Hebany

    Hebany

    Tworzymy skupiająca dwupokoleniową, różnowiekową grupę rodzinna i przyjaciół pasjonatów Escape Roomów.

    Відвідані кімнати:
    58

    Номери у списку бажань:
    6

    Рівень:
    Піонерська

    Бали:
    204

    0
    0
    Квест-кімната - Ostatni Lodowiec
    Ostatni Lodowiec

    Podróż w czasie, czyli nostalgiczna ucieczka z muzeum escape roomów

    18.11.25 | дата візиту: 12.10.25

    Достовірний огляд

    Byliśmy w "Ostatnim Lodowcu" i świetnie się bawiliśmy, choć nie byliśmy pewni, czy tytuł odnosi się do tematyki pokoju, czy do faktu, że to prawdopodobnie ostatni tak zachowany egzemplarz escape roomów z epoki lodowcowej polskiego escapingu, era prehistoryczna.
    To był prawdziwy old school – tak old school, że czuliśmy się jakbyśmy weszli do kapsuły czasu. Wystrój był przemyślany do ostatniego detalu i tworzył naprawdę spójną, zimową historię. Widać było, że ktoś projektował to z pietyzmem i sercem – tyle że od tamtej pory pokój, jak prawdziwy lodowiec, pozostał... nienaruszony. I nieodnowiony. Autentyczny jak mamut w permafroście!

    Tematyka była naprawdę ciekawa, a my czuliśmy się jak badacze, którzy odkryli żywy zabytek – muzealny eksponat pokazujący ewolucję escape roomów w Polsce. Można było zobaczyć, jak to wszystko wyglądało kiedyś, zanim powstały nowoczesne pokoje z elektroniką i efektami specjalnymi. Niektóre zagadki można było "obejść", co tylko potwierdzało, że mamy do czynienia z prehistorycznym okazem – ale hej, to część doświadczenia!

    **Podsumowanie:** Ostatni Lodowiec to wielka frajda i interaktywna lekcja historii. Jak prawdziwy lodowiec – majestatyczny, nieco topniejący, ale wciąż majestatyczny.
    Нещодавно відвідані кімнати:

    Загальний рейтинг: 8/10

    Обслуговування клієнтів: 10/10

    Інтер'єр: 10/10

    Складність: Середній

    Квест-кімната - Opuszczony Szpital
    Opuszczony Szpital

    "Opuszczony Szpital Psychiatryczny" - Kortowo

    18.11.25 | дата візиту: 12.10.25

    Ten escape room to absolutnie wyjątkowe doświadczenie, które wykracza daleko poza typową rozrywkę. To nie jest zwykły pokój zagadek – to podróż przez jeden z najciemniejszych rozdziałów historii Olsztyna, która pozostawia trwały ślad w pamięci każdego uczestnika.

    Od momentu wejścia do pokoju czuje się, że to miejsce ma swoją duszę i historię. Surowy, minimalistyczny wystrój nie jest przypadkowy – perfekcyjnie odwzorowuje atmosferę opuszczonego szpitala psychiatrycznego z 1945 roku. Twórcy mistrzowsko wykorzystali oświetlenie i dźwięk, budując napięcie, które z każdą minutą staje się coraz bardziej intensywne. To nie jest pokój dla osób szukających lekkiej zabawy – klimat potrafi być naprawdę niepokojący, a czasami wręcz przerażający. Mroczna atmosfera zagęszcza się stopniowo, prowadząc uczestników coraz głębiej w mroki przeszłości tego miejsca.

    To, co wyróżnia ten escape room na tle innych, to jego autentyczne zakorzenienie w historii. Opowieść o szpitalu psychiatrycznym na Kortowie – placówce, która przetrwała I wojnę światową, zbrodnie nazistowskie w ramach makabrycznej akcji T-4 – jest poruszająca i dająca do myślenia. Końcowy filmik to prawdziwy cios emocjonalny, który zmusza do refleksji nad tragicznymi losami pacjentów i personelu tego miejsca. To rzadki przykład, gdy rozrywka edukuje i upamiętnia zapomniane ofiary historii. Genialny pomysł, by wpleść w escape room kawałek mrocznej historii Olsztyna sprawia, że doświadczenie nabiera zupełnie innego wymiaru – przestaje być tylko zabawą, a staje się formą pamięci i hołdu dla ofiar.

    Zagadki są przemyślane, logiczne i wymagają prawdziwej współpracy zespołowej. Poziom trudności jest wysoki, ale sprawiedliwy – każda łamigłówka ma sens w kontekście historii i miejsca. Chwilami potrzebne jest naprowadzenie, ale wszystko jest na tyle logiczne, że po otrzymaniu podpowiedzi od razu wszystko staje się jasne. System podpowiedzi został genialnie wpleciony w klimat pokoju, nie psując immersji ani autentyczności doświadczenia. Zagadki są bardzo przyjemne i naturalnie wymagają zespołowej pracy, co dodatkowo wzmacnia więź między uczestnikami i intensyfikuje przeżycie.

    Rozmowa z MG po sesji to niemal równie fascynujące doświadczenie co sam pokój – można by rozmawiać z nimi bez końca o tajemnicach tego miejsca. Widać, że ten projekt powstał z potrzeby serca, z chęci opowiedzenia historii, która nie może zostać zapomniana. Obsługa jest przemiła i chętnie odpowiada na wszystkie pytania, dzieląc się swoją wiedzą i pasją do lokalnej historii.

    "Opuszczony Szpital Psychiatryczny" to znacznie więcej niż escape room – to lekcja historii, doświadczenie emocjonalne i hołd złożony ofiarom mrocznych wydarzeń, które miały miejsce na terenie dzisiejszego miasteczka akademickiego. Jeśli szukasz typowej, beztroskiej zabawy, to może nie być pokój dla ciebie. Ale jeśli chcesz czegoś głębszego, czegoś co zostanie z tobą na długo po opuszczeniu pokoju, czegoś co zmieni twoje spojrzenie na pozornie zwykłe miejsca – to doświadczenie jest absolutnie obowiązkowe. Gorąco polecam wszystkim, którzy cenią połączenie dobrej rozrywki z autentyczną historią lokalną. To miejsce udowadnia, że escape roomy mogą być nie tylko formą rozrywki, ale także narzędziem edukacji i pamięci historycznej.
    Нещодавно відвідані кімнати:

    Загальний рейтинг: 9/10

    Обслуговування клієнтів: 10/10

    Інтер'єр: 10/10

    Складність: Середній

    Квест-кімната - Leśna Chatka Wiedźmy
    Leśna Chatka Wiedźmy

    "Leśna Chatka Wiedźmy" – czyli co by było, gdyby Jaś i Małgosia mieli smartfony, ale i tak dali się złapać!

