Włóczykij

W Nowym Sączu nie ma zbyt wielu pokojów, więc zawsze z niecierpliwością czekam aż otworzą coś nowego. Tak było i tym razem. Z wielką radością udaliśmy się do ShareLocked, gdzie przywitał nas bardzo sympatyczny Właściciel i równie wspaniała Mistrzyni Gry. Jeszcze przed wejściem do pokoju mogliśmy zamienić kilka zdań i trochę sobie pożartować. Będąc przy obsłudze, oczywiście zasłużona 10tka- otwarci, pozytywnie zakręceni, życzliwi ludzie lubiący to, co robią.

Kiedy jednak znaleźliśmy się wewnątrz Nawiedzonego Dworu nie było nam już tak do śmiechu...
Rozglądamy się niepewnie wokół siebie... Tu coś huczy, tam buczy, jakieś niepokojące dźwięki, za chwilę dziwna cisza... Kto w ogóle wpadł na pomysł, żeby tutaj przyjść? No tak, ja... Zaczynamy chyba bać się duchów, po naszych ciałach przebiegają sobie spokojnie i powolutku dreszcze... W sumie to tak do końca nikt nie wie czy duchy naprawdę istnieją, ale na wszelki wypadek lepiej się ich bać...

No dobra, dobra, trochę podkoloryzowałam ;) Room nie jest wcale taki straszny i jak sam opis wskazuje, nie jest to horror czy thriller, a całkiem przyjemna przygodówka (o ile jest to właściwe słowo i pobyt w nawiedzonym miejscu można określić przyjemnym). Klimat jest zachowany, a efekty dźwiękowe i świetlne podkręcają atmosferę tajemniczości, dodając momentami nutkę grozy.

Zagadki to zdecydowanie mocna strona firmy ShareLocked. Nie są one bardzo trudne, ale niektóre złożone i czasochłonne, a przy tym oczywiście pomysłowe i nieszablonowe. W pokoju jest dość dużo miejsca i mnóstwo zagadek, tak wiec nawet grupy 4-5cio osobowe będą miały pełne ręce roboty, by zdążyć przed wybiciem 00.00. Scenariusz gry jest przygotowany nieliniowo, więc aby nie dopuścić do spotkania z białymi zjawami, warto się podzielić i rozwiązywać kilka zadań jednocześnie.

Czy odważycie się sprawdzić, jakie tajemnice skrywa pozornie opuszczony dwór? Dobra wiadomość jest taka, że macie godzinę, zła- że duchy są wszędzie... Uhu uhuuu...

"(...) Rzucasz kośćmi. Para - kolejny ruch. Pierwszy na mecie wygrywa."
Zasady wydają się bardzo proste, prawda? Czy jednak na pewno? Pamiętaj tylko o jednym: Nie zaczynaj, jeśli nie chcesz skończyć!

W pokoju jest wiele nawiązań do filmu. Fajnie odwzorowana scenografia i podkład dźwiękowy sprawia, że z centrum Wrocławia możemy przenieść się prosto do dżungli. Jumanji wciąga- dosłownie i w przenośni.

Zagadki jednocześnie są i nie są trudne. Zależy jak się na nie spojrzy. Jeżeli ktoś jest kreatywny i potrafi myśleć abstrakcyjnie, to zakończenie gry nie powinno sprawić mu większych kłopotów. Nam udało się wyjść przed czasem bez podpowiedzi, ale przy niektórych zadaniach trzeba było trochę pogłówkować. Mimo tego, że pokój nie jest najmłodszy to potrafi zaskoczyć.

Obsługa rewelacyjna- dziewczyna pozytywnie zakręcona, widać, że uwielbia to, co robi, do tego uśmiechnięta i bardzo gadatliwa (podobnie jak my), więc naprawdę ciężko było nam opuścić firmę ;).

Właściciele Hurry Up przenieśli świat z ekranu telewizyjnego do ER i zrobili to naprawdę fantastycznie. Już czekamy, aż do Wrocławia wprowadzi się Rodzina Adamsów. Wtedy na pewno i my zagościmy tam ponownie!

Wystrój roomu bardzo estetyczny i dopracowany. Wszystko dopięte na przysłowiowy ostatni guzik. Piękna scenografia, światła, dźwięki.

Zagadki logiczne i spójne, częściowo nieliniowe, wkomponowane w fabułę. Niektóre rozwiązania potrafią zaskoczyć. W pokoju jest całe mnóstwo elektroniki, różnego rodzaju mechanizmów i zadań manualnych.

Plus za sposób odmierzania czasu, który fajnie komponuje się z miejscem, w jakim się znajdujemy.

