kapibarabarbara- PoWROmcy Escape

Ciekawy pokój, mało szablonowych rozwiązań z kłódkami i kodami , tu trzeba co nieco "zbudować" czy przykręcić. Sporo zagadek manualnych, co nie do końca jest naszą ulubioną formą zagadek, ale trzeba przyznać, że ktoś miał fajny pomysł. Polecam amatorom majsterkowania, wielbiciele tradycyjnych form zagadek niekoniecznie wyjdą usatysfakcjonowani

Pokój dużo słabszy niż odwiedzony wcześniej Dziki Zachód. Fajnie odwzorowana typowa szkolna sala, ale zagadki takie sobie. Dużo rzeczy do zrobienia, ciężko się wyrobić w wyznaczonym czasie. Raczej bez nietypowych rozwiązań, tradycyjny pokój kłódki+UV+sejf.

Nakręceni po wyjściu z Paranormal zdecydowaliśmy się na jeszcze jeden pokój- wolne było jedynie Cube, więc to własnie na ten pokój padło. Jak zwykle niemrawa obsługa sama nie przejawiała jakiegokolwiek zainteresowania tym pokojem. Słaby wystrój, ale jest kilka fajnych zagadek. Pokój łatwy, ale niestety po raz pierwszy w naszej escape roomowej historii zdarzyło nam się dwukrotnie zablokować sejf (przekombinowaliśmy z jedną zagadką) co sprawiło że kilka ładnych minut spędziliśmy patrząc na przemian na siebie i na sejf :D Pokój nie powala, ale chyba warto się kiedyś wybrać

Pokój zapowiadał się ciekawie, ale im dalej tym bardziej mieliśmy wrażenie, że znajdujemy się w pokoju bedącego połączeniem Lasera i Cube. Dwie osoby jak najbardziej dadzą radę ze wszystkim. Niby ciekawa zagadka z zapachami, ale gdy pojawił się problem z rozpoznaniem- pan z obsługi wsunął nam pod drzwiami karteczkę z GOTOWYMI rozwiązaniami. Jak zwykle w Exit roomie szwankuje system podpowiedzi (czy raczej brak jakiegokolwiek systemu, udzielanie podpowiedzi odbywa się za pośrednictwem wsuwanych pod drzwi karteczek spisanych na kolanie przez personel, niekoniecznie w tych momentach, które rzeczywiście tej podpowiedzi w danej chwili wymagają). Pokój malo ciekawy, raczej mieszanka tradycyjnych rozwiązań (jedynie zapachy to jakaś nowość). Jeden ze słabszych pokojów we Wroclawiu

Kolejny pokój, który na tysiąc % przekonał nas, że pokoje techniczne to nie jest to. W sumie nie wiem czego się spodziewaliśmy, ale trochę się zawiedliśmy. Sama zagadki bardzo łatwe, rozwiązaliśmy je błyskawicznie, ale totalnie polegliśmy na obsłudze komputera. Niemal każdy uzyskany kod trzeba było wprowadzić do systemu, aby uzyskać koleją informację niezbędną do dalszej rozgrywki. Niestety system mało intuicyjny, mieliśmy problem nawet z poproszeniem o podpowiedź (niestety wszystko w formie nowoczesnej, nie ma tu tradycyjnej krótkofalówki i nawet o podpowiedzi prosimy przez program komputerowy). Nie wiedzieliśmy, że pewne pliki trzeba na bieżąco przeglądać, co sprawiło że pod koniec nie mieliśmy już na nic czasu, nie umieliśmy wejść na konta poszczególnych członków załogi itd itp. Mnie pokój się nie podobał, ale jeśli ktoś lubi zabawę z komputerem zamiast tradycyjnych zagadek, Space quest będzie jak najbardziej ok.

Niby nowy pokój, ale wydawało się jakbyśmy trafili do jednego z pionierów funkcjonujących od kilku ładnych lat, gdzie próżno by szukać nowych oryginalnych zagadek. Już same, jak to mówimy „mebelki z PRL”, jak w co drugim ER, mocno zniechęcają. Chyba nie poczułam atmosfery zbrodni. Jak zwykle mamy tu sejf, UV, mnóstwo takich samych kłódek. Jedna nietypowa zagadka związana z lustrem, ale jak dla mnie dosyć nieprecyzyjna, bo wskazania nie są oczywiste i można potem dużo gdybać o który znak tak naprawdę chodzi. Fajna zagadka z maszyną do pisania (poza tym że w maszynie nie było tuszu…). Plus za zagadkę z aparatem fotograficznym- własnie na takie rozwiązania czekam! Zagadka z książkami mocno naciągana. Jak na nowy pokój- spodziewalismy się duużo więcej.