    18.11.25 | дата візиту: 12.10.25

    Znacie tę bajkę o dwójce dzieciaków, które zignorowały wszystkie czerwone flagi i weszły do chatki Baby Jagi? No to wyobraźcie sobie, że tym razem w tej roli jesteście WY – ludzie, którzy przeczytali ostrzeżenie "Teren Baby Jagi - wstęp tylko dla istot o magicznej naturze" i pomyśleli sobie "eee, co nam zrobią baśniowe postaci?". Spoiler alert: mogą zrobić bardzo dużo, zwłaszcza jeśli chodzi o sprawdzenie waszej inteligencji emocjonalnej i zdolności logicznego myślenia pod presją czasu!
    Cała przygoda zaczyna się od znalezienia wiekowej księgi, co brzmi jak początek każdego złego pomysłu w historii literatury fantasy. Ale czy to was powstrzymało? Oczywiście, że nie! I właśnie dlatego po chwili siedzicie w chatce wiedźmy, zastanawiając się, czy wasz testament jest aktualny i czy mama będzie dumna, gdy dowie się, jak skończyliście. Bo Baba Jaga, w przeciwieństwie do współczesnych influencerów kulinarnych, nie zaprasza was na kolację żebyście jedli – zaprasza was, żebyście BYLI kolacją. Subtelna, ale istotna różnica!
    No ale wróćmy do sedna – tego escape roomu. Jeśli myślicie, że to jest po prostu pokój z kilkoma kłódkami i narysowaną na ścianie miotłą, to macie się czego uczyć. To jest dosłownie przeniesienie się do świata baśni, tylko tej wersji dla dorosłych, gdzie oprócz cukierków czekają was prawdziwe wyzwania intelektualne. Już od samego progu wita was atmosfera, która sprawia, że zapominacie o swoim nudnym, współczesnym życiu pełnym faktur i spotkań Teams. Muzyka w tle, tajemnicze odgłosy lasu, przygaszone światło, pachnące zioła i te wszystkie małe detale, które normalnie człowiek by przeoczył, a tutaj każdy centymetr ma swoje znaczenie. To jest ten poziom dopracowania, gdzie scenografia kończy się dosłownie na suficie, a nie na wysokości linii wzroku leniwego dekoratora.
    Mroczno-cukierkowa estetyka tego miejsca to coś, co musi doświadczyć każdy fan klimatycznych wnętrz. Z jednej strony czujecie się jak w bajce, z drugiej macie świadomość, że jesteście w siedzibie Baby Jagi, czyli osoby o wątpliwej reputacji kulinarnej i jeszcze bardziej wątpliwych metodach gościnności. Ten kontrast sprawia, że emocje są autentyczne – nie musicie udawać strachu czy ekscytacji, bo one po prostu są. A przechodząc przez kolejne części pokoju, scenografia subtelnie się zmienia i zaskakuje nowymi elementami, co tylko potęguje wrażenie, że faktycznie znajdujecie się w magicznym, żywym miejscu, a nie w wynajętym lokalu w centrum miasta.
    Teraz przejdźmy do tego, co w Jasiu i Małgosi nigdy nie miało sensu – jak dwójka dzieciaków pokonała potężną wiedźmę? W bajce wystarczyłopchnięcie, tutaj musicie naprawdę użyć głowy. Zagadki są tym elementem, który sprawia, że ten escape room to nie tylko ładna dekoracja, ale prawdziwe wyzwanie. Są logiczne, różnorodne i – co najważniejsze – idealnie wpasowane w całą historię. Nie ma tu sytuacji "a teraz rozwiążcie równanie kwadratowe, bo tak", tylko wszystko ma swoje uzasadnienie fabularne. Niektóre zagadki pójdą wam zaskakująco szybko i poczujecie się jak geniusze, przy innych zatrzymacie się na dłużej i będziecie się zastanawiać, czy czasem nie jesteście dalekimi krewnymi tego głupiego Jasia z bajki. Ale prawda jest taka, że zazwyczaj chodzi o gapiostwo albo o to, że zagadka jest tak pomysłowa, że trzeba myśleć nieszablonowo.
    Szczególną uwagę należy zwrócić na zagadki manualne oraz tę jedną – macie wiedzieć, którą – która jest tak oryginalna, że bez podpowiedzi prawdopodobnie spędzilibyście tam resztę życia. I właśnie tutaj wkracza system podpowiedzi, który zasługuje na osobny akapit w tej recenzji. Bo widzieliście różne systemy podpowiedzi: karteczki pod drzwiami, walkie-talkie, ekrany... ale to co wymyślili twórcy tego pokoju to po prostu majstersztyk. System jest tak genialnie wpleciony w klimat i fabułę, że każda podpowiedź nie tylko pomaga, ale i wywołuje uśmiech na twarzy. To jest ten rodzaj kreatywności, który sprawia, że nawet korzystanie z pomocy staje się częścią zabawy, a nie przyznaniem się do porażki. Baba Jaga najwyraźniej lubi sobie żartować z gości, zanim ich zje – albo w tym przypadku, zanim wypuści wolno.
    Co też zasługuje na ogromny plus, to obsługa tego miejsca. Wprowadzenie do gry buduje klimat od pierwszych sekund, a zakończenie rozgrywki jest tak samo starannie poprowadzone. Ale co najlepsze – po wyjściu z pokoju obsługa faktycznie chce z wami porozmawiać! Nie o pogodzie czy o tym, ile macie lat, tylko o samych zagadkach, o waszych odczuciach, o tym co was zaskoczyło. To jest ten rodzaj autentycznego zainteresowania, który sprawia, że czujecie się jak uczestnicy czegoś wyjątkowego, a nie kolejni klienci na liście.
    Podsumowując całość – "Leśna Chatka Wiedźmy" to jeden z tych escape roomów, które udowadniają, że ten rodzaj rozrywki może być prawdziwą sztuką. To nie jest kolejny pokój z kłódkami i wyczerpanym tematem, tylko starannie skonstruowane doświadczenie, które angażuje wszystkie zmysły i pozostawia uśmiech na twarzy jeszcze długo po wyjściu. Jaś i Małgosia uciekli z chatki Baby Jagi z traumą na całe życie, wy wyjdziecie z chęcią powrotu i przetestowania pozostałych pokojów. I to chyba najlepsza rekomendacja, jaką można dać – że chce się wrócić do miejsca, z którego bohaterowie bajki uciekali w popłochu, przysięgając sobie, że nigdy więcej nie zbliżą się do żadnego piernikowego domu.
    Нещодавно відвідані кімнати:

