daavcio

Wejdę do Ciebie tylko chwilkę, obiecuję... Muszę Cię... Ocalić!

Rewelacyjny pokój! Chodzę już trochę po Escape Roomach, zdarzało mi się wchodzić do różnych pomieszczeń, nawet miałem okazję opalać się na wyspie, ale do głowy innego człowieka wchodziłem po raz pierwszy. Obawiałem się troszeczkę, że pokój ten będzie nastawiony na "straszenie" i cała fabuła będzie bardzo płytka - bardzo pozytywnie się zaskoczyłem, gdy okazało się, że fabuła szła z nami przez cały pokój, a wszystko miało uzasadnienie i było ze sobą powiązane. Świetny scenariusz, naprawdę. :) Zagadki również były stricte związane z fabułą, co mi zawsze bardzo się podoba i za co pokój ten ma ode mnie olbrzymiego plusa! Jeśli chodzi o elementy horrorowe - strach się u nas pojawił, ale nie przekroczył on mojej granicy strachu (a podejrzewam, że mam taką średnią statystyczną), stąd uważam, że jeśli tylko ktoś nie zaczyna panikować pod wpływem strachu to może śmiało pozwolić sobie na pełną wersję pokoju. :) Sam pokój w sobie jest świetny, ale gdyby nie te elementy strachu to moim zdaniem straciłby trochę na wartości, więc zachęcam do brania pełnej wersji. :D

Po wyjściu z pokoju bardzo długo rozmawialiśmy z obsługą, wymienialiśmy swoje uwagi na temat pokoju i nie tylko. :D Bardzo dziękujemy za rozmowę, uwielbiam po wyjściu z pokoju gawędzić o tym co się podobało, co można byłoby zmienić itp. :)

Ode mnie jak najbardziej 10/10, polecam z całego serca!

Tym razem ekipa z TickTacka zabrała nas w podróż do starożytnego Egiptu, gdzie czekały na nas klątwy bogów oraz liczne pułapki zastawione przez budowniczych piramidy.

Wprowadzenie do gry jak zawsze rewelacyjne, pełne wielu zabawnych sytuacji - jednak nie dajcie się zwieść pozorom, ten pokój to nie jest bułka z masłem! Klimat starożytnego Egiptu został bardzo dobrze oddany, w tym pokoju nie doświadczymy kłódek, bo w tych czasach ich rzecz jasna nie było. :) Za to ogrom mechanizmów i logicznych zagadek, co zdecydowanie działa na korzyść pokoju. Poziom trudności tego pokoju jest na średnim/trudnym poziomie, warto mieć już kilka pokoi na koncie nim trafi się do Egiptu. Jeśli chodzi o ilość osób to rekomenduję 3, moim zdaniem to idealna liczba graczy niemal w ksżdym pokoju i tu nie jest inaczej. :D

Obsługa jest fantastyczna, właściwi ludzie na właściwym miejscu!

Myślę, że historia powstawania tego pokoju jest każdemu dobrze znana. Od siebie dodam, że pomysł właściciela pokoju (dalej nazywany Łukaszem :P), przy wsparciu bardzo wielu ludzi, którzy wsparli finansowo tę inicjatywę, a wreszcie przy wszelkiej pomocy w realizacji Łukaszowi jego bliskim i znajomym zaowocowało powstaniem naprawdę świetnego Escape Roomu! Dziękuję wszystkim jako pasjonat ER'ów, którzy się do tego przyczynili - jesteście naprawdę wielcy! :)

Po dotarciu na miejsce okazało się, że Łukasz to Łukasz, Łukasz to Łukasz, Magda to Łukasz, a tylko ja - Dawid to Dawid. Po wyjaśnieniu sobie kto jest kim okazało się, że brakuje z nami tylko dziadka, który coś spóźnia się na spotkanie. Zmartwieni tym faktem postanowiliśmy zorientować się czy aby dziadkowi nic się nie stało. W tym celu weszliśmy do jego ulubionego miejsca - garażu. No i się zaczęło...

