Joisana (Zagadkowcy)

Wystrój i zagadki w 100% nawiązują do gier konsolowych. Po liczonych na pęczki pokojach z identyczną fabułą (ucieczka z więzienia, z domu mordercy czy pokoju ducha) ten pokój zachwycił nas świeżością. Jest niesamowicie oryginalny i gra tutaj dostarcza wyjątkowo dużo radochy.

Chociaż niemal zawsze znajdujemy coś, do czego można się przyczepić, to tutaj tylko jedna rzecz nam się troszkę nie spodobała - jedna z zagadek wnosi naszym zdaniem niepotrzebny element losowy.

Grze towarzyszy muzyczka ze starych gier (np. melodyjka z Aladdina!) oraz dużo kolorowych rekwizytów, które na pewno spodobają się dzieciom, podobnie jak tajne przejścia.

Zagadki są w sam raz. Raczej łatwe, za to pomysłowe i wykorzystujące motyw przewodni. Raz jesteśmy bohaterami gry, raz sami gramy w grę :D Pamiątkowe zdjęcie jest robione w samym pokoju, a nie na tle ścianki. Obsługa także bez zarzutu.

Polecamy! :)

JAK BARDZO INFORMATYCZNY JEST TEN POKÓJ?

Przy odpowiedzi na to pytanie należy wziąć pod uwagę to, że de facto na LockMe oceniane są DWIE WERSJE tego escape roomu:

WCZEŚNIEJSZA (do 31 sierpnia 2016):
- była współtworzona z firmą DaftCode
- była przeznaczona dla osób, które miały styczność z programowaniem
- była trudniejsza i miała więcej zagadek stricte informatycznych

OBECNA (od września):
- usunięto część łamigłówek (te, które wymagały wiedzy informatycznej)

Piszę to, bo komentarze mogą się wydać konsternujące – jedne głoszą, że pokój nadaje się dla zwykłych śmiertelników, inne – że wymagana jest specjalistyczna wiedza.

Odwiedziłam ten pokój z drużyną zaprzyjaźnionych informatyków (ja jedna – nieinformatyk). Efekt był taki, że po wyjściu ja byłam całkiem zadowolona z tego, że zagadki były robialne ^^ A oni trochę narzekali, że za mało programowania i szkoda, że nie odwiedziliśmy wcześniejszej wersji pokoju.

W pomieszczeniu panuje wyjątkowy hakerski klimat – bardzo dobrze oddaje go zdjęcie na LockMe. Dużo sprzętu komputerowego, niebieskawe oświetlenie. Zagadki są trochę niedopracowane (obsługa musiała wchodzić do pokoju, żeby jedną rzecz naprawić). Ale ogólnie – zabawa jest fajna :)

W pokoju czekają różnorodne zagadki na umiarkowanym poziomie trudności, potrafiące zaskoczyć i powiązane w spójny ciąg. Nie ma rzeczy przekombinowanych czy bezsensownych. Jeśli pomyślisz, porozglądasz się, skupisz – uciekniesz. Większość jest bardzo fajna, jedna tylko nam się nie spodobała, bo przewija się przez tak wiele escape roomów, że trochę nas już znudziła.

"Nawiedzony" jednogłośnie okrzyknęliśmy najlepszym pokojem z oferty Mystery Rooms. Spodobała nam się panująca tutaj aura tajemniczości. Zaskoczyła nas – spodziewaliśmy się raczej klimatu grozy. Grze towarzyszy intrygująca muzyka i dziwne oświetlenie, są też bardzo ciekawe rekwizyty, a na spostrzegawczych graczy czeka easter egg :D

Słowa uznania należą się też wprowadzeniu do gry. Zamiast kolejnego tak samo nijakiego filmiku nakręconego byle tylko był, tutejsze intro było MEGA – niesamowicie klimatyczne.

Escape room został urządzony ascetycznie. Jest w nim niewiele dekoracji (przynajmniej tak wyglądał, kiedy go przechodziliśmy, ponad miesiąc temu).

Sheriff Room przenosi graczy na Dziki Zachód. Fabuła i klimat escape'u są unikatowe - to pierwszy pokój o tej tematyce w Warszawie. Atmosferę tworzą znakomicie dobrane rekwizyty i pasujące zagadki. Nie ma elektroniki, ale w wypadku tego pokoju to plus (bardzo nie pasowałaby do klimatu).

