Krzysztof  Z.

    Krzysztof Z.

    Po 4-letniej przerwie wracam do escapowania! Aktualnie mam lekko ponad 100 pokojów, więc czuję się już dosyć kompetentny w tym co piszę :) Lockme wprowadził... [więcej]

    Odwiedzone pokoje:
    126

    Pokoje na liście życzeń:
    0

    Poziom:
    Przewodnik

    Punkty:
    372

    0
    0

    Wróć do pełnej listy opinii

    Escape room - Zemsta Umarlaka
    Zemsta Umarlaka

    Najwspanialsza przygoda, jaką można sobie wyobrazić!

    25.11.2024 | data wizyty: 28.08.2024

    Wiarygodna opinia

    Klimat:

    Atmosfera pokoju uderza nas zaraz po otworzeniu drzwi niczym salwa z armaty, a później, jak u Hitchcocka: napięcie tylko rośnie. Samo wysłuchanie wstępniaka do pokoju jest niemałym wydarzeniem, a zapytanie się o drogę do toalety, to już w ogóle wyzwanie dla śmiałków powyżej 10. poziomu w uciekaniu. DreamScape się nie cacka z klientami i jeżeli chcieliście przygody, to będziecie ją mieć! I na posolonego jeżowca, JAKA TO JEST WSPANIAŁA PRZYGODA!!! Mógłbym pisać o pięknie wykonanym wnętrzu i zjawiskowych efektach, bo to też godne ze trzech akapitów, ale to historia zasługuje na szczególną pochwałę, gdyż jest to najlepsza fabuła, jaką przeżyłem w jakimkolwiek escape roomie! Świetnie skomponowana, wartka, wesoła, pełna nieoczekiwanych zwrotów akcji... Można kompletnie zapomnieć o jakiejkolwiek rzeczywistości i poczuć się jak na teatralnej scenie pirackiego show, z tą różnicą, że dzieciaki z pierwszego rzędu nie mogą na nas pluć naślinionymi kulkami z papieru. Ten pokój Was wyrwie z ziemi, zakręci w powietrzu, a potem wbije w ziemię, jakby wykonywał fatality prosto na Waszym serduchu. Jest GENIALNIE!

    Zagadki:

    Większość wyzwań wydawała się relatywnie prosta — Umarlak proponuje nam przede wszystkim świetną zabawę połączoną z ciekawymi efektami zamiast satysfakcji z rozwiązywania nadmiernie skomplikowanych zagadek. Chwilami wręcz przerwa między jedną stymulacją intelektualną a drugą potrafi być dłuższa niż blok reklamowy na TVN-ie, bo pokój albo nie podsuwa nam zagadek, albo zbyt szybko podsuwa ich rozwiązania. Co też nie jest niczym złym, bo choć łepetyna może odpocząć, to ręce, serca i gałki oczne będą pracować na pełnych obrotach. Jest to po prostu inny rodzaj wyzwania, gdzie do wielu rzeczy podchodzi się bardziej humanistycznie niż matematycznie.

    Wrażenia:

    Pozytywnych momentów było więcej niż bąbelków w szampanie, ale są chwile, gdy pokój wylewa na nas całą winnicę radosnych emocji. Efekt "WOW" został tutaj uzyskany, pobity, a następnie zostawiony w tyle jak biegnący student za tramwajem! To, co się tutaj dzieje jest po prostu niemożliwe do opisania bez użycia soczystych, acz gustownych, wulgaryzmów, które należycie by wyraziły poziom ekscytacji tą pozycją w prawdziwie polski sposób. No trzeba to zobaczyć samemu i już!

    Ogólnie:

    W mojej głowie ten pokój bił się o top 1 z wrocławskim Opuszczonym Hotelem niczym Godzilla z King Kongiem, ale ostatecznie Zemsta Umarlaka zwyciężyła przez nokaut techniczny i jest dla mnie aktualnym Mistrzem. Dlaczego? Bo by wystraszyć kogoś nie trzeba wiele, ot, wystarczy machnąć ręką przed nosem albo pokazać rachunek za prąd po kolejnej podwyżce cen. A rozśmieszenie kogoś, to jednak rzecz dosyć skomplikowana, więc dokonanie tego w tak porządny sposób jest naprawdę mocno imponujące. W tym pokoju bawiliśmy się niesamowicie, czując, że nabywamy przepiękne wspomnienia na całe lata. Zemsta Umarlaka jest pozycją obowiązkową dla każdego podróżującego fana escape roomów, a wszystkim ludziom uwikłanym w pracę nad nią należą się owacje na stojąco!
    Ostatnio odwiedzone pokoje:

    Ocena ogólna: 10/10

    Obsługa: 10/10

    Klimat: 10/10

    Poziom trudności: Łatwy

    Escape room - W cieniu piramid
    W cieniu piramid

    Epicka przygoda!

