kurczaczek

Minimalizm, liniowość i abstrakcja.
Prostota ukryta tak samo we wnętrzu, jak i w zagadkach. Na nasz gust było ich za mało, pokój można ukończyć w 30 minut.
Historia obiecująca, niestety jej jednoznacznego zwieńczenia w pokoju nie uświadczymy - jest, ale my musiałyśmy dopytać: gdzie?
Początkujące grupy dadzą radę, a weterani będą czuli niedosyt, jednak po kilku latach zabawy w escape roomy dobrze jest odwiedzić jeden trochę inny niż wszystkie.

Początek prosty, wręcz banalnie, po rozgrzewce skok poziomu trudności do średniego, a wraz z biegiem rozgrywki do momentu, w którym należy domyślić się, o co chodziło twórcom, ewentualnie, o co nie chodziło. Jednak nie było tak źle, analizując zagadki po wyjściu, doszliśmy do wniosku, że w pokoju łatwo popaść w chaos, ale zagadki wcale nie były skomplikowane czy niemożliwe do ogarnięcia. Fabuły nam zabrakło, atmosfera wojen galaktycznych się udała, choć czegoś tam jeszcze brakuje... System podpowiedzi wyróżniający się na tle innych er. Obsługa bardzo miła i dokładna.

Oryginalny scenariusz, polecana firma i mnóstwo ochoty na kosmiczną przygodę - to nie mogło skończyć się inaczej niż wielką uciechą. I zaczynało się dobrze; dostaliśmy przebrania, misję do wykonania i ruszyliśmy w kosmos. Pierwsze wrażenie to zachwyt nad kreatywnym odwzorowaniem wnętrza kapsuły, niby tanim kosztem, ale uroczym efektem końcowym. Jednak już pierwsza zagadka przerosła nasz entuzjazm, domyślenie się, o co chodzi, graniczyło u nas z cudem, bo nikt nie wpadł na to, aby przyjrzeć się dokładnie z bliska przeszukiwanym w jasnym świetle elementom i połączyć to z czymś, co z reguły jest istotne tylko w budowaniu atmosfery gry. Nie zbiło nas to jednak z tropu i brnęliśmy dalej, aby w końcu wylądować. Ale czy to na pewno było lądowanie...? Rozwiązanie tego wątku bardzo nas rozczarowało, zwłaszcza, że później okazało się, że dzieje się coś jeszcze innego i to już było totalnie zbędne przekręcanie biegu akcji. Fajnie, że twórcy nawiązali zarówno do historii USA, jak i Rosji Radzieckiej, to na pewno jest plus całej przygody. Zagadek nie jest dużo, podejrzewamy, że można przejść pokój w 20-25 minut bez zastojów, choć zagadki same w sobie były mało wyszukane, niektóre nawiązywały do tematyki, niektóre nie, niektóre były w ogóle skazane na intuicję graczy. Obsłudze na pewno trzeba podziękować za cierpliwość do takiej opornej grupy, bo już w połowie nasza załoga zaczęła się poddawać, a Mistrz Gry cierpliwie czuwał nad naszymi poczynaniami i pomagał w razie potrzeby.
Na pewno w jakiejś mierze takie negatywne odczucia były spowodowane naszą głupotą, dlatego liczymy, że następne pokoje Enigmy będziemy wspominać lepiej :)