Jako ludzie nauki mocno stąpacie po ziemi. Tym mocniej, że studiując archeologię odkrywacie, co czas ukrył pod jej powierzchnią... Egipt - rutynowa wyprawa....
[more]
2-5 people
75' minutes
Adventure
intermediate
91 reviews
Poland: 23rd place
Olsztyn: 1st place
9
.5
9.5/10
Customer service:
10/10
Interior:
9.8/10
Difficulty according to players:
Hard
Number of reviews:
91
Pokój cechuje świetny i dopracowany wystrój, idealnie oddający klimat egipskich grobowców. Początek zaskakujący - może przyprawić o zawrót głowy. Rewelacyjne wykorzystanie dostępnej przestrzeni i kilka nietypowych zagadek.
Minus za organizację wprowadzenia - tłumaczenie zasad dotyczących różnych pokoi równocześnie kilku grupom o innym stopniu doświadczenia jest dość niekomfortowe. Na całe szczęście rewelacyjna prowadząca Martyna sprostała zadaniu :)
Wybraliśmy się w pięć osób do escape roomu "Grobowiec Faraona" z nastawieniem "no dobra, zobaczymy co tam mają". Wyszliśmy stamtąd z przekonaniem, że właśnie przeżyliśmy przygodę godną Indiany Jonesa, tylko bez węży (dzięki Bogu!) i z klimatyzacją (dzięki Bogu x2!). Jeśli kiedykolwiek marzyliście o tym, żeby zostać odkrywcą starożytnych tajemnic, ale jednocześnie nie chce wam się lecieć do Egiptu, zbierać funduszy na wyprawę i ryzykować przekleństw faraonów, mam dla was idealne rozwiązanie!
Zanim weszliśmy do środka, myślałem sobie: "No tak, typowy escape room, pewnie będzie kilka puzzli i kartka z hieroglifami wydrukowana na drukarce". Ale to był BŁĄD! Pierwsze otwierane elementy piramidy sprawiły, że szczęka opadła mi tak nisko, że niemal zrobiłem sobie dodatkowy tunel w posadzce. To nie były żadne papierowe dekoracje przyklejone taśmą klejącą! To była solidna konstrukcja, która ruszała się z takim majestatem, że przez chwilę zastanawiałem się, czy przypadkiem nie uruchomiliśmy jakiegoś starożytnego mechanizmu, który obudzi mumię (na szczęście nie obudził, sprawdzałem!). Każde otwarcie nowego fragmentu było jak rozpakowywanie gigantycznego, najlepszego prezentu urodzinowego w życiu. Tylko że zamiast skarpetek od babci, dostawaliśmy dostęp do kolejnych tajemniczych komnat!
Hieroglify na ścianach wyglądały tak autentycznie, że zacząłem się zastanawiać, czy właściciele escape roomu przypadkiem nie wykopali kawałka prawdziwej piramidy i nie przewieźli jej tu ciężarówką. Przez moment miałem ochotę zadzwonić do Zahariego Hawassa i poinformować go o nowym odkryciu archeologicznym! Realizm doznań był na takim poziomie, że jeden z naszej piątki (nie będę wymieniać nazwisk, ale rymuje się na "Marek") przez dziesięć minut próbował odczytać prawdziwe hieroglify ze ściany, zanim zorientował się, że to część dekoracji, a nie zagadka. Ale szczerze? Rozumiem go w stu procentach, bo to wyglądało TAK dobrze! Czułem się jakbym był w programie Discovery Channel, tylko lepiej, bo mogłem dotykać eksponatów, co w prawdziwym muzeum kończyłoby się wizytą u ochrony.
Genialne połączenie historii ze współczesnością tworzyło taki ciekawy mix, że czułem się jak w filmie Indiana Jones, który wpadł na akcje. Z jednej strony czułeś się jak odkrywca sprzed wieków, z drugiej miałeś poczucie, że jesteś w najbardziej zaawansowanym technicznie grobowcu, jaki kiedykolwiek powstał. To było jak jedzenie pizzy z ananasem, teoretycznie nie powinno działać, ale jak już spróbujesz, to wow!