    Загальний рейтинг: 10/10

    Обслуговування клієнтів: 10/10

    Інтер'єр: 10/10

    Складність: Середній

    Квест-кімната - Napad na bank -  Dziki Zachód
    Napad na bank - Dziki Zachód

    Napad stulecia na Dzikim Zachodzie

    04.11.25 | дата візиту: 12.10.25

    Достовірний огляд

    Yeehaw, kowboje i kowgirle! Jeśli kiedykolwiek marzyliście o tym, żeby poczuć się jak prawdziwi desperados planujący skok życia, to ten escape room to strzał w dziesiątkę – i to bez wyciągania colta! Od momentu przekroczenia progu czuje się, że trafiło się do autentycznego miasteczka z Dzikiego Zachodu. Zapach świeżego drewna unosi się w powietrzu (tak, NAPRAWDĘ pachnie drewnem!), a każdy detal – od rekwizytów po ścieżkę dźwiękową – sprawia, że zapomina się o XXI wieku. To nie jest żaden pośpieszny cosplay westernu, tylko perfekcyjnie oddany klimat, gdzie każdy element dekoracji ma swoje miejsce i sens. Jak mawiali starzy rewolwerowcy: diabeł tkwi w szczegółach, a tutaj te szczegóły są po prostu rewelacyjne!

    Przygotujcie się na prawdziwy mental workout! Zagadki są nie tylko logiczne i intuicyjne, ale przede wszystkim westernowe do szpiku kości. Wszystko tworzy spójną całość – żadnych przypadkowych łamigłówek wrzuconych "bo muszą być". Niektóre zagadki są wielopołączeniowe i wymagają solidnego wysilenia szarych komórek, inne stawiają na spostrzegawczość (uwaga: istnieje realne zagrożenie dostania rogów!). Czy niektóre schematy się powtarzają? Może odrobinę, ale gdy jest się tak wciągniętym w klimat, to szczerze mówiąc – kogo to obchodzi? Frajda jest ogromna, a rozwiązywanie kolejnych zagadek daje prawdziwą satysfakcję. Zagadek jest naprawdę sporo, więc nawet we dwójkę będziecie mieli co robić przez cały czas!

    Trzeba uczciwie przyznać – pokój nie jest przestronny jak preria. W pięć osób robi się ciasno ALE – przestrzeń jest świetnie wykorzystana i ani centymetr nie idzie na marne!

    Specjalne podziękowania dla mistrzyń gry ,które wprowadzają graczy w klimat z prawdziwą pasją! Są przesympatyczne, pomocne, a po grze chętnie poświęcą czas na przemiłą rozmowę. A wprowadzenie do pokoju? Genialne magia zaczyna się jeszcze przed otwarciem drzwi!

    Czy warto napaść na ten bank? Absolutnie! To pokój wykonany z prawdziwym pietyzmem, gdzie każdy element został dopracowany do perfekcji. Najwyższy czas założyć kapelusz, sprawdzić czy naboje w rewolwerze i ruszyć po łupy! Pamiętajcie tylko: na Dzikim Zachodzie liczy się spostrzegawczość, więc oczy szeroko otwarte, partnerzy!
    Ми втекли з кімнати.
    Нещодавно відвідані кімнати:

    Загальний рейтинг: 10/10

    Обслуговування клієнтів: 10/10

    Інтер'єр: 10/10

    Складність: Середній

    Квест-кімната - Grobowiec Faraona
    Grobowiec Faraona

    Z życia Senedara

    13.10.25 | дата візиту: 12.10.25

    Достовірний огляд

    Wybraliśmy się w pięć osób do escape roomu "Grobowiec Faraona" z nastawieniem "no dobra, zobaczymy co tam mają". Wyszliśmy stamtąd z przekonaniem, że właśnie przeżyliśmy przygodę godną Indiany Jonesa, tylko bez węży (dzięki Bogu!) i z klimatyzacją (dzięki Bogu x2!). Jeśli kiedykolwiek marzyliście o tym, żeby zostać odkrywcą starożytnych tajemnic, ale jednocześnie nie chce wam się lecieć do Egiptu, zbierać funduszy na wyprawę i ryzykować przekleństw faraonów, mam dla was idealne rozwiązanie!
    Zanim weszliśmy do środka, myślałem sobie: "No tak, typowy escape room, pewnie będzie kilka puzzli i kartka z hieroglifami wydrukowana na drukarce". Ale to był BŁĄD! Pierwsze otwierane elementy piramidy sprawiły, że szczęka opadła mi tak nisko, że niemal zrobiłem sobie dodatkowy tunel w posadzce. To nie były żadne papierowe dekoracje przyklejone taśmą klejącą! To była solidna konstrukcja, która ruszała się z takim majestatem, że przez chwilę zastanawiałem się, czy przypadkiem nie uruchomiliśmy jakiegoś starożytnego mechanizmu, który obudzi mumię (na szczęście nie obudził, sprawdzałem!). Każde otwarcie nowego fragmentu było jak rozpakowywanie gigantycznego, najlepszego prezentu urodzinowego w życiu. Tylko że zamiast skarpetek od babci, dostawaliśmy dostęp do kolejnych tajemniczych komnat!
    Hieroglify na ścianach wyglądały tak autentycznie, że zacząłem się zastanawiać, czy właściciele escape roomu przypadkiem nie wykopali kawałka prawdziwej piramidy i nie przewieźli jej tu ciężarówką. Przez moment miałem ochotę zadzwonić do Zahariego Hawassa i poinformować go o nowym odkryciu archeologicznym! Realizm doznań był na takim poziomie, że jeden z naszej piątki (nie będę wymieniać nazwisk, ale rymuje się na "Marek") przez dziesięć minut próbował odczytać prawdziwe hieroglify ze ściany, zanim zorientował się, że to część dekoracji, a nie zagadka. Ale szczerze? Rozumiem go w stu procentach, bo to wyglądało TAK dobrze! Czułem się jakbym był w programie Discovery Channel, tylko lepiej, bo mogłem dotykać eksponatów, co w prawdziwym muzeum kończyłoby się wizytą u ochrony.