Większość łamigłówek bazuje na spostrzegawczości i kojarzeniu faktów - to dobry pokój, żeby sprawdzić, czy są one mocną stroną Waszej drużyny. Brakuje za to łamigłówek logicznych. Przypuszczalnie dlatego pokój zbiera tak dużo ocen "łatwy". Dla nas paradoksalnie okazał się bardzo trudny :D (paradoksalnie, bo po odwiedzinach w kilkudziesięciu pokojach doszukiwaliśmy się zagadek nie tam, gdzie były naprawdę - a dodajmy, że autorzy pokoju wpletli w pomieszczenie kilka celowych zmyłek, które zwiodły nas całkowicie na manowce).

Udzielane podpowiedzi mają wyważoną treść i pozwalają dalej cieszyć się z rozwiązania.

Wszechobecna biel nadaje escape'owi charakteru śnieżnego krajobrazu, a dekoracje przywołują na myśl estetykę Bożego Narodzenia. Wybraliśmy się tutaj w okresie przedświątecznym i to był dobry pomysł: z przyjemnością zanurzyliśmy się w ciepłej i magicznej atmosferze tego miejsca.

Zagadki zaskoczyły nas swoją liczbą. Jest ich nadspodziewanie dużo, to super :D Świetne jest również to, że oprócz zwykłych łamigłówek są też DWIE BONUSOWE ZAGADKI - jeśli je rozwiążecie, dostaniecie zniżkę na grę! (zniżki z rozwiązanych bonusowych zagadek się sumują). Pokój został zaprojektowany z myślą o większych grupach i wiele łamigłówek można rozwiązywać równolegle.

Jak na escape room Kraina Wiecznych Śniegów jest wyjątkowo statycznym pokojem - nie dzieje się tutaj nic automatycznie, zupełnie brak elektroniki.

Podsumowując, świetnie się tutaj bawiliśmy, wysililiśmy i poczuliśmy świąteczny klimat. To dobry pokój.

Niesamowity pokój, zdecydowanie jeden z najlepszych, jakie odwiedziliśmy! :D

Plusy:

- Hiperrealistyczny wystrój łodzi podwodnej
- Przekonująca historia, czemu się znaleźliśmy na pokładzie
- Nie tylko rozwiązujemy tutaj zagadki, ale przeżywamy prawdziwą przygodę! Scenariusz został naprawdę dobrze przemyślany.
- Pokój jest bardzo interaktywny i dużo się w nim dzieje.
- Efekty specjalne powalają na kolana!
- Zagadki są dopracowane, oryginalne i w pełni logiczne (uciekliśmy bez podpowiedzi), a rozwiązanie wiele razy nas zaskakiwało i dawało dużo satysfakcji.
- Czeka Was tutaj dużo, dużo funu! :)

Minus:

- Pokój nie należy do pancernych, wiele spośród rekwizytów było połamanych czy w inny sposób zniszczonych, z podłogi wystawały drzazgi.

Pokój został urządzony z bardzo dużą dbałością o wystrój. Poczuliśmy się, jakbyśmy eksplorowali prawdziwy ponazistowski bunkier. Zagadki są na umiarkowanym poziomie trudności, jedna bardzo nieoczywista i zaskakująca. Dużo rzeczy dzieje się automatycznie, ale jest też sporo kłódek. W pokoju jest trochę brudno.

"Pełnia" to solidny escape room, który jednak pozostawia niedosyt. Dlaczego?

Kiedy odwiedziliśmy pokój Piramida (wkrótce po otwarciu Domu Zagadek), czuliśmy włożone w pracę nad nim serce. Zagadki były ciekawe, zaskakujące, nie wiadomo było, co się zaraz wydarzy. Wystrój nie powalał na kolana, ale różnorodność i pomysłowość łamigłówek dawały nieopisaną satysfakcję i radość z przebywania tam, przeżyliśmy też mnóstwo emocji. Po tamtej grze spędziliśmy dużo czasu na przyjemnej rozmowie z panem z obsługi :)

Tym razem odnieśliśmy wrażenie, że z Domu Zagadek robi się powoli masówka. "Pełnia" jest pokojem dobrym. Tylko dobrym. Nasze "ale":

- obsługa mało zaangażowana w rozmowę (może trudno oczekiwać, że ktoś zawsze będzie chciał ze wszystkimi rozmawiać, ale jednak poczuliśmy się trochę zaniedbani)

- za dużo kłódek

- przytłaczająco dużo elektroniki wykorzystanej bez powodu (w Piramidzie efekty były po coś, robiły wrażenie; tutaj było takie efekciarstwo dla efekciarstwa - pierwszy raz w escape roomie odczułam, że za dużo rzeczy się rusza)