Układ pomieszczeń był tak genialnie zaprojektowany, że naprawdę sprawiał wrażenie, jakbyśmy podróżowali we wnętrzu dużej, prawdziwej piramidy. Nie żadnej miniaturki, nie "sugestii" piramidy, ale faktycznego, rozbudowanego kompleksu komnat! Co chwilę otwierało się kolejne przejście i myślałem sobie: "No dobra, to już musi być koniec, ile tam jeszcze może być?". A tu niespodzianka, kolejny korytarz! Kolejna komnata! Kolejny kawałek tajemnicy do odkrycia! To było jak oglądanie serialu, gdzie każdy odcinek kończy się cliffhangerem, tylko że my byliśmy w środku akcji! Labirynt ten był na tyle skomplikowany, że w pewnym momencie zastanawialiśmy się, czy przypadkiem nie powinniśmy zostawić sobie nitki Ariadny, żeby móc wrócić (ale to by było greckie, nie egipskie, więc odpuściliśmy ten pomysł). Poczucie dezorientacji było tam idealne, na tyle, żeby czuć się jak prawdziwy odkrywca, ale nie na tyle, żeby się zagubić na zawsze i zostać nowym eksponatem.
Mechanika zagadek, mogę to określić tylko jednym słowem, TURBO! Każda zagadka była jak precyzyjnie wyważony mechanizm zegarowy. Nie za łatwa, bo wtedy byłoby nudno, nie za trudna, bo wtedy bylibyśmy tam do dziś, ale w sam raz, żeby poczuć się jak geniusz, kiedy w końcu ją rozwiązaliśmy! Co najważniejsze, zagadki były perfekcyjnie dopasowane do tematyki. Wyglądały i działały tak, jakby egipscy inżynierowie osobiście wykuli je z kamienia i zostawili instrukcję obsługi zapisaną hieroglifami, którą oczywiście zgubił jakiś praktykant trzy tysiące lat temu, ale to inna historia. Nie było tam żadnych bezsensownych łamigłówek w stylu "znajdź pin do kłódki na karteczce przyklejonej taśmą pod stołem". Nie! Każdy element był przemyślany, logiczny i egipski. Kiedy rozwiązywaliśmy kolejną zagadkę, czuliśmy się jakbyśmy naprawdę odkrywali tajemnice starożytnej cywilizacji, a nie tylko zgadywali czterocyfrowy kod!
I tu najlepsza część: pomieszczenia nie były przeładowane zagadkami! To jest coś, co wiele escape roomów robi źle, wpychają tyle zagadek na metr kwadratowy, że człowiek nie wie, gdzie zacząć, a gdzie skończyć. Tutaj było inaczej. Mogliśmy naprawdę poczuć się jak odkrywcy piramidy, a nie jak uczestnicy teleturnieju "Jeden z dziesięciu". Miałem czas, żeby się rozejrzeć, podziwiać detale, poczuć atmosferę. To nie był wyścig z czasem w stylu "szybko, szybko, następna zagadka!", to była prawdziwa ekspedycja archeologiczna! Tyle że bez kurzu, upału i ryzyka mumiej zemsty, same plusy!
A żeby było jeszcze lepiej, mieliśmy aż siedemdziesiąt pięć minut na całą przygodę! To nie była żadna gonitwa z czasem, gdzie ledwo zdążasz pomyśleć, a tu już trzeba biec do następnej zagadki. Nie, tutaj mogliśmy naprawdę delektować się każdym momentem, każdym odkryciem, każdym tajemniczym mechanizmem. I wiecie co? Wyszliśmy z pokoju około trzydziestu minut przed końcem czasu! Tak, dobrze słyszycie, trzydzieści minut! Nie dlatego, że było za łatwo (bo nie było!), ale dlatego, że wszystko było tak logiczne, tak dobrze przemyślane i tak perfekcyjnie prowadzone przez Panią Martynę, że po prostu wszystko pięknie nam szło. To było jak taniec, gdzie każdy krok jest idealnie zsynchronizowany. Czuliśmy się jak prawdziwi profesjonalni archeolodzy, którzy wiedzą, co robią! A fakt, że udało nam się ukończyć misję z takim zapasem czasu, tylko dodał nam skrzydeł i sprawił, że czuliśmy się jeszcze bardziej jak bohaterowie!