Komisariat to nasz ostatni pokój w Let me out. Jak na tą firmę- nie jest źle, pokój jako tako wyposażony, zagadki może mało odkrywcze, ale jak najbardzej nadaje się na pierwszy raz w ER. Nie ma tu żadnych nietypowych rozwiązań, ale zakładam, że taka jest forma tego pokoju, skoro ma być przeznaczony dla zupełnie początkujących. Może byc niezły jako pierwszy pokój, ale jeśli ktoś liczy na coś więcej to chyba niekoniecznie to tutaj znajdzie. Jak zwykle w Let me out słaba obsługa, chyba pora wychylić nos poza swoją firmę i zobaczyć jak rynek ER tak naprawdę funkcjonuje, bo mam wrażenie że niektórzy w Let me out naprawdę myślą, że ich pokoje powalają oryginalnymi rozwiązaniami, ale my chyba ich nie dostrzegliśmy.

No cóż, niestety jest to kolejna z firm, do których idziemy gdy już nie ma nic innego do wyboru. Po nazwie pokoju spodziewaliśmy się zupełnie czegoś innego. Zero klimatu, jest to chyba pierwszy ER, w którym żadne z okien nie jest zasłonięte, czułam się jakbym przyszła do mieszkania znajomych a nie do escape roomu- biurko, kanapa… Zagadki logiczne, ale mało odkrywcze, nic specjalnego nie spotkaliśmy. Jest tradycyjnie milion kłódek na kolejnych szafkach i szufladkach, jest też sejf (czy też jak kto woli- „urzadzenie elektroniczne, które zablokuje się po trzech nieudanych próbach”). Nawet nie wiem co więcej można powiedzieć bo pokój jest tak nijaki, że nawet nie przychodzi mi do głowy co możnaby tu pochwalić a co skrytykować. Od poczatku do końca nudny i nijaki. Próżno by tu szukać klimatu Sherlocka.

To był nasz ostatni pokój w Let me out- jest to jedna z firm, które zaliczamy do tych, do których idziemy tylko wtedy gdy nie ma już nic innego :P Pomijając moje negatywne nastawienie- Kraina Czarów to chyba najlepszy pokój w tej firmie i naprawde pokój jest OK. Może nie ma jakichś odkrywczych rozwiązań, ale wystrój pokoju jest fajny i jest przynajmniej jakiklwiek klimat (bo Da vinci to skrajna katastrofa). Dla nas zagadki były łatwe, ale mamy już duże doswiadczenie i początkujący bedą zapewne mieć problem z szachami. Nie porywa, jest duzo lepszych ER ale chyba warto mimo wszystko się wybrać. Widać że to sieciówka i jest dużo mniej staranności w wykonaniu pokoju i chęci wyróznienia się na tle mocnej konkurencji. niemrawa obsługa

Niby nowo otwarty pokój, ale niespecjalnie powala świeżością i innowacyjnością. Wystrój- no cóż…przy każdym kroku mieliśmy wrażenie, że podłoga nam się rozpada pod nogami, ale kto co lubi. Chyba nie bardzo poczułam klimat podwodnego świata. Pan z obsługi co kilka minut pyta przez krótkofalówkę czy dać nam podpowiedź, a wręcz czasem sam ją daje. Kilka elementów nie do końca działało, koniec końców pan z obsługi odwiedził nas w pokoju (!), wymienił pewne urządzenie i wyszedl (zagadka której to dotyczyło sama w sobie jest fajna, ale wykonanie i jakość sprzętu trochę psują zabawę przy jej rozwiązywaniu). W wielu momentach gry jest tak, że jedna osoba coś robi, a reszta jedynie patrzy bo nie ma nic innego do roboty. Myślę, ze trzy osoby to max ilość osoób w pokoju, choć jesli chodzi o sama powierzchnie pokoju to akurat ok, klaustrofobii nie ma. Myślę, ze we Wrocławiu jest mnóstwo fajniejszych ER, więc jeśli ktoś nie jest takim maniakiem, że odwiedził już wszystkie i nie ma już gdzie iść, lepiej wybrac sie gdzies indziej (ale to moja subiektywna opinia)