- najciekawsza zagadka w grze okazała się podpuchą (a kurczę, tak się ucieszyliśmy, jak ją rozwiązaliśmy - wydaje się pozostałością po jakimś niezrealizowanym pomyśle)

Plusy pokoju:

- fajny klimat

- masa ruszających się rzeczy, ich amatorzy wyjdą zadowoleni

- spójne zagadki

- fotobudka :)

Już któryś raz zadziwia mnie wycena poziomu trudności na LockMe. Pokój dostał łatkę "Na pierwszy raz", podczas gdy rozkład ocen odwiedzających mówi coś zupełnie innego: aktualnie 108 głosów na (bardzo) trudny, a tylko 4 głosy na (bardzo) łatwy. Zgadzamy się z tym, że to trudny pokój. Oj, i to jak :D Zagadek tutaj jak mrówków i ciężko się wyrobić w czasie, o ile nie chcecie brać podpowiedzi. Łamigłówki są fajne. I na tym niestety kończy się dobre słowo, które mogę powiedzieć o tym pokoju.

Odwiedziliśmy ten pokój już jakiś czas temu (w wakacje) i podobno od tego czasu parę rzeczy zostało zmienionych na lepsze, dlatego proszę wziąć na to poprawkę.

Kiedy odwiedziliśmy pokój, w pierwszej chwili nie mogliśmy uwierzyć własnym oczom: był cały oblepiony naklejkami "nie dotykać", "nie ruszać", a w dodatku wyglądał zupełnie jak normalny pokój: zero magii, zero klimatu. Potem w miarę rozwoju gry było nieco lepiej - bardziej magicznie. Ale jednak klimat do samego końca zabijały wszechobecne karteczki z zakazami, które w ogóle nie pozwalały się wczuć w grę.

Coś nam od początku nie pasowało w pokoju. Krótki research w archiwach strony HouseEscape (nawet w nazwach podstron) i starych komentarzach na LockMe wykazał, że to nic innego, jak pokój "The Ring" funkcjonujący pod zmienioną nazwą. I to by się zgadzało: więcej tutaj odniesień do filmu "Ring" niż do tytułowej "Krainy Czarów" (sugerującej, że zanurzymy się tu w jakiś magiczny świat albo scenografię rodem z "Alicji w Krainie Czarów").

Byliśmy w pokoju we troje - dwoje z nas (osoby, które mają na koncie po kilkadziesiąt pokojów) się zawiodło, jedno (osoba, której to był drugi pokój) było zadowolone. Raczej nie polecamy, chyba że na początek przygody z escape roomami. W tym sensie zgodzę się z łatką "na pierwszy raz" - potem może być tylko lepiej :)

"Komnata Tajemnic" jest pokojem bardzo magicznym. Różdżkami da się tutaj czarować, a zaklęcia naprawdę działają! :D

Jest mnóstwo czarodziejskich rekwizytów - zarówno w samym pokoju, jak i na wystawie w poczekalni. Wybór przedmiotów i przebrań do końcowego zdjęcia będzie przeogromny i każdy fan Harry'ego Pottera wyjdzie stąd zachwycony, natomiast osoby nie znające uniwersum HP nie muszą się przejmować, bo wiedza książkowo-filmowa w żaden sposób tu nie profituje. Myślę, że pokój jest dobrym miejscem do zabrania osób, które chcecie wkręcić w sagę o młodym czarodzieju ;) Taki łagodny próg wejścia. Gdy zobaczą na własne oczy te wszystkie magiczne rzeczy, gdy przydzieli ich Tiara Przydziału do jednego z Domów - będą chcieli dowiedzieć się, o co w tym wszystkim chodzi.

Nie podobał mi się natomiast brak spójności fabularnej. Pokój stanowi bezładną mieszaninę wątków ze wszystkich książek i filmów, a nie samodzielną historię. Mamy tu jednocześnie elementy dekoracyjne i fabularne nawiązujące do różnych miejsc w czasoprzestrzeni czarodziejskiego świata. Osobiście chyba wolałabym jednak zobaczyć dobrze odtworzone konkretne miejsca, np. tytułową Komnatę Tajemnic, lochy czy salę lekcyjną, zamiast takiej ni to sali lekcyjnej, ni to Privet Drive, ni to magicznego sklepu. Tym bardziej, że w książkach nie brakuje momentów, które idealnie nadałyby się do odtworzenia przez escape room - ciąg sal i zagadek, jaki musieli przebyć bohaterowie przed zdobyciem Kamienia Filozoficznego, włamywanie się do Komnaty Tajemnic itp. aż się o to proszą.