    11.11.2024 | data wizyty: 28.08.2024

    Wiarygodna opinia

    Klimat:

    Wystrój odhacza wszystkie punkty na liście niezbędnego wyposażenia grobowca faraona: są kamienne ściany, hieroglify, pułapki, no i oczywiście posągi bogów ze zwierzęcymi głowami, bo wiadomo, że przedstawiciele egipskiego panteonu wyglądają jak typowe ludzi LEGO w dłoniach kreatywnego ośmiolatka. Mamy także całkiem satysfakcjonująca warstwę fabularną, gdyż zaczynamy od drobnego rekonesansu na terytorium wroga, a kończymy przygodą godną Indiany Jonesa. Co prawda w obozie, który inwigilujemy, pracują uczciwie archeolodzy, ale ponieważ są to naziści, to wszystkie chwyty dozwolone — możemy skorzystać z owoców ich pracy, zabrać skarb sprzed nosa, narysować faka na murze, a i tak cały czas będziemy zajmować stanowisko wyższości moralnej. Oczywiście po drodze do skarbu napotkamy więcej przeszkód niż na zakupach w Biedronce, więc emocji będzie dużo!

    Zagadki:

    Wszystkie wyzwania są wspaniale wykonane i jakoś tak żywo przypominają wszystkie zaawansowane mechanizmy obronne starożytnych budowli, jakie się nieraz widziało na filmach przygodowych. Trudność została zbalansowana idealnie niczym waga Ozyrysa i żadna łamigłówka nie wydawała się przesadnie skomplikowana, a wszelkie przestoje raczej wiązały się z brakiem spostrzegawczości niż z jakąś diaboliczną zagadką. Takie rozwiązywanie uwielbiam najbardziej!

    Wrażenia:

    Przygoda toczyła się jak po sznurku, ale jej końcówka to wydarzenie, które z tego sznurka robi śmiercionośną kusarigamę. Finał jest bardziej epicki niż „Iliada” i dopóki Wyjście Awaryjne nie dostanie np. zezwolenia na detonację materiałów wybuchowych w trakcie gry, to ten moment pozostanie bezspornie moim ulubionym wśród wszystkich pozycji tej firmy. Efekt "WOW" gwarantowany, a piramida z pewnością będzie tkwić w pamięci jeszcze długie godziny po wyjściu!

    Ogólnie:

    Przepiękny wystrój, bardzo dobra otoczka fabularna, zagadki bardzo dobrze wpasowane w historyczne realia, a na dodatek przy finale pokój wymiata bardziej niż Artur Baranowski w "Jednym z dziesięciu". Pozycja obligatoryjna w Bydgoszczy!
    Ostatnio odwiedzone pokoje:

    Ocena ogólna: 10/10

    Obsługa: 10/10

    Klimat: 10/10

    Poziom trudności: Średni

    Escape room - Koszmarna Willa - Tylko umarli nie kłamią
    Koszmarna Willa - Tylko umarli nie kłamią

    ACH, TEN MOMENT!

    11.11.2024 | data wizyty: 27.08.2024

    Klimat:

    Roleplaying w escape roomach zwykle wygląda tak, że każdy gracz otrzymuje jakiś przedmiot powiązany z jego rolą, a minutę po wejściu wszystkie fanty i tak są zbierane w jedną totemiczną kupę na środku pokoju. Koszmarna Willa oferowała nam zupełnie inne podejście; każdy z nas dostał swoją indywidualną, szczegółową historię, po czym weszliśmy do środka i... wszystkie życiorysy również zebraliśmy w jedną totemiczną kupę na środku pokoju. Tak więc wstępniakowa obietnica wyszła równie dobrze, co wata ze starej poduszki, ale na szczęście Autorzy mieli dla nas jeszcze trochę niespodzianek i aspekt RPG ostatecznie zdaje egzamin. Wiadomo, to wciąż escape room, więc nie musimy rzucać dwudziestościanami ani nosić podręczników grubości mikrofalówki, ale jeżeli chcecie mieć jakiegoś twista fabularnego, to jest to jedna z lepszych pozycji na rynku.

