Rozbrajacze

... ale udało nam się rozwiązać zagadkę!
Pokój jest kompletny w dosłownym tego słowa znaczeniu. Wszystkie zagadki pasują do tematyki pokoju, klimat strychu zachowanym w najdrobniejszym szczególe, a niespodzianki czekające na spadkobierców szalonego wujaszka są niesamowicie ciekawe i (jak to niespodzianki) zaskakujące. Jeden z niewielu pokoi w jakich byliśmy, w którym wszystko działało, nic się nie zacinało. Nastrój w całym pokoju dodatkowo zbudowany delikatną muzyką i dźwiękami starego strychu.
Gra przebiegała płynnie, rozwiązania są niekonwencjonalne. Pokój odwiedziłyśmy w dwie osoby i daliśmy radę, chociaż były pełne ręce roboty ;) Polecamy ER dla większej ekipy nowicjuszy, ale grupy bardziej zaawansowane też będą miały świetną zabawę.
Obsługa na najwyższym poziomie, bardzo miła rozmowa przed jak i po zabawie, pomoc w trakcie gry i ogólnie poczułyśmy się zaopiekowane :)
Pokój wart odwiedzenia dla ekip, które szukają czegoś nowego w ER, jak i dla nowicjuszy, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z pokojami zagadek.

Pokój z takim klimatem i efektami specjalnymi, że nie powstydziłby się ich sam reżyser Resident Evil. Dodatkowo ciekawy pomysł na fabułę - nie należy wyjść z pokoju, a wynaleźć szczepionkę.

Wybraliśmy się do pokoju w cztery osoby i uważamy, że jest to bardzo dobra ilość osób - nikt się nie nudził ani nie było za dużo roboty. Klimat pokoju jest niesamowity, naszpikowany elektroniką i wieloma niekonwencjonalnymi rozwiązaniami. Mimo mnogości wyżej wspomnianych elementów nic się nie zacina ani nie psuje - wielki szacun. Pokój dla wrogów kłódek - nie ma w nim ani jednej! Grywalność na najwyższym poziomie, a satysfakcja z dobrze wykonanego zadania niemierzalna :) Jedyne czego nam brakowało to "fajerwerków" na końcu.

Osoby, które wybiorą ten pokój jako swoją pierwszą przygodę z ER na pewno się nie zawiodą i nabiorą smaka na kolejne eskapady :)

Co zrobić z wolnym niedzielnym porankiem w stolicy Małopolski? Oczywiście odwiedzić polecany przez znajomych ER. Po drobnych perypetiach ze znalezieniem lokalu (ah, ten Kazimierz) zawitaliśmy w progach Combinatora.
Pokój niezwykle rozbudowany i dopracowany w najmniejszym szczególe. Mieliśmy ogromną frajdę z rozwiązywania zagadek i dawno żaden pokój nie wciągnął nas tak bardzo jak ten. Za każdymi nowootwartymi drzwiami czekały na nas nowe łamigłówki do rozwikłania, a jedna bardziej wymyślna od drugiej. Mimo to w dwie osoby udało nam się wyjść z pokoju w ostatniej minucie szalonej walki ze smokiem. Ah, co to był za pojedynek!
W pokoju znajduje się wiele oryginalnych rozwiązań, które dostarczają niemałych wrażeń i czynią całą rozgrywkę dynamiczną.
Obsługa profesjonalna, miła i pomocna, kontroluje całą rozgrywkę i w razie potrzeby służy pomocą.
Naszym zdaniem jest to must see na mapie krakowskich ER. Polecamy grupom zaawansowanym jak i początkującym - każdy znajdzie tu coś dla siebie.