Obsługa ok, życzliwa i pomocna. Jednak ewidentnie przydałaby się dodatkowa para rąk do pracy w tej firmie, aby mistrzowie gry mieli więcej czasu i możliwości, by lepiej "zająć" się poszczególnymi grupami.

Dość często ratujemy świat przed psychopatami, dzikimi zwierzętami, duchami, czy innymi nadprzyrodzonymi siłami. Dziś musieliśmy ratować siebie, ponieważ przenosząc się do przyszłości, wpadliśmy w pułapkę wroga...

Współpraca, współpraca, współpraca - jak ja to lubię! Dzięki niej i ten ER od razu przypadł mi do gustu. Zagadki raczej proste, ale niebanalne i różnorodne, naszpikowane elektroniką.

Pokój ładnie urządzony. Z dużą ilością gadżetów militarnych, dobrze dobranym podkładem dźwiękowym i świetlnym. Ma swój klimat :)

Obsługa bez większych zastrzeżeń, miła i uśmiechnięta. Nie mająca zbyt wiele czasu na rozmowę, ale wynika to raczej z natłoku pracy i ilości grup odwiedzających firmę w jednym czasie.

Room polecam szczególnie początkującym lub na rozgrzewkę przed innymi fantastycznymi pokojami Exit19.
Czy uda Wam się potwierdzić swoją tożsamość, nawiązać kontakt ze siłami specjalnymi i przeżyć?

Room, mimo że jest oznaczony jako pokój przygodowy, to utrzymuje się w klimacie nieco mrocznym. Wystrój dzięki odpowiednim rekwizytom i dekoracjom jest bardzo autentyczny. Fantastycznie dobrana gra świateł i ścieżka dźwiękowa sprawiają, że możemy poczuć się jak w prawdziwej kaplicy Nekromanty.

Zagadki spójne, logiczne, związane z fabułą. Trochę kłódek, trochę zadań manualnych, trochę (a nawet trochę więcej ;)) elektroniki. Nie ma tu wielkich efektów "wow", ale wszystko dobrze wpisuje się w miejsce, w którym się znajdujemy, a niektóre rozwiązania potrafią nieźle zaskoczyć, a nawet zakręcić w głowie... ;) Duży nacisk położony jest na komunikację i współpracę między graczami, co dla mnie osobiście jest zawsze plusem.

Obsługa uprzejma i otwarta, chętna do rozmów i wymiany opinii na temat tego oraz innych ER.

"Wulkan na Madagaskarze" to kolejny pokój, jaki odwiedziliśmy w Exit 19. Podobnie jak podczas poprzedniej wizyty, tak i tym razem, room zrobił na nas bardzo dobre wrażenie. Wystrój po prostu cieszy oko. Gra świateł, ścieżka dźwiękowa i scenografia tworzą naprawdę fajny klimat.

Fabuła przewija się przez całą grę, a sprawa przedstawia się dość jasno- musimy wykonać kilka zadań i zdobyć magiczny bożek, aby Duch Wulkanu nie przerobił nas na... gulasz ;) Pokój bazuje na śmiechu i humorze, którego nie da się nie zauważyć. My bawiliśmy się wyśmienicie.

Zagadki o średnim stopniu trudności, niebanalne i wciągające, niektóre dają mnóstwo radości i frajdy.

Obsługa życzliwa i otwarta.

16 sierpnia 2019 roku wezwano nas do Wrocławia, ponieważ doszło do serii brutalnych zabójstw w mieście. Czyżby Midnight Killer wrócił? Nie... Przecież on został aresztowany w 2016 roku i przebywa w więzieniu, z którego do tej pory jeszcze nikomu nie udało się uciec. A jednak makabryczne zbrodnie znów mają miejsce...
Przekazano nam najważniejsze informacje, a następnie udaliśmy się do kryjówki psychopaty...

Nikt nic nie mówi, a jednak niepewnie spoglądamy na siebie...
Rozglądamy się dookoła próbując znaleźć jakiś punkt zaczepienia. Efekty świetlne i dźwiękowe oraz wystrój sprawia, że momentami możemy poczuć dreszczyk. Nie jest tam bardzo strasznie, a jednak fabuła i scenografia trzymają w napięciu.

Zagadki rewelacja- bije od nich różnorodność, oryginalność i pomysłowość. Niektóre są czasochłonne i nieoczywiste (choć w pełni logiczne), ale dzięki temu ich rozwiązanie daje satysfakcję.

Wybraliśmy wersję dla doświadczonych i było naprawdę trudno. Muszę przyznać, że pokój nas pokonał i bez pomocy odpowiednich służb pewnie nie wyszlibyśmy z tej akcji żywi.

