mi, że od pewnego momentu więcej uwagi poświęcałam rekwizytom i przymierzaniu szat czarodzieja niż rozwiązywaniu zagadek, ale w tak świetnej drużynie i tak udało nam się wszystko rozwiązać przed czasem ;) Pokój nie jest trudny, ale jest tak pomysłowo urządzony, że nawet osoby doświadczone nie powinny się nudzić.

Do Combinatora szliśmy z sentymentem, bo Krakowska Bestia była pierwszym odwiedzonym przez nas pokojem zagadek. Wtedy nie wiedzieliśmy, czego się spodziewać ani jak później ten pokój ocenić - bardzo nam się podobał, ale nie mieliśmy porównania. Tym razem byliśmy ciekawi, czy drugi pokój czymś nas zaskoczy i dostarczy równie pozytywnych wrażeń.

Byliśmy w piątkę (3 osoby dorosłe i dwójka dzieci) i bawiliśmy się wybornie :) Każdy odegrał jakąś rolę w rozwiązywaniu zadań, choć w porównaniu do Bestii zdecydowanie mniej było zagadek "na szukanie", a więcej wymagających kombinowania. Siłą rzeczy udział młodszych graczy był tym razem nieco mniejszy, ale wystrój pokoju, rekwizyty i efekty dźwiękowe wprowadzały atmosferę przygody, więc nikt się nie nudził.

Dbałość o stworzenie odpowiedniego klimatu oraz różnorodne zagadki to dla nas wizytówka Combinatora. Chętnie wrócimy do kolejnego pokoju!

Duży plus tego pokoju to możliwość pójścia nawet z przedszkolakiem - co prawda takie dziecko nie bierze udziału w grze, ale na pewno w środku znajdzie coś, co je zainteresuje i żaden z rodziców nie musi rezygnować z zabawy. To, jak również możliwość pójścia w większym gronie, było w naszym przypadku głównym kryterium wyboru pokoju, do którego chcieliśmy się wybrać wspólnie z gośćmi.
Pokój jest przestronny, nie ma żadnych "strasznych" efektów wizualnych ani dźwiękowych, więc bez obaw można pójść tam z najmłodszymi. Dzieciaki szkolne mogą aktywnie uczestniczyć w zabawie i wydaje mi się, że ten pokój świetnie się sprawdzi na imprezy urodzinowe.
Zagadki są ciekawe i zróżnicowane. Jednak jeśli nastawiamy się nie tylko na wspólną zabawę, a raczej na rozwiązywanie zadań, to optymalnie byłoby pójść w 3, maksymalnie 4 osoby. Dla większej grupy zagadek jest za mało, a liniowość pokoju sprawia, że nie można się podzielić i rozwiązywać kilku w tym samym czasie, więc mieliśmy lekki niedosyt. Pokój jest łatwy, ale myślę, że na tyle ciekawy, że warto się tam wybrać, nawet jeśli ma się już kilka ER na koncie.
Obsługa bez zarzutu - pomocna zarówno na etapie wyboru i rezerwacji pokoju, jak i na miejscu.