Po odwiedzeniu Kopalni tej samej firmy, która niezbyt przypadła nam do gustu, nadszedł czas na to co tygryski lubią najbardziej, czyli klimaty fantastyczne. Rozbrajacze wraz z gościem wyruszyli, aby rozwikłać tajemnicę spisku czającego się w murach Smoczej Skały.
Pokój niesamowicie klimatyczny, półmrok panujący w pomieszczeniu sprzyjał uzyskaniu klimatu średniowiecznego zamku. Kilka elementów wystroju odstaje od reszty, widać że pokój się postarzał, jednak nie zaburza to odbioru fabuł gry. Zagadki na poziomie średnim, oryginalne i bardzo pomysłowe. Wiele ciekawych rozwiązań, co czyniło grę interesującą i nie tak liniową jak w wielu innych pokojach. Walka toczyła się do ostatnich minut, żeby na koniec poczuć ogromną satysfakcję z zakończonej powodzeniem misji.
Obsługa bez zastrzeżeń, przemiły prowadzący, który szybko i bez owijania w bawełnę przygotował nas do gry.
Pokój na ogromny plus, polecamy każdej grupie, zarówno początkujący jak i zaawansowani znajdą w nim coś dla siebie.

Pięć bab w jednym bunkrze atomowym? To nie mogło skończyć się dobrze ;)
Przyznam szczerze, pokój jest bardzo trudny i zdecydowanie na minimum 4 osoby. Gra w grze bardzo ciekawa, jednak skutecznie zajmuje czas dwóm osobom.
ER naszpikowany zagadkami w takiej ilości, że wszyscy mieli pełne ręce roboty. Kody, szyfry, klucze, kłódki, zabawa pełną gębą, jednak zgodzę się z przedmówcami - nakładanie dwóch kłódek na jeden rekwizyt jest zabieraniem czasu. Zagadki dobrze dopasowane i klimatem nie odbiegające od reszty pokoju. Jako niedoświadczona grupa gdzieś w połowie rozgrywki zatraciłyśmy główny cel gry, co było trochę frustrujące. Nie udało nam się wyjść z pokoju, zabrakło dosłownie dwóch minut, ale i tak wyszłyśmy zadowolone. Zadowolone, jednak nie zachwycone ;) Obsługa poprawna, ani nie przeszkadza ani nie polepsza rozgrywki.
Pokój polecam grupom większym i doświadczonym, początkujący mogą mieć problemy z wydostaniem się z ER.

Przekroczenie progu gliwickiego Tick Taka było naszym pierwszy zetknięciem z Escape Room'ami. Pierwszy i nie ostatnim ;)

Wrota Czasu Tortuga zostały przez nas wybrane poniekąd przez przypadek, bazując na opiniach z Lockme. Powitanie, wprowadzenie do gry jak i całe jej prowadzenie nie pozostawia żadnych wątpliwości - otaczają nas profesjonaliści i pasjonaci. Warto też zwrócić uwagę na rewelacyjnie zaprojektowane wnętrze poczekalni oraz korytarza, które od razu wprowadza nas w klimat tajemniczych podróży rodem z Mumii. Albo w tym przypadku Piratów z Karaibów, o Mumii innym razem ;)

Sam pokój skonstruowany bardzo zmyślnie, jeszcze nie trafiliśmy na drugi tak rozbudowany. Wszystko dopracowane w najmniejszym szczególe, klimatyczne wnętrze jak i zagadki. Te ostatnie natomiast porywające, wciągające i wymagające od gracza myślenia - to nie jest pokój typu klucz-kłódka. Niestety jedna bądź dwie zagadki niejasne, zajęły nam one więcej czasu niż podejrzewaliśmy, nie zepsuły one jednak zabawy ;)

Podsumowując pokój był dla nas rewelacyjną przygodą i polecamy go z całego serducha. Jednak gdybyśmy mięli aktualnie wybierać swój pierwszy ER to nie zdecydowalibyśmy się na Tortugę - jest to pokój dość trudny i rozbudowany. Dodatkowo bardzo wysoko stawia poprzeczkę kolejnym odwiedzanym ER ;)