Przyznam się szczerze, że kiedy zobaczyłem, że Łukasz współpracuje z Escepcją z Katowic (jeśli ktoś nie był to polecam sprawdzić) wiedziałem już, że ten pokój będzie świetny pod kątem zagadek, a przy tym bardzo logiczny. Nie zawiodłem się. Wszystkie zagadki leżały bardzo dobrze w klimacie pokoju oraz w fabule, która choć na pierwszy rzut oka prosta - okazała się być bardzo ciekawa. :) Pokój jest moim zdaniem na 2-3 osoby, w większym gronie może być ciut ciasno (co nie znaczy, że się nie da), poziom trudności zagadek jest dobrze zoptymalizowany, co oznacza, że zarówno grupy, które dopiero zaczynają swoją przygodę z pokojami, jak i te bardziej doświadczone znajdą tu coś dla siebie. :D

Po wyjściu z pokoju mieliśmy okazję porozmawiać z Łukaszem przez dobre 30min na temat pokoju oraz życia, pożartować, wymienić się spostrzeżeniami na temat Escape Roomów. Bardzo pozytywna i zakręcona osoba, zresztą, nie mogło być inaczej, skoro wymyśliła i zrealizowała to całe przedsięwzięcie.

Ode mnie ocena 10/10!

PS. Zazdroszczę wyjazdu do Bydgoszczy! :P

Chciałby powiedzieć każdy student, aby móc wymusić na profesorze pozytywną ocenę z egzaminu. :P Jestem właśnie po napisaniu opinii o Plugawym HOTelu, w której podkreślałem unikatowy styl firmy. W Profesorze Lipnitzkim nic się w tej materii nie zmienia! Kilka rewelacyjnych pomysłów, za które znowu muszę pogratulować kreatywności.

Ale po kolei. Przybyliśmy, aby pomóc naszej pani komisarz w odnalezieniu substancji, które porwał profesor Lipnitzki - przełożonej się nie odmawia, dlatego też czapki na głowę i wyruszamy na poszukiwania. I trafiamy do gabinetu profesora. Gabinet duży jak stodoła, a w nim - niewiele się znajduje. Być może profesor był wielkim minimalistą albo potajemnie urządzał dyskoteki wieczorami i zostawiał tyle wolnej przestrzeni, żeby było gdzie tańczyć ze studentkami. :D Być może - natomiast jeśli chodzi o pokój - czuć niewykorzystaną przestrzeń, przez co pokój wydawał się strasznie duży, a nie znajdowało się w nim zbyt wiele. Zagadki są dość trudne i czasochłonne, ilość czasu przeznaczona na ich rozwiązanie jest dobrze dobrana. I znowu - zagadki (dzyń! dzyń!) - 30 pokoi na koncie, a ja je widzę pierwszy raz! Za to brawa. Jedna z nich moim zdaniem przekombinowana, ale to nie ma takiego znaczenia. Pierwsza część pokoju spokojna, mozolna, a to co się dzieje dalej to istne pendolino. Pendolino, gdzie w skład wagonów wchodzą m.in. świetne zagadki, fantastyczne rozwiązania, współpraca, brud, klimat - wszystko czego może sobie wymarzyć taki zwariowany świr jak ja. :D No i motyw końcowy - też świetna robota!

Całość jednak nie jest tak idealna i różowa, kilka rzeczy moim zdaniem powinno być lepiej zrobiona, do kilku się muszę przyczepić - tak to jest, że im więcej się ma pokoi na koncie to tym więcej się widzi. Nie wpływają jednak one w znaczący sposób na jakość rozgrywki, która jest tutaj zapewniona. Ode mnie solidne 9/10, Śląsk pozdrawia Kraków!

