W pradawnej twierdzy pamiętającej czasy Targaryenów, rządzi lord Stannis Baratheon uważający się za prawowitego króla. Sir Davos Seaworth podejrzewa, że jede...
[more]
2-6 people
60' minutes
Fantasy
beginners
84 reviews
7
.7
7.7/10
Customer service:
9.3/10
Interior:
8.1/10
Difficulty according to players:
Medium
Number of reviews:
84
W niedalekiej przeszłości postanowiliśmy wybrać się do pokoju Smocza Skała firmy Open the door.
Głównym powodem tej decyzji była chęć odwiedzenia pokoju osadzonego w realiach Gry o Tron, jako fani zarówno serialu, jak i książek.
Wchodząc do pokoju zostaliśmy zaskoczeni, niestety negatywnie.
Wystrój nijak miał się do sali narad na Smoczej Skale.
Aranżacja z wszechobecnym logiem HBO na większości przedmiotów bardziej przypominała piwnicę gimnazjalisty, który ma pieniądze, ale średnio wie co powinien kupić.
Co gorsza, wszystkie elementy w pokoju są zużyte i poniszczone, co wręcz uniemożliwia rozwiązanie jednej zagadki.
Powołując się na doświadczenia z innych pokoi, niestety w tym nie ma co liczyć jakiekolwiek smaczki związane z tym światem, być może nasze oczekiwania były za wysokie.
Pod względem zagadek pokój jest przedstawicielem pierwszej generacji escape roomów. Mieliśmy jednak wrażenie, że zostały rozmieszczone losowo, chaotycznie i na odwal się. Najlepszym tego przykładem jest zdobycie klucza, który nie otwiera nic innego poza następnym kluczem, który dopiero pozwala ruszyć dalej. Jedna zagadka była oryginalna, ale niestety, przez to że właściwie cały czas jest aktywna, to udało nam się ją włączyć zanim było jasne o co chodzi, nad czym straciliśmy dobrych kilka minut. Drażni niekonsekwencja we wskazówkach na znajdywanych tekstach, gdzie niektóre są bez znaczenia dla zagadek, a niektóre dają oczywiste rozwiązanie. Fabuła była praktycznie nieistotna, wprowadzenie zerowe, szczególnie, że obsługa ledwo się orientowała w jakich czasach jest osadzona fabuła. Oprócz tego, że była bardzo sympatyczna niewiele można napisać. System podpowiedzi nie istniał, gdy już zdecydowaliśmy się na podpowiedź, byliśmy jeszcze bardziej poirytowani bo jedyne co usłyszeliśmy to „macie zły kod”.
Jak Starkowie przyjeżdżający do stolicy, tak nasza wyprawa do Gliwic skończyła się marnie.