    Genialne połączenie historii ze współczesnością tworzyło taki ciekawy mix, że czułem się jak w filmie Indiana Jones, który wpadł na akcje. Z jednej strony czułeś się jak odkrywca sprzed wieków, z drugiej miałeś poczucie, że jesteś w najbardziej zaawansowanym technicznie grobowcu, jaki kiedykolwiek powstał. To było jak jedzenie pizzy z ananasem, teoretycznie nie powinno działać, ale jak już spróbujesz, to wow!
    Układ pomieszczeń był tak genialnie zaprojektowany, że naprawdę sprawiał wrażenie, jakbyśmy podróżowali we wnętrzu dużej, prawdziwej piramidy. Nie żadnej miniaturki, nie "sugestii" piramidy, ale faktycznego, rozbudowanego kompleksu komnat! Co chwilę otwierało się kolejne przejście i myślałem sobie: "No dobra, to już musi być koniec, ile tam jeszcze może być?". A tu niespodzianka, kolejny korytarz! Kolejna komnata! Kolejny kawałek tajemnicy do odkrycia! To było jak oglądanie serialu, gdzie każdy odcinek kończy się cliffhangerem, tylko że my byliśmy w środku akcji! Labirynt ten był na tyle skomplikowany, że w pewnym momencie zastanawialiśmy się, czy przypadkiem nie powinniśmy zostawić sobie nitki Ariadny, żeby móc wrócić (ale to by było greckie, nie egipskie, więc odpuściliśmy ten pomysł). Poczucie dezorientacji było tam idealne, na tyle, żeby czuć się jak prawdziwy odkrywca, ale nie na tyle, żeby się zagubić na zawsze i zostać nowym eksponatem.
    Mechanika zagadek, mogę to określić tylko jednym słowem, TURBO! Każda zagadka była jak precyzyjnie wyważony mechanizm zegarowy. Nie za łatwa, bo wtedy byłoby nudno, nie za trudna, bo wtedy bylibyśmy tam do dziś, ale w sam raz, żeby poczuć się jak geniusz, kiedy w końcu ją rozwiązaliśmy! Co najważniejsze, zagadki były perfekcyjnie dopasowane do tematyki. Wyglądały i działały tak, jakby egipscy inżynierowie osobiście wykuli je z kamienia i zostawili instrukcję obsługi zapisaną hieroglifami, którą oczywiście zgubił jakiś praktykant trzy tysiące lat temu, ale to inna historia. Nie było tam żadnych bezsensownych łamigłówek w stylu "znajdź pin do kłódki na karteczce przyklejonej taśmą pod stołem". Nie! Każdy element był przemyślany, logiczny i egipski. Kiedy rozwiązywaliśmy kolejną zagadkę, czuliśmy się jakbyśmy naprawdę odkrywali tajemnice starożytnej cywilizacji, a nie tylko zgadywali czterocyfrowy kod!
    I tu najlepsza część: pomieszczenia nie były przeładowane zagadkami! To jest coś, co wiele escape roomów robi źle, wpychają tyle zagadek na metr kwadratowy, że człowiek nie wie, gdzie zacząć, a gdzie skończyć. Tutaj było inaczej. Mogliśmy naprawdę poczuć się jak odkrywcy piramidy, a nie jak uczestnicy teleturnieju "Jeden z dziesięciu". Miałem czas, żeby się rozejrzeć, podziwiać detale, poczuć atmosferę. To nie był wyścig z czasem w stylu "szybko, szybko, następna zagadka!", to była prawdziwa ekspedycja archeologiczna! Tyle że bez kurzu, upału i ryzyka mumiej zemsty, same plusy!
    A żeby było jeszcze lepiej, mieliśmy aż siedemdziesiąt pięć minut na całą przygodę! To nie była żadna gonitwa z czasem, gdzie ledwo zdążasz pomyśleć, a tu już trzeba biec do następnej zagadki. Nie, tutaj mogliśmy naprawdę delektować się każdym momentem, każdym odkryciem, każdym tajemniczym mechanizmem. I wiecie co? Wyszliśmy z pokoju około trzydziestu minut przed końcem czasu! Tak, dobrze słyszycie, trzydzieści minut! Nie dlatego, że było za łatwo (bo nie było!), ale dlatego, że wszystko było tak logiczne, tak dobrze przemyślane i tak perfekcyjnie prowadzone przez Panią Martynę, że po prostu wszystko pięknie nam szło. To było jak taniec, gdzie każdy krok jest idealnie zsynchronizowany. Czuliśmy się jak prawdziwi profesjonalni archeolodzy, którzy wiedzą, co robią! A fakt, że udało nam się ukończyć misję z takim zapasem czasu, tylko dodał nam skrzydeł i sprawił, że czuliśmy się jeszcze bardziej jak bohaterowie!
    Pełna radość z odkrywania udzielała się wszystkim, od najmłodszych po największych członków naszej pięcioosobowej ekipy. A uwierzcie mi, gdy mówię "wszyscy", to naprawdę mam na myśli WSZYSTKICH! Najmłodsza z nas skakała z radości przy każdym odkryciu jak gdyby znalazła złoty skarb faraona (technicznie rzecz biorąc, może znalazła? Nie pamiętam, czy oddaliśmy wszystko...). Najstarszy z nas uśmiechał się jak dziecko na Gwiazdkę. Reszta z nas była gdzieś pomiędzy, ale wszyscy jednakowo podekscytowani! Nie byliśmy grupą ludzi grających w grę. Byliśmy odkrywcami. Byliśmy zespołem archeologów, którzy właśnie dokonali odkrycia stulecia! I to uczucie było absolutnie bezcenne. Lepsze niż znalezienie dwudziestozłotówki w kieszeni zimowej kurtki latem, a to jest naprawdę dobre uczucie!
    A teraz czas na prawdziwą gwiazdę wieczoru, Panią Martynę! Panie i Panowie, jeśli mogłabym zatrudnić tę kobietę do prowadzenia mojego życia codziennego, zrobiłabym to bez wahania. Mistrzyni gry, która rewelacyjnie wprowadziła nas w historię z takim zaangażowaniem, jakby sama była egipską kapłanką wtajemniczającą nas w pradawne misteria! Jej wprowadzenie było tak dobre, że przez moment zapomniałem, że jesteśmy w escape roomie, a nie na prawdziwej wyprawie archeologicznej finansowanej przez National Geographic. Opowiadała historię z taką pasją, że aż chciało się uwierzyć, że zaraz spotkamy ducha faraona (na szczęście nie spotkaliśmy, moje nerwy nie wytrzymałyby!). Ale to nie wszystko! Perfekcyjnie dbała o naszą dobrą zabawę przez cały czas. Podpowiadała dokładnie tyle, ile trzeba (nie za mało, nie za dużo, złoty środek!), dopingowała, śmiała się razem z nami i sprawiała, że czuliśmy się jak prawdziwi bohaterowie tej przygody. Gdyby wszystkie wycieczki szkolne były prowadzone z takim zaangażowaniem jak Pani Martyna prowadzi sesje w escape roomie, to wszyscy bylibyśmy profesorami historii z trzema doktoratami. Kobieta ma talent nie tylko do prowadzenia gry, ale do tworzenia magii!
    Ten pokój zrobił na nas ogromne wrażenie. I kiedy mówię "ogromne", to nie mam na myśli "fajne" czy "niezłe". Mam na myśli wrażenie w stylu "o tym będę opowiadał wnukom za pięćdziesiąt lat" (jeśli jeszcze wtedy będę pamiętał, gdzie mieszkam, ale to już inna kwestia). Śmiem twierdzić, i jestem gotów stawić na to moją kolekcję kubków z nadrukami, że to jest chyba najlepszy pokój w temacie egipskim, jaki można znaleźć w tym kraju! A może i nie tylko w tym kraju! Może w Europie! A może na świecie! (Dobra, przesadzam, nie byłem we wszystkich, ale załóżmy, że tak).