PS. A, zapomniałem o obsłudze - nasza pani komisarz to równa babka! :D
PS2. Pokój raczej dla grup z pewnym doświadczeniem w pokojach (min. 5 - przy założeniu, że niektóre z nich były już średnie/trudne).

Wstrzymywałem się z tą opinią kilka dni, ale to dlatego, że niezwykle trudno mi go ocenić.

Firma Lock House ma swój unikatowy styl, proponuje wiele nowatorskich rozwiązań (bynajmniej ja się nigdy z takimi nie spotkałem) i moim zdaniem warto pójść do tego pokoju, aby zobaczyć na własne oczy co ma do zaoferowania w Plugawym Hotelu. Za te wszystkie pomysły - czapki z głów! Do teraz nie mogę wyjść z podziwu dla tak unikatowego podejścia do tematu. Jednakże z drugiej strony - w moim odczuciu ten pokój traci bardzo dużo na naprawdę prostych rzeczach i trochę dziwi mnie ten ogromny kontrast, ta różnica pomiędzy jakością i wykonaniem kolejnych zagadek, które biją z pokoju jako całości.

Po wyjściu z drugiego pokoju tej firmy (prof. L) mieliśmy okazję porozmawiać z właścicielem, a jednocześnie twórcą tego pokoju - notabene bardzo pozytywny i sympatyczny człowiek - o tych niedoskonałościach, które zauważyliśmy i podaliśmy kilka naszych pomysłów - mam nadzieję, że chociaż jeden z nich zostanie zrealizowany, bo moim zdaniem ma to szansę podnieść jakość pokoju. :D

Wracając do rzeczy. Nie mogę nie wspomnieć o jednej z pierwszych zagadek, która wymaga odrobiny szczęścia, którego nam niestety zabrakło. Liniowość pokoju w tym akurat momencie sprawiła, że w 3 osoby staliśmy w miejscu przez 15min modląc się do Boga o cud, który wreszcie nastał. Zagadkom zręcznościowym mówię TAK, zagadkom, gdzie ma się tak silnie ograniczony wpływ na to co się wydarzy - niestety NIE. :(

Poziom trudności pokoju oceniam jako trudny, chociaż wynika to w dużej mierze z jego nieschematycznej natury. My byliśmy w grupie 3-osobowej, lekko już doświadczonej (ja 30, reszta powyżej 10 pokoi) i mieliśmy problemy z wyjściem, chociaż jestem w stanie uwierzyć, że osoby mniej doświadczone mogą sobie z nim poradzić bez problemu - dużo zależy od sposobu myślenia. Na pierwszy raz zdecydowanie odradzam, po kilku pokojach na koncie (min. 5) myślę, że można spróbować swoich sił.

Trafiliśmy na pierwszy dzień w obsłudze tego pokoju przez naszą Mistrzynię Gry i choć było widać lekki stresik to nie przeszkodziło to zupełnie we wprowadzeniu nas w klimat i prowadzeniu przez pokój. :)

Reasumując, bo jak zwykle się rozpisałem - ten pokój bazuje na kilku naprawdę świetnych pomysłach, za które ode mnie naprawdę ogromny plus, jednakże występuje w nim kilka niedoskonałości, które dość mocno psują rozgrywkę i mam nadzieję - jak już wyżej wspomniałem - że zostaną one w przyszłości poprawione. :) Gdyby one nie występowały - pokój byłby naprawdę rewelacyjny. Jednakże w obecnej chwili moja ocena to 8/10. Pozdrawiam. :)

Pokój jest niesamowicie dopracowany pod każdym względem. Klimat XV-wiecznej pracowni Mistrza Leonarda został naprawdę oddany w każdym szczególe. W komentarzach przeczytałem, że w pierwotnej wersji pokoju nie było muzyki. Teraz jest i naprawdę robi świetną robotę, do tego stopnia, że momentami tańczyłem przemieszczając się po pokoju, zamiast chodzić. :D Scenografia to istne cudo - nie chcę zdradzać co dokładnie mam na myśli mówiąc o dopracowaniu pokoju w każdym szczególe, ale jestem pewien, że jeśli już odwiedzicie ten pokój to będziecie wiedzieć o co mi chodzi. :)