Pełna radość z odkrywania udzielała się wszystkim, od najmłodszych po największych członków naszej pięcioosobowej ekipy. A uwierzcie mi, gdy mówię "wszyscy", to naprawdę mam na myśli WSZYSTKICH! Najmłodsza z nas skakała z radości przy każdym odkryciu jak gdyby znalazła złoty skarb faraona (technicznie rzecz biorąc, może znalazła? Nie pamiętam, czy oddaliśmy wszystko...). Najstarszy z nas uśmiechał się jak dziecko na Gwiazdkę. Reszta z nas była gdzieś pomiędzy, ale wszyscy jednakowo podekscytowani! Nie byliśmy grupą ludzi grających w grę. Byliśmy odkrywcami. Byliśmy zespołem archeologów, którzy właśnie dokonali odkrycia stulecia! I to uczucie było absolutnie bezcenne. Lepsze niż znalezienie dwudziestozłotówki w kieszeni zimowej kurtki latem, a to jest naprawdę dobre uczucie!
A teraz czas na prawdziwą gwiazdę wieczoru, Panią Martynę! Panie i Panowie, jeśli mogłabym zatrudnić tę kobietę do prowadzenia mojego życia codziennego, zrobiłabym to bez wahania. Mistrzyni gry, która rewelacyjnie wprowadziła nas w historię z takim zaangażowaniem, jakby sama była egipską kapłanką wtajemniczającą nas w pradawne misteria! Jej wprowadzenie było tak dobre, że przez moment zapomniałem, że jesteśmy w escape roomie, a nie na prawdziwej wyprawie archeologicznej finansowanej przez National Geographic. Opowiadała historię z taką pasją, że aż chciało się uwierzyć, że zaraz spotkamy ducha faraona (na szczęście nie spotkaliśmy, moje nerwy nie wytrzymałyby!). Ale to nie wszystko! Perfekcyjnie dbała o naszą dobrą zabawę przez cały czas. Podpowiadała dokładnie tyle, ile trzeba (nie za mało, nie za dużo, złoty środek!), dopingowała, śmiała się razem z nami i sprawiała, że czuliśmy się jak prawdziwi bohaterowie tej przygody. Gdyby wszystkie wycieczki szkolne były prowadzone z takim zaangażowaniem jak Pani Martyna prowadzi sesje w escape roomie, to wszyscy bylibyśmy profesorami historii z trzema doktoratami. Kobieta ma talent nie tylko do prowadzenia gry, ale do tworzenia magii!
Ten pokój zrobił na nas ogromne wrażenie. I kiedy mówię "ogromne", to nie mam na myśli "fajne" czy "niezłe". Mam na myśli wrażenie w stylu "o tym będę opowiadał wnukom za pięćdziesiąt lat" (jeśli jeszcze wtedy będę pamiętał, gdzie mieszkam, ale to już inna kwestia). Śmiem twierdzić, i jestem gotów stawić na to moją kolekcję kubków z nadrukami, że to jest chyba najlepszy pokój w temacie egipskim, jaki można znaleźć w tym kraju! A może i nie tylko w tym kraju! Może w Europie! A może na świecie! (Dobra, przesadzam, nie byłem we wszystkich, ale załóżmy, że tak).