Na koniec podziękowania dla sympatycznych i profesjonalnych Właścicieli, którzy pomimo naszego małego spóźnienia, nie ucięli nam minut z gry, wręcz przeciwnie- nawet kilka dodali, pozwalając dokończyć zabawę.

"Zdrada w Breslau" ma już trochę lat na swoim koncie, ale trzeba przyznać, że wcale tego nie widać. I wiecie co Wam powiem? To jest najlepszy kilkuletni pokój, w jakim do tej pory byłam.

Tu czas zatrzymał się w miejscu. Te wydarzenia miały miejsce tak dawno, a tutaj wszystko jest takie wyraziste, dokładne. Wieloma zmysłami możemy poczuć miejsce, w którym się znajdujemy. Światła, dźwięki, a nawet zapachy- klimat majstersztyk! :)

Nie ma jednak zbyt wiele czasu na podziwianie perfekcyjnej scenografii, bo zadań do rozwiązania, zwłaszcza przy małej liczbie osób (my byłyśmy w trójkę), jest naprawdę sporo.

Zagadki wpisane w fabułę i prowadzące do rozwikłania tajemniczego zniknięcia są bardzo różnorodne. Jedne trudniejsze, inne łatwiejsze, dzięki czemu gra przebiega płynnie, bez większych przestojów. Trzeba być spostrzegawczym, uważnie szukać, skupiać się na szczegółach, logicznie myśleć i łączyć fakty. Pokój jest nieliniowy i nikt się nie nudzi, ale czasem współpraca jest niezbędna.

Obsługa otwarta, życzliwa i pomocna.

Obłęd był siódmym pokojem, jaki odwiedziliśmy w słoneczny, czwartkowy dzień. Zostawiliśmy go sobie na koniec i było to naprawdę obłędne (dosłownie i w przenośni) zakończenie dnia ;)

Pokój przygotowany jest bardzo realistycznie. Od samego początku towarzyszy wszechobecne uczucie, że nie jesteśmy sami, że ktoś nas obserwuje. Potwory i istoty pozaziemskie to nic w porównaniu z ludźmi obłąkanymi. W końcu oni naprawdę żyją obok nas... Te odrażające odgłosy, dziwne zachowania, a nawet głucha cisza - wszystko jest takie złowieszcze i przerażające... Co nam w ogóle strzeliło do głowy, by o 22 wkradać się do opuszczonego (czy aby na pewno?) szpitala psychiatrycznego?? Ale trudno, stało się... Serce zaczyna bić szybciej i nagle pojawia się sygnał "Uciekaj, ale to już!".

Wystrój jest zjawiskowy, do tego światła i perfekcyjny podkład dźwiękowy tworzą niezwykłą atmosferę.

Pokój super również pod względem zagadek, które są zróżnicowane, ciekawe i nieszablonowe. Niektóre rozwiązania zaskakują i zadziwiają.
Fabuła przewija się przez całą grę.

Obsługa jak poprzednio tak i teraz spisała się na medal. Gdyby nie późna godzina to chętnie przegadalibyśmy kolejne pół godziny, albo i dłużej, ale na pewno jeszcze do Was wrócimy :)

Z pewnością wszyscy chcieliby chociaż na chwilę znów powrócić do beztroskich, dziecięcych lat. Nam się to udało :) Odwiedziliśmy "Wioskę Smerfów", gdzie już od progu przywitała nas uśmiechnięta, pełna energii i entuzjazmu dziewczyna. Po krótkim, ale konkretnym i treściwym wprowadzeniu rozpoczęliśmy zabawę.

Jakież było nasze zdziwienie, gdy po ściągnięciu opasek okazało się, że jesteśmy w świecie małych, niebieskich stworków. Słyszałam opinie, że jest tu wyjątkowo, mega klimat i w ogóle. Ale nie spodziewałam się, że aż tak bardzo uda się komuś odzwierciedlić to miejsce.

Wystrój bardzo estetyczny, bajkowy, powiedziałabym, że po prostu smerfastyczny. Przechodząc przez scenariusz wiele razy spotykamy się z elementami nawiązującymi do tej ponadczasowej wieczorynki.

Mimo niewielkiej przestrzeni, twórcy zaaranżowali ją fantastycznie, wplatając wiele różnorodnych zagadek - trochę kłódek, trochę elektroniki, a także kilka zadań manualnych. Nam room bardzo podszedł i szybko uwinęliśmy się z przygotowaniem eliksiru i pokonaniem wstrętnego Gargamela. Dlatego w mojej subiektywnej ocenie, jest on raczej z tych prostszych. Gra przebiegała płynnie i bardzo przyjemnie, a uśmiech ani na chwilę nie znikał z naszych twarzy.

Polecam wszystkim, zarówno tym mniejszym, jak i większym dzieciom, odwiedzić magiczną krainę Smerfów :)