Zagadki raczej są łatwe, my będąc grupą już w jakimś stopniu zaawansowaną (ja 30 pokoi, pozostała dwójka 10-15) przebrnęliśmy przez niego błyskawicznie. Dużą rolę odegrała w tym logika tego pokoju - nic nie jest przypadkowe, niemal zawsze wiadomo co trzeba robić, już sam Leonardo się o to postarał - czy można do niego nie mieć zaufania? :) Poziom trudności jednak oceniam jako średni, bo nie jest to pokój dla początkujących, trzeba już te kilka pokoi mieć na koncie, żeby potrafić się w nim dobrze bawić i przede wszystkim, żeby docenić tę dbałość o szczegóły, o której wspomniałem wyżej.

Właściciel Secreto bardzo sympatyczny, z dużym doświadczeniem escape roomowym, dlatego bardzo dobrze wie jak sprawić, żeby pokój robił wrażenie. Bardzo chętnie porozmawiał z nami przed i po wyjściu z pokoju. Właściwy człowiek na właściwym miejscu. :)

Byłem w Krakowie póki co w czterech Escape Roomach i ten zdecydowanie zrobił na mnie najlepsze wrażenie, skąd ode mnie ocena 10/10 i jak najbardziej zasłużone pierwsze miejsce w mieście!

PS. Do zobaczenia! :)

Tak, to siedziba Niezwykle Tajnej Organizacji! Miejsce, w którym odbędziecie przygodę, której nie zapomnicie do końca życia!

Ja na pewno. :) Escape Room mieści się w starym kinie w Pszczynie - pomysł, aby przebudować kino w ten sposób - rewelacja! Pokój jest niesamowicie klimatyczny - nie oglądałem serialu, natomiast fabuła pokoju nakreślona przez agentkę w siedzibie Niezwykle Tajnej Organizacji oddana jest w pokoju w 200%.

Jeśli chodzi o zagadki to znalazłem tu to co uwielbiam - współpracę. I to w zasadzie jest jedyna przeszkoda przed przyjściem tu grup początkujących, bo same zagadki nie są trudne; są jak najbardziej logiczne, spójne - i co bardzo ważne - oryginalne. Mam już trochę pokojów na moim koncie, a mimo to pokój ten potrafił mnie pozytywnie zaskoczyć. :) Wracając do współpracy - ważne jest, żeby do tego pokoju przyjść z osobami, z którymi dobrze się dogadujecie, żeby się niepotrzebnie nie denerwować. :P Żeby "ten teges" dla pozostałych członków drużyny również oznaczał "ten teges", a nie "tamten teges". :D Wiecie o co chodzi.

Dodatkowo pani z obsługi jest najsympatyczniejszą osobą na świecie; myślę, że gdyby porozmawiała z Werterem przez 5min to ten nie dość, że przestałby cierpieć, to jeszcze uznałby, że życie to największy dar jaki otrzymał. :D

Pokój doprawdy rewelacyjny, nie spodziewałem się, że pokój będący pojedynczą kropką na mapie Pszczyny zrobi na mnie takie wrażenie. Ode mnie 10/10 bez żadnego minusika i na pewno znajdzie miejsce w mojej prywatnej topce Escape Roomów. :) Pozycja obowiązkowa dla każdego ERholika (to ja wymyśliłem to słowo!)!