Jeśli macie ochotę poczuć się jak prawdziwi archeolodzy, odkrywcy tajemnic, poszukiwacze przygód i bohaterowie własnej historii, ale jednocześnie nie chce wam się jechać do Egiptu (bilety drogie, daleko, gorąco), nie macie ochoty na prawdziwe klątwy faraonów (wolicie żyć, rozumiem), cenicie sobie klimatyzację (mądre podejście) i lubicie, kiedy wszystko działa jak należy (a nie jak czterotysięczne ruiny), to musicie tam zajrzeć!
Polecamy z całego serca i wszystkich hieroglifów, jakie widzieliśmy na ścianach! Wyszliśmy stamtąd z takimi uśmiechami na twarzach, że ludzie na ulicy pytali, czy wygraliśmy w lotto. A my wygraliśmy coś lepszego, wygraliśmy wspomnienie na całe życie i historię, którą będziemy opowiadać przy każdej okazji (i bez okazji też, miejmy się szczerzy). Wyszliśmy stamtąd z takim poczuciem spełnienia, że przez następne trzy dni chodziliśmy z dumnie podniesionymi głowami, jakbyśmy właśnie zdobyli Mount Everest. Tylko że zamiast góry, zdobyliśmy piramidę. I zamiast zmarzniętych palców, mieliśmy tylko lekko zmęczone mózgi (w dobrym tego słowa znaczeniu!).
Już od pierwszych sekund możemy poczuć się jak bohater filmu przygodowego. Atmosfera rodem z Indiany Jonesa oraz klimat starożytnego Egiptu 🐪⌛
Sam początek gry zasługuje na uznanie, jest wykonany w bardzo oryginalny i zaskakujący sposób co spowodowało dużą immersję od samego wejścia do pokoju, a kolejne etapy tylko wzbudzały kolejne "achy i ochy".
Wnętrze escaperoomu zachwyca dbałością o szczegóły: ściany imitujące piaskowiec (absolutnie nie przeszkadzało nam to, że nie były z prawdziwego kamienia, finalny efekt wizualny i tak robił duże wrażenie), wszędzie hieroglify, piach, ukryte przejścia i egipskie figury tworzą klimat prawdziwej grobowej komnaty ukrytej w labiryncie korytarzy w piramidzie. Klimat świetnie buduje też światło, odgłosy przesuwających się kamieni oraz temperatura jak w Egipcie w środku lata 🥵
Największe wrażenie robi wielkość oraz ilość przejść i pomieszczeń do eksploracji, dokładając do tego jakość wykonania wszystkich elementów, całość jest naprawdę imponująca.
Wszystkie zagadki są przemyślane i świetnie oddające klimat. Escaperoom ma mnóstwo ciekawych mechanizmów i żadnej kłódki. Niektóre zagadki są dobrze ukryte i wymagają czasu, aby je zlokalizować i właściwie rozkminić (najwięcej czasu zajęło nam szukanie jednego elementu, który przeoczyliśmy wcześniej, a przy takiej powierzchni i ilości schowków, nie było to łatwe zadanie 🧐).
W tej przygodzie spostrzegawczość, zapamiętywanie istotnych szczegółów, logiczne myślenie i współpraca jest bardzo istotna. Poziom trudności jest zrównoważony, zagadki są logiczne i nie powodują frustracji a raczej ekscytację i ogromną satysfakcję kiedy przechodzimy przez kolejne etapy gry. Ten escaperoom to genialna przygoda, w której możemy zamienić się w poszukiwacza skarbów.
Na uznanie zasługują też nasze cudowne mistrzynie gry: Iwona i Martyna. Świetne wprowadzenie i jasne wyjaśnienie pewnych niuansów, które były ważną informacją, dzięki której gra przebiegła płynnie i bezproblemowo. Dziewczyny spisały się na medal, czuliśmy się w pełni zaopiekowani - zwłaszcza kiedy ich czujne oko zauważyło, że przeskoczyliśmy jeden etap i dyskretnie dały nam znać, że jeszcze jeden ważny element mamy do zrobienia.