    Zagadki:

    Pokój jest wystrojony klasycznie i mamy tu sporo babcinych rekwizytów, więc również tradycyjnych kłódek znajdziemy więcej niż potasu w bananie. Ale nie tylko, bo Willa jest prawdziwym przekrojem przez historię polskich escapów i posiada wszystko: od tradycyjnych rozwiązań, przez elektroniczne cudeńka, aż do prawdziwego festiwalu kreatywności, jakim jest finał. I jak to w polskiej historii bywa, czekało nas też kilka gorszych momentów. Błąd techniczny sprawił, że odblokowaliśmy sobie jakiegoś fast passa i dwie zagadki po prostu ominęliśmy, za to inna usterka sprawiła, że siedzieliśmy nad rozwiązanym wyzwaniem stanowczo za długo. Ogólnie poziom był całkiem satysfakcjonujący, ale jakość wykonania zagadek była nierówna jak szlak na Orlą Perć.

    Wrażenia:

    No więc element startowy RPG był rozczarowujący, wygląd pokoju przeciętny, zagadki całkiem ok, trochę problemów technicznych... Szykował się kolejny pokojowy średniak, ale z czasem rozrywka zaczęła nabierać rumieńców, po czym na koniec Twórcy dowalili taką petardę, że Car-bomba wyglądała przy tym jak kapiszon. W-O-W. To, co się tam zadziało, jest GENIALNE i jest jednym z najmocniejszych escapowych wspomnień, jakie posiadam! Ten pokój jest jak Breaking Bad — warto przeczekać przez nieco nudniejsze sceny dla absolutnie niewiarygodnego finału. Pomimo wszystkich mankamentów pokoju zastanawiałem się, czy nie dać nawet mu oceny 10/10, bo ten jeden moment był jak dożylne podanie endorfin, no ale dwa miesiące odpoczynku, medytacji i wewnętrznego wyciszenia pozwoliły na wystawienie trochę bardziej obiektywnej opinii.

    Ogólnie:

    To jeden z tych pokojów, gdzie pamięta się ten jeden, jedyny moment, który potem promieniuje echem przez całą czasoprzestrzeń niczym ślady Wielkiego Wybuchu. Ach, TEN MOMENT. To było świetne, to było genialne, to było tak niesamowicie kreatywne, że chyba będę stać przy potykaczu na rynku i rozdawać ulotki OPEN THE DOOR przypadkowym przechodniom, robiąc niemałą konkurencję Świadkom Jehowy. Polecam wszystkim!
    Ostatnio odwiedzone pokoje:

    Ocena ogólna: 9/10

    Obsługa: 8/10

    Klimat: 10/10

    Poziom trudności: Średni

    Escape room - Zapomniany sierociniec
    Zapomniany sierociniec

    Sierociniec nie do zapomnienia!

    10.10.2024 | data wizyty: 27.08.2024

    Wiarygodna opinia

    Klimat:

    Zapuściliśmy się w opuszczony budynek dla opuszczonych dzieci, ot tak, dla hecy, bo jesteśmy większe hardkory niż ekipa od Scooby-Doo. Szybko się dowiedzieliśmy, że metody wychowawcze dyrektora placówki nie zostałyby zaaprobowane przez supernianię, a w środku działo się coś mrocznego. Zbadaliśmy sprawę, znaleźliśmy jej rozwiązanie i… fabularnie trochę pozostał niedosyt, bo w pewnym momencie oczekiwałem soczystego steka emocji, a zamiast tego dostałem kawałek wyschniętego kabanosa. Tragedii nie ma, też idzie to przełknąć, ale oczekiwało się czegoś mocniejszego.

    No dobra, ale jakbym oczekiwał dobrej narracji, to bym oglądał dokumenty z Czubówną, a nie chodził po escapach, więc lećmy dalej. Pokój jest bardzo realistycznie wykonany, a mroczna atmosfera łączy się często z dosyć ostrym humorem, który nam osobiście przypadł do gustu i wywołał kilka salw mocnego śmiechu. Ale wiecie, to trochę jak ten jeden żart, który uwielbiacie prywatnie opowiadać znajomym, ale po opowiedzeniu go w pracy szef Was wysyła do działu kadr, jednocześnie umawiając wizytę u psychologa oraz egzorcysty — dużo zależy od danej ekipy i podejrzewam, że niektórym grupom może ta tematyka nie podpasować. Ogólnie klimacik jest fajny, w powietrzu panuje lekka groza, a chociaż samo wnętrze za bardzo nie straszy, to oferuje definitywnie ciekawe doświadczenia.