Czwartek. 3 maja. Grupka wędrowców złapana w środku lasu przez burzę. Błyskawice ciskają w naszej okolicy z taką częstotliwością jak gdyby sam Zeus dostał ataku padaczki i nie potrafił zapanować nad swoimi piorunami. Biegniemy. Krzyczymy o pomoc - ale o dziwo nikt nas nie słyszy - wielka burza, środek lasu - chyba nic dziwnego. "Trzeba było pozostać tego dnia w domu" - stwierdziliśmy, ale to zdecydowanie nie był czas na rozmowy. Biegniemy dalej, szukając wyjścia z lasu albo chociażby jakiegoś schronienia. Wtem ni stąd ni zowąd na naszej drodze pojawiła się drewniana chatka - bez najmniejszego zawahania przybiegliśmy do drzwi z nadzieją, że ktoś jest w środku i nas przygarnie. Drzwi otworzyła pewna tajemnicza kobieta w podeszłym wieku mówiąc: "wejdźcie do środka kochani, jesteście cali przemoknięci, rozbierzcie się, siadajcie, zrobię wam herbatkę". Myślę, że w każdym z nas zrodziła się myśl: "ufff, nareszcie koniec tego koszmaru". Jednakże najgorsze miało dopiero nadejść... Napiliśmy się herbatki, po czym... zasnęliśmy na kilka godzin. Po przebudzeniu wiedzieliśmy już, że lepiej dla nas byłoby, gdybyśmy tej chatki nigdy nie znaleźli...

Chatka czarownicy jest niesamowicie dobrze zaprojektowanym escape roomem pod każdym względem. Świetna scenografia oraz ścieżka dźwiękowa sprawiają, że chatka jest bardzo klimatyczna i autentyczna (oraz troszkę mroczna!). Na czas gry odcięliśmy się ze znajomymi kompletnie od świata zewnętrznego i chatka pochłonęła nas w zupełności. Liczyło się tylko to co tu i teraz. Uwielbiam pokoje, w których klimat odgrywa pierwszorzędne skrzypce - Chatka Czarownicy zdecydowanie do nich należy.

Zagadki to również rewelacja! Niebanalne, kilka oryginalnych pomysłów. Jest ich w pokoju bardzo dużo, a każda z nich bazuje na innym schemacie, co sprawia, że nie ma poczucia znużenia i umysł cały czas musi pracować na pełnych obrotach. Poziom trudności określiłbym jako średni/trudny - my byliśmy grupą: ja 25 pokoi oraz 2 osoby po 8 i poradziliśmy sobie z pokojem wychodząc 8min przed końcem czasu, z jedną podpowiedzią (dość lekką, mieliśmy rozwiązanie przed nosem i nie potrafiliśmy go dostrzec :P). Także pokój polecam osobom z doświadczeniem w co najmniej kilku średnich/trudnych pokojach, na początek odradzam - są pokoje, które, żeby docenić i odpowiednio ocenić trzeba posiadać już jakieś doświadczenie - to jeden z nich.

Pan z obsługi również bardzo sympatyczny, pomimo tego, że na jego twarzy dało się dostrzec zmęczenie dniem (dzień wolny od pracy - 3 maja, cały dzień zajęty ekipami - nie chcę wiedzieć jakie miał myśli, kiedy się dowiedział o 17, że jakaś grupa się mu wpisała jeszcze na 21:30 :P ) to po wyjściu z pokoju porozmawialiśmy jeszcze ze sobą z dobre 15-20min, porwaliśmy kilka (no dobra, kilkanaście) cukierków i rozstaliśmy się - po to by kiedyś wrócić do nowo otwieranego pokoju, którego nie mogę się doczekać! :D

Zrobiliśmy sobie wczoraj trip do Wrocławia na escape roomy, w planach były 3, ale stwierdziliśmy, że jako rodowici Ślązacy - ja jako syn górnika - nie możemy nie spojrzeć na to co Wrocław ma do pokazania. I była to rewelacyjna decyzja z naszej strony!