    Jeśli macie ochotę poczuć się jak prawdziwi archeolodzy, odkrywcy tajemnic, poszukiwacze przygód i bohaterowie własnej historii, ale jednocześnie nie chce wam się jechać do Egiptu (bilety drogie, daleko, gorąco), nie macie ochoty na prawdziwe klątwy faraonów (wolicie żyć, rozumiem), cenicie sobie klimatyzację (mądre podejście) i lubicie, kiedy wszystko działa jak należy (a nie jak czterotysięczne ruiny), to musicie tam zajrzeć!

    Polecamy z całego serca i wszystkich hieroglifów, jakie widzieliśmy na ścianach! Wyszliśmy stamtąd z takimi uśmiechami na twarzach, że ludzie na ulicy pytali, czy wygraliśmy w lotto. A my wygraliśmy coś lepszego, wygraliśmy wspomnienie na całe życie i historię, którą będziemy opowiadać przy każdej okazji (i bez okazji też, miejmy się szczerzy). Wyszliśmy stamtąd z takim poczuciem spełnienia, że przez następne trzy dni chodziliśmy z dumnie podniesionymi głowami, jakbyśmy właśnie zdobyli Mount Everest. Tylko że zamiast góry, zdobyliśmy piramidę. I zamiast zmarzniętych palców, mieliśmy tylko lekko zmęczone mózgi (w dobrym tego słowa znaczeniu!).
    Ми втекли з кімнати.
    Нещодавно відвідані кімнати:

    Загальний рейтинг: 10/10

    Обслуговування клієнтів: 10/10

    Інтер'єр: 10/10

    Складність: Середній

    Квест-кімната - Piracka Tawerna
    Piracka Tawerna

    "Piracka Tawerna" - gdy rozgrzewka okazuje się pełnoprawnym treningiem bokserskim dla mózgu

    08.10.25 | дата візиту: 19.07.25

    Wiecie, jak to jest, gdy idziecie na siłownię "tylko się rozgrzać" przed właściwym treningiem, a potem okazuje się, że rozgrzewka była intensywniejsza niż połowa waszych normalnych sesji? No właśnie. "Piracka Tawerna" to dokładnie taka sytuacja, tylko zamiast mięśni trenujecie szare komórki.
    eftxTawerna jest niewielka, ale wykorzystana tak efektywnie, że ażvvc chce się pytać projektantów o wskazówki dotycgx2qzące organizacji własnego mieszkania. To dowód na to, że nie potrzeba gigantycznych pomieszczeń, żeby stworzyć coś naprawdę dobrego - wystarczy pomysł, pasja i najwyraźniej budżet, który nie został wydany na tanie rekwizyty z chińskich hurtowni. Wystrój jest tak dopracowany, że gdyby nie podejrzany brak spoconych brodaczy i rozlanego piwa, spokojnie można by tu usiąść i zamówić kufel grogu. Wszystko wygląda autentycznie, klimatycznie i po prostu cholernie profesjonalnie. Oświetlenie i dźwięki dopełniają całości tak perfekcyjnie, że naprawdę czujecie się jak w portowej spelunie, gdzie właśnie odbywała się niezła pijacka burda.
    Historia jest wystarczająco ciekawa, żeby nas motywować, świetnie łączy się z "Morskimi Opowieściami" jako ich prequel, a narracja i oprawa dźwiękowa prowadzą nas przez rozgrywkę z gracją doświadczonego przewodnika. To typowo escapowa fabuła, która na dłużej w pamięci nie zagości, ale swoje zadanie spełnia w stu procentach.
    Zagadki były prawdziwym festiwalem dla mózgu, gdzie każde rozwiązanie przynosiło taką satysfakcję, że aż chciało się robić zwycięskie pompki i wykrzykiwać przechwałki o własnym geniuszu jak King Bruce Lee Karate Mistrz. Pokój jest naszpikowany łamigłówkami jak rosyjska ambasada podsłuchami, a to wszystko w małej przestrzeni i bez ani jednej kłódki. Nieliniowość oznacza, że cały czas macie coś do roboty, a zagadki są na tyle zróżnicowane i czasem podchwytliwe, że trzeba naprawdę trzymać skupienie.
    Są tu łamigłówki matematyczne wymagające prawdziwej rozkminki, są takie, gdzie trzeba kojarzyć fakty jak detektyw na tropie mordercy, są zaskakujące, są wymagające... jednym słowem, jest pełen wachlarz możliwości do wykazania się. Poziom trudności jest raczej dla bardziej doświadczonych graczy - dwie czy trzy zagadki potrafią dać porządnego kopa nawet wyjadaczom escape roomów. Czasu jest niewiele, zagadek całkiem sporo, więc dynamika i emocje gwarantowane. To nie jest pozycja dla kompletnych nowicjuszy, chyba że lubicie wyzwania na poziomie "rzucenie się na głęboką wodę".
    Wykonanie zagadek jest piękne, efekty sympatyczne, a kalibacja trudności naprawdę dobrze przemyślana.
    Нещодавно відвідані кімнати:

    Загальний рейтинг: 9/10

    Обслуговування клієнтів: 10/10

    Інтер'єр: 10/10

    Складність: Середній

    Квест-кімната - Morskie Opowieści
    Morskie Opowieści

    "Płynie okręt przez odmęty, Nie zwyczajny - lecz zaklęty: Pokład pusty, burta pusta, Poprzez burtę fala chlusta"

    08.10.25 | дата візиту: 19.07.25

    Wiesz, że wchodzisz do naprawdę dobrego escape roomu, gdy zamiast myśleć "okej, gdzie tu schowali kod", myślisz "czekaj, czy mogę tu po prostu zostać i założyć sobie mieszkanie?". "Morskie Opowieści" to dokładnie taki przypadek - twórcy najwyraźniej dostali pytanie "ile pieniędzy chcecie włożyć w dekoracje?" i odpowiedzieli "TAK". Wszystkie pieniądze. Nawet te, które jeszcze nie zostały wydrukowane.

    Scenografia jest tak dopracowana, że szczerze mówiąc, mogliby sprzedawać bilety po prostu na zwiedzanie z przewodnikiem, a ludzie i tak by się ustawiali w kolejce. To jest ten rodzaj wystroju, gdzie każdy zakątek, każda dziurka w ścianie ma swoje miejsce w tej pirackie układance. A co najlepsze - twórcy rozumieją coś fundamentalnego, czego wiele escape roomów nie ogarnia: światło i cień to nie wrogowie, to narzędzia! W tym pokoju ciemne miejsca są ciemne, bo mają być tajemnicze, a nie dlatego, że firma oszczędzała na żarówkach i próbuje to ukryć jako "klimat".

    Elektronika działa tak płynnie, że aż podejrzewam, iż w ścianach mieszka zespół inżynierów z NASA, którzy wszystko pilnują. Każda zagadka jest jak mały prezent do rozpakowania - różnorodne, niebanalne, piracko-tematyczne i co najważniejsze, sprawiające, że naprawdę chce się je rozwiązywać. Nie ma tu sytuacji "dobra, znowu ktoś schował czterocyfrowy kod pod książką". Zamiast tego jest "o matko, czy to właśnie...?! TAK, TO DZIAŁA!". Momentami szczęka opada tak często, że można się zastanawiać, czy nie trzeba będzie po wyjściu odwiedzić ortodontę. A papuga? Papuga jest genialnym dodatkiem, choć jej głos brzmi jakoś podejrzanie znajomo ;)

    Sama opowieść jest sensowna, logiczna, prowadzi nas od punktu A do punktu B, a na końcu wiemy, co się właściwie wydarzyło.

    Poziom trudności jest wyważony jak dobrze załadowany statek piracki - nie za łatwo, żeby było nudno, nie za ciężko, żeby wychodziło się sfrustrowanym. Choć uwaga - pokój jest tak nowy i tak pełen elektroniki, że czasem trzeba nie tylko wiedzieć CO zrobić, ale też JAK to zrobić z chirurgiczną precyzją, żeby mechanizmy uznały nasz wysiłek za godny nagrody. To trochę jak przekonywanie temperamentnego papugi pirata, żeby powtórzyła właściwe hasło - trzeba znać nie tylko słowa, ale i odpowiedni ton głosu.

    Podsumowując: "Morskie Opowieści" to escape room, którym inne pokoje chciałyby być, gdy dorosną. To pozycja obowiązkowa nie tylko dla miłośników pirackich klimatów, ale generalnie dla każdego, kto lubi, gdy ktoś naprawdę się przyłożył do swojej roboty. Jedyne ostrzeżenie - po wyjściu wszystkie inne escape roomy mogą wydawać się... skromniejsze. Ale hej, przynajmniej będziecie wiedzieć, że istnieje coś takiego jak standard "wszystkie monety klimatu włożone w jeden pokój". I że warto.
    Нещодавно відвідані кімнати:

    Загальний рейтинг: 10/10

    Обслуговування клієнтів: 10/10

    Інтер'єр: 10/10

    Складність: Середній

    Квест-кімната - Świątynia Złotego Słońca
    Świątynia Złotego Słońca

    Lara Jones

    08.10.25 | дата візиту: 06.10.25

    Достовірний огляд

    No dobrze, przyznaję się bez bicia - kiedy usłyszeliśmy "świątynia", "skarb" i "azteckie tajemnice", w głowie natychmiast rozbrzmiał nam ten kultowy motyw z Indiana Jonesa.

    Wchodząc do Świątyni Złotego Słońca czujecie, autentyczny klimat wyprawy do dżungli, gdzie oświetlenie i kolory są dobrane tak, żeby rzeczywiście poczuć się jak w starym dobrym filmie przygodowym, a nie na koncercie techno w ruinach Majów.
    Przestrzeń pokoju jest naprawdę przemyślana i spójna, jakby projektanci najpierw stworzyli całą historię, a potem dopiero zaczęli rozkładać zagadki. I tych zagadek jest akurat tyle, żeby czteroosobowy zespół czuł się zajęty, ale nie przytłoczony. Nikt tu nie stoi z boku, patrząc jak reszta się męczy, bo każdy znajdzie coś dla siebie. Poziom trudności? Nazwalibyśmy to "średni plus", co w praktyce oznacza, że nie będziecie się czuć jak na egzaminie z fizyki kwantowej, ale też nie jak na placu zabaw dla przedszkolaków. Początek liniowy rozkwita w pracę całego zespołu w późniejszym etapie rozgrywki.