Ogólnie odwiedzając połowę pokoi dostępnych w Olsztynie, mogę śmiało stwierdzić że Grobowiec Faraona to nasz nr. 1 w tym mieście. Muszę też zaznaczyć, że stosunek jakości do ceny jest tu naprawdę dobry, ponieważ za całkiem niedużą kwotę otrzymujemy rozrywkę na bardzo wysokim poziomie. Zdecydowanie polecam każdemu niezależnie od wieku i doświadczenia.
Wystrój i klimat - 10/10
Zagadki - 10/10
Poziom straszności - 0/10
Obsługa - 10/10
Poziom trudności - średni
Satysfakcja z gry - 10/10
Polecam pokój ze szczerego serca. Byliśmy w czwórkę i każdy z nas wyszedł bardzo zadowolony. Zagadki nie są proste i oczywiste, ale nie są też bardzo trudne, więc idealnie zarówno dla początkujących, jak i bardziej zaawansowanych osób. Klimat zachowany w 100%. Na plus brak standardowych kłódek, kluczy - bo kto by się tego mógł spodziewać w grobowcu Faraona? :)
Super pokój, zagadki ciekawe, wystrój mocno dopracowany pozwalający na immersję. Byliśmy we dwójkę i daliśmy radę. Jesteśmy doświadczoną drużyna z ponad 30 pokojami na koncie i szczerze polecamy pokój.
Escape room „Grobowiec Faraona” to absolutnie fenomenalny pokój - jeden z najlepszych, w jakich byłem. Propy są zrobione z niesamowitą dbałością o szczegóły, naprawdę czuć klimat starożytnego Egiptu, i chyba był to najładniejszy escape room w jakim byłem z taką tematyką. Ogromna powierzchnia pokoju sprawia, że całość jest bardziej imersyjna - to nie ciasna klitka, tylko pełnoprawna przygoda archeologiczna. Wielkie dzięki dla Patrycji za świetne prowadzenie - bardzo dobrze prowadziła narracje, i przy okazji można było się od niej dowiedzieć wielu ciekawych rzeczy. Polecam każdemu, bo naprawdę warto się tutaj wybrać i zobaczyć to miejsce!
Polecam wszystkim, którzy zrazili się kiedyś do tematyki starożytnego Egiptu i chcą zmienić swoje zdanie na tego typu pokoje 😀 Na początku myślałam, że tego typu tematyka jest nudna i oklepana ale po dzisiejszej wizycie wiem, że jeśli ma się dobry pomysł to starożytny Egipt jest super. Do mojej pozytywnej opinii w ogromnym stopniu przyczyniła się Pani Patrycja - świetnie wprowadziła nas w klimat gry, dawała dobre i nienachalne wskazówki i po prostu była 😊 Polecam też tym, którzy mają dość pokojów opartych na kłódkach, mechanizmy i zagadki użyte w tym pokoju są bardzo różnorodne i trzeba się czasem nieźle nagłówkować. Nie powiedziałabym, że są bardzo trudne, ale na pewno trzeba czasem myśleć w inny niż zazwyczaj sposób. Innymi słowami - gorąco polecam, koniecznie spróbujcie.
Jak na nowe pokoje w klimacie starożytnym przystało, stawia się na wystrój, co widać. Zagadek może nie tak obfita ilość, ale trzeba się nagłówkować. Wystrój i rozmiary scenariusza godne podziwu. Pokój w 100% mechaniczny, myślę że pozytywnie odzwierciedlający filmowe sceny. Do perfekcji brakło efektu wow i może nieco efektownych zagadek.
Pokój naprawdę na bardzo wysokim poziomie. Trochę ich już przeszłam i ten jest na pewno najlepszym egipskim pokojem w jakim byłam, a nawet umieściłabym go w swoim TOP 10. Kilka pomieszczeń, ciekawe zagadki i bardzo fajny wystrój. Nic dodać, nic ująć. Rewelacja!