Godzina 21:00, my od 5:00 na nogach, po 3 ER'ach - zmęczenie było już spore, jednak poradziliśmy sobie z tym pokojem na 10min przed czasem i z 1 podpowiedzią. Zacznę najpierw od klimatu - jest naprawdę świetny. :D Będąc wewnątrz naprawdę czułem się jak we wnętrzu kopalni, ba - i to nawiedzonej przez ducha! Także ode mnie wielki plus w tej kwestii, naprawdę bardzo dobra robota Time of Mysteries!

Zagadki są trudne, tutaj nie można powiedzieć inaczej. Wymagają ruszania mózgownicą, są niestandardowe, odbiegają silnie od tego do czego jesteśmy przyzwyczajeni chodząc po pokojach, jednak to podnosi też rangę tego pokoju. Po wyjściu (my akurat z 1 podpowiedzią) można poczuć dumę z samych siebie. :D

I na koniec - obsługa. Mężczyzna, który nas przyjmował jest największym pasjonatem Escape Roomów jakiego dane mi było poznać. Wierzę, że gdybyśmy tylko mieli czas i siły to wyszlibyśmy stamtąd koło godziny 2-3 w nocy cały czas gawędząc o ER'ach. Opowiedział nam o niesamowitej Wrocławskiej braci Escape Roomowej, o bardzo pozytywnych relacjach pomiędzy właścicielami poszczególnych firm - tak powinno być - brawo Wrocław! Mieliśmy jeszcze to szczęście, że trochę po nas wyszedł z Wstępu Wzbronionego Cyrk Kamiennych Braci - czyli jedna z bardzo doświadczonych ER'owych ekip, która dołączyła się do rozmowy. Także godzina w pokoju, godzina po wyjściu - wielkie dzięki za rewelacyjnie spędzony czas. Wielki props od naszej ekipy - uśmiechy chyba mówią same za siebie. :D Śląsk pozdrawia Wroclaw! Jeszcze do Was przyjedziemy!

Mam straszny problem by wyrazić swoją opinię na temat tego pokoju, z racji tego, że mam w głowie mix plusów z minusami, które łącznie dają ocenę 10/10 - przyznacie, że jest to dość niestandardowe. Trudno też o nim coś napisać by nie było spoilerów, ale spróbuję.

Pokój jest świetny - każda osoba pasjonująca się Escape Roomami musi go odwiedzić - po prostu musi - odwiedzicie, zrozumiecie dlaczego.

W pokoju jest wymagane to co kocham - współpraca - dlatego też jest to pokój dla grup, które posiadają już doświadczenie. Poziom trudności pokoju oceniam jako średni - większość zagadek jest jak najbardziej do wykonania przez zwykłych śmiertelników. My przelecieliśmy ten pokój w 59min w 3 osoby bez podpowiedzi, co pokazuje, że czasu jest naprawdę bardzo dużo i ekipy mniej doświadczone (o ile potrafią z sobą współpracować) również powinny sobie poradzić. ;)

Klimat szpitala psychiatrycznego świetnie oddany, kocham takie creepy klimaty. Obsługa baaardzo sympatyczna, rozmawialiśmy z sobą przez długi czas przed i po pokoju. Opisując Zdradę w Breslau (którą zrobiliśmy podczas pierwszego tripa do Wrocławia; ten był drugi) narzekałem trochę na obsługę - tym razem jestem w 100% zadowolony. :)

Chwalę, chwalę, ale wspomniałem na początku też o minusach. Jestem zdania, że z tego pokoju można wycisnąć jeszcze więcej - i to mnie cholernie boli - niewykorzystany w 100% potencjał. Ten pokój mógłby zmiażdżyć scenę Escape Roomową - a tak jest "tylko" w czołówce. Exit19 - mam nadzieję, że podejmiecie ze mną dyskusję mailową na ten temat. :)

10/10 jak najbardziej zasłużone - nie mogę się doczekać na otwarcie Klątwy Skarbu Majów, która z całą pewnością zostanie przez nas odwiedzona podczas kolejnego wyskoku do Wrocławia. Śląsk pozdrawia Wrocław! :D