    Szczególną uwagę trzeba zwrócić na mechaniczne rozwiązania w tym pokoju. Macie tam kilka naprawdę fajnych mechanizmów, które działają według zasady "widzisz co się zaraz stanie, ale i tak się cieszysz jak małe dziecko, gdy to się faktycznie dzieje". To trochę jak z fajerwerkami - wiesz, że za chwilę wybuchną, ale nadal robisz "oooh" i "aaah" gdy to się wydarza. I nie, nie jest w tym nic złego, to po prostu dobrze zaprojektowana Scenografia zachwyca detalami - widać, że ktoś naprawdę przejmował się tym, żeby każdy element pasował do całości. Nie dostajecie tutaj klasycznych kłódek z hasłami, tylko rozwiązania, które faktycznie sprawiają, że czujecie się jak prawdziwi odkrywcy, nie jak amatorzy łamiący szafki w szkole. A ten efekt wow? Jest i to nie jeden raz.

    Jeśli kiedykolwiek marzyliście o tym, żeby poczuć się jak Indiana Jones czy Lara Croft, tylko bez ryzyka ugryzienia przez jadowite węże lub upadku z klifu, to jest to wasza szansa. Świątynia Złotego Słońca to taki escape room, który udowadnia, że można zrobić pokój o oklepanej tematyce i wciąż zaskoczyć graczy.
    Jedyne pytanie brzmi: czy wasza drużyna znajdzie złoty posąg, czy zostanie w labiryncie korytarzy na zawsze? No dobra, żartuję, zawsze was wypuszczą po czasie. Chyba.
    Ми втекли з кімнати: 43 хвилини
    Нещодавно відвідані кімнати:

    Загальний рейтинг: 9/10

    Обслуговування клієнтів: 10/10

    Інтер'єр: 10/10

    Складність: Середній

    Квест-кімната - Grobowiec Anubisa
    Grobowiec Anubisa

    Jak zostaliśmy grabieżcami grobowców (legalnie)

    08.10.25 | дата візиту: 06.10.25

    Достовірний огляд

    Pozwólcie, że zacznę od ostrzeżenia: ten pokój jest jak portal czasoprzestrzenny, tyle że zamiast budki telefonicznej macie drzwi z napisem "Anubis". Wchodzicie zwykłymi Kowalskimi, a wychodzicie z poczuciem, że właśnie okradliście faraona i jeszcze wam za to dziękowano. Starożytny klimat jest tu tak autentyczny, że zaczynacie się zastanawiać, czy przypadkiem nie powinniście zostawić butelek po wodzie przy wejściu, żeby nie namieszać w linii czasowej.

    Twórcy najwyraźniej podeszli do projektu z mentalnym nastawieniem "albo robimy to porządnie, albo wcale". Wybrali to pierwsze i można im tylko za to poklepać po plecach. Każdy szczegół został dopracowany z taką precyzją, że gdyby sam Anubis wszedł do środka, prawdopodobnie pomyślałby sobie "hej, nieźle odtworzone, prawie jak u mnie w domu przed pięcioma tysiącami lat". Czujecie się tam jak w prawdziwym grobowcu, tyle że z mniejszym ryzykiem klątwy mumii i większą szansą na wyjście na kawę po rozgrywce.

    Pokój jest średnio zaawansowany, co brzmi trochę jak "średnio pikantne" w kebabiarni, prawda? W praktyce oznacza to, że jeśli już wcześniej gdzieś uciekaliście z zamkniętych pomieszczeń, niektóre mechanizmy będą dla was jak stare znajome. Pomyślicie sobie "aha, to działa TAK", kiwnięcie głową, szybkie rozwiązanie i dalej w tango. Z drugiej strony, jeśli to wasza pierwsza przygoda z escape roomem, nie martwcie się, nikt was tutaj nie rzuci na głęboką wodę bez kółka ratunkowego. To idealna opcja dla tych, którzy nie chcą czuć się ani jak przedszkolaki na zajęciach z matematyki, ani jak studenci na egzaminie z teorii względności.

    Teraz uwaga, bo tu robi się naprawdę ciekawie. Zagadki w tym pokoju są tak różnorodne, że gdyby escape roomy miały swój Netflix, Anubis byłby sekcją "dla Ciebie". Nie dostajecie tu monotonnej zabawy w "znajdź klucz numer siedemnaście", tylko prawdziwą menażerię łamigłówek. Mechanizmy są nieoczywiste, co w tłumaczeniu na ludzki język oznacza, że będziecie stać przed jakimś obiektem i myśleć "co ja mam z tym zrobić, zjeść to?" A potem, gdy już kliknie, poczujecie taką satysfakcję, że chce wam się zrobić zwycięski taniec jak po zdobyciu gola w finale mistrzostw świata. To dokładnie to uczucie sprawia, że ludzie wracają do escape roomów zamiast siedzieć w domu i scrollować memy.

    Ale prawdziwą wisienką na torcie jest obsługa. Wiecie, jak to jest w różnych miejscach rozrywki, prawda? Czasem masz wrażenie, że pracownik wolałby być dosłownie wszędzie indziej, może na przykład u dentysty. Tutaj jest kompletnie inaczej. Prowadzący są jak Golden Retrievery escape roomowego świata, pełni entuzjazmu i autentycznej radości z tego, co robią. Widać po nich, że dla nich to nie jest tylko praca od ósmej do szesnastej, tylko prawdziwa pasja. Można powiedzieć, że ich zaangażowanie jest tak namacalne, że moglibyście je dotknąć, gdyby nie było to dziwne. To właśnie tacy ludzie sprawiają, że całe doświadczenie przeskakuje z poziomu "fajnie było" na "kiedy wracamy?"