    Zagadki:

    Trudność wahała się od prozaicznych zgadywanek do prawdziwych molochów kombinacyjno-dedukcyjnych. Jedne łamigłówki ujmowały kreatywnością, a drugie, chociaż bardzo klimatyczne, zdawały się być obdarte z jakiegokolwiek polotu i pełniły chyba tylko funkcję zapychaczy czasowych. Na szczęście ta druga grupa jest nieliczna, a różnorodność tematyczna sprawia, że sierociniec z pewnością nikogo nie znudzi. Większość zagadek naprawdę mocno zapada w pamięci i dostarcza mega emocji, więc chociaż ogólny poziom nieco chwilami faluje, to robi się z tego po prostu przyjemny roller coaster ;)

    Wrażenia:

    Mieszanina kreatywnych zagadek i ciętego humoru stwarza naprawdę duży potencjał do szalonych momentów, a Sierociniec potrafi polecieć po bandzie lepiej niż Tony Hawk. Dodatkowo Twórcy zaoferowali dosyć ciekawą możliwość pozostawienia po sobie w pokoju czegoś więcej niż bałaganu i przepoconego powietrza. Bardzo fajny i sympatyczny pomysł, którego jeszcze w żadnym pokoju nie napotkałem!

    Ogólnie:

    Doświadczenie w uciekaniu sprawia, że uczepiłem się tego biednego bidula i szukam w nim jakiejkolwiek skazy, niczym chirurg plastyczny, który chce naciągnąć pacjenta na dodatkowy lifting, bo zbliża się rata za Ferrari. Należy jednak pamiętać, że Zapomniany Sierociniec jest bardzo mocną pozycją, która z pewnością nie będzie łatwa do zapomnienia. Tradycyjnie: najlepiej sprawdźcie sami!
    Ostatnio odwiedzone pokoje:

    Ocena ogólna: 8/10

    Obsługa: 10/10

    Klimat: 10/10

    Poziom trudności: Średni

    Escape room - Operacja: Metro
    Operacja: Metro

    Brudno, mrocznie, wyśmienicie!

    10.10.2024 | data wizyty: 26.08.2024

    Wiarygodna opinia

    Klimat:

    Chociaż na stacjach metra ludzie szybko zajmują miejsca, to same stacje nie są zwykle zbyt zajmujące. Bydgoskie metro przeczy tej regule, bo dzieje się w nim wizualnie sporo, a sama aranżacja wnętrza jakoś mi tak żywo przypomina kultową scenę walki z pierwszego Matrixa, co zawsze jest plusem. W środku jest brudno i niepokojąco, a gdyby powietrze nie było tak sterylne, to na pewno byłoby przesiąknięte swojskimi nutami wyschniętego moczu, starych kebabów i szczurzych bobków. I może to dziwnie o mnie świadczy, ale uważam, że jest to naprawdę piękny pokój! Twórcy perfekcyjnie odtworzyli urbexowe klimaty — każdy metr Metra jest usiany jakimiś ciekawostkami, a człowiek wpada w ten nieczysty klimat po samą głowę, niczym moneta wrzucona do szamba. To prawdziwa sztuka stworzyć tak realistyczne podziemia na piętrze kamienicy, mistrz Splinter byłby dumny!

    Zagadki:

    Jako człowiek bywały jeździłem wszystkimi obiema liniami metra w Polsce i może dlatego odnalazłem się w tym pokoju o wiele lepiej niż zwykle. Pomimo mnogości rozpraszaczy wizualnych szliśmy do przodu równo jak Pendolino i w zasadzie żadna zagadka nas na dłużej nie zatrzymała. Pokój oferuje pewną nieliniowość, więc przygoda każdego członka drużyny może podążać nieco innymi torami, ale w razie problemów zawsze można skoncentrować siły w jednym punkcie. Łamigłówki są świetne i wszystkie są tak niesamowicie mocno obleczone w atmosferę, że prawie się nam koło rąk formowały cumulonimbusy. Redukując wszystkie myśli do trzech przymiotników: jest tu solidnie, świetnie i emocjonująco :)

    Wrażenia:

    Twórcy budowali napięcie przez całą rozgrywkę niczym piętrowy tort weselny, a finał jest na nim wisienką wielkości arbuza. Trzeba się było wykazać nie lada odwagą twórczą, by