    Podsumowując to wszystko w jednym zdaniu, które brzmi jak rada od mądrzejszego kolegi: wpadnijcie do Anubisa i sprawdźcie to na własnej skórze, bo opowiadanie o escape roomie jest trochę jak opowiadanie o dowcipie, nigdy nie brzmi tak dobrze jak oryginał. Gwarantujemy, że nie pożałujecie, a jedynym skutkiem ubocznym będzie prawdopodobnie chęć odwiedzenia wszystkich pozostałych pokoi w Tarapatach. Ostrzegaliśmy was.
    Нещодавно відвідані кімнати:

    Загальний рейтинг: 8/10

    Обслуговування клієнтів: 10/10

    Інтер'єр: 9/10

    Складність: Середній

    Квест-кімната - Klinika Śmierci
    Klinika Śmierci

    na sygnale

    07.10.25 | дата візиту: 06.10.25

    Достовірний огляд

    Ten pokój wywarł na nas wrażenie silniejsze niż espresso po bezsennej nocy. Wchodzicie i od razu czujecie, że wasze ubezpieczenie na życie może okazać się przydatne. Powietrze pachnie czymś pomiędzy sterylnością szpitala a... no cóż, lepiej nie pytajcie. Klimat i wystrój pokoju idealnie wpasowują się w mroczną, tajemniczą fabułę, tworząc atmosferę pełną napięcia i niepewności. Ściany szepczą historie pacjentów, którzy najwyraźniej zapomnieli podpisać deklarację wyjścia na własną odpowiedzialność. Scenografia jest tak dopracowana, że zaczęłam/em się zastanawiać, czy przypadkiem nie zapisałam/em się na prawdziwą wizytę lekarską. Spoiler: nie chcecie tutaj leczyć migreny! 🩺

    Już od pierwszych chwil czuliśmy się jak bohaterowie ekscytującej opowieści rodem z mrocznego thrillera medycznego, a atmosfera była pełna tajemnic i niespodzianek. Od zakurzonych dokumentów pacjentów, którzy... no cóż, z pewnością nie opuścili kliniki o własnych siłach, po narzędzia, które na pewno nie służyły do leczenia - widać duży wkład MG, którzy włożyli mnóstwo pracy na dopracowanie szczegółów. Zagadki są bardzo zróżnicowane i ich rozwiązanie wymaga od nas spostrzegawczości, odpowiedzi nie są banalne, ani nie widnieją jednoznaczne podpowiedzi. To nie są zagadki typu "znajdź klucz pod dywanem". O nie, nie! Tu trzeba MYŚLEĆ. I nie takiego "hmmm, zastanówmy się chwilę" myślenia, ale "ZDZWOŃ PO MOJEGO PSYCHOLOGA, BO MÓZG MI PŁONIE" myślenia! 🧠🔥 Nad ich rozwiązaniem musimy pomyśleć, skupić się i dać coś od siebie.

    Zagadki są różnorodne i przemyślane, o zróżnicowanym poziomie trudności – od łatwiejszych, które wprowadzają w fabułę, po bardziej skomplikowane, które wymagają kreatywności i współpracy. Każda zagadka jest jak cebula - ma warstwy (i może przyprawić was o płacz). Rozwiązania są tak wplecione w fabułę, że momentami nie wiadomo, czy rozwiązujesz zagadkę, czy odkrywasz zbrodnie przeciwko ludzkości. Prawdopodobnie jedno i drugie. Pokój posiadał rozwiązania, których wcześniej nie spotkałam, więc jest to dla mnie ogromny plus. Pokój mimo tego, że jest liniowy, posiada w zanadrzu tyle elementów, że każdy jest w stanie czymś się zająć. Tutaj również nie ma dużej powierzchni, ale zagadek jest naprawdę dużo. To nie jest sytuacja "jeden myśli, reszta stoi i patrzy". Nie, nie. Tu każdy pracuje jak w ulu, tylko że zamiast miodu produkujecie adrenalinę! Uwierzcie mi, współpraca to nie opcja w tym pokoju- to konieczność! Bo jak jeden grzebie w podejrzanej szafce, drugi rozszyrowuje dokumenty rodem z kryminału, a trzeci próbuje nie zemdleć z wrażenia.

    Właściciel to prawdziwi pasjonaci - widać, że włożył w ten pokój serce (miejmy nadzieję, że metaforycznie). Detale są dopracowane perfekcyjnie. Podpowiedzi są dawane w sposób, który nie rujnuje zabawy, ale ratuje was przed szaleństwem. Dzięki nim udało nam się świetnie bawić, rozwiązać wszystkie zagadki i zakończyć grę z sukcesem.
    Gorąco polecamy wszystkim, którzy szukają niezapomnianych wrażeń!
    Klinika Śmierci – to intrygująca rozgrywka, po której sprawdzacie puls… i cieszycie się, że wciąż go macie.
    Нещодавно відвідані кімнати:

    Загальний рейтинг: 8/10

    Обслуговування клієнтів: 10/10

    Інтер'єр: 9/10

    Складність: Жорсткий

    Сторінка 1

    Показати далі

    Привіт, наш веб-сайт використовує файли cookie, щоб усі його функції працювали належним чином.

    На додаток до необхідних, ми також використовуємо сторонні файли cookie, щоб ми могли використовувати сторонні аналітичні, соціальні медіа або маркетингові інструменти. Це означає, що дані, зібрані за їх допомогою, також обробляються постачальниками цих інструментів.

    Чи даєте ви згоду на використання файлів cookie, крім тих, які необхідні для роботи сайту, як описано в нашій політиці конфіденційності?

    Налаштування файлів cookie

    Тут ви можете змінити детальні налаштування файлів cookie, які використовуються на нашому сайті. Якщо ви погоджуєтеся на певний тип файлів cookie, це означає, що ви погоджуєтеся з тим, що дані, зібрані ними, будуть використовуватися адміністратором цього сайту, а також постачальником конкретного інструменту, який ми використовуємо - як описано в нашій політиці конфіденційності.

    Цей тип файлів необхідний для належного функціонування нашого сайту. Вони використовуються, зокрема, для таких функцій, як запам'ятовування браузером обраної користувачем країни, товарів у кошику або колірної теми сайту.

    Ці файли дозволяють нам зрозуміти, як користувачі пересуваються нашим сайтом. Одним з таких інструментів є Google Analytics, який дозволяє нам збирати анонімну інформацію про кількість відвідувань, використання певних функцій або тип користувацьких пристроїв. Завдяки їм ми можемо адаптувати сайт до потреб і можливостей різних користувачів.

    Інструменти Google, Facebook і Seznam.cz, які збирають інформацію про користувачів, яку ми можемо використовувати в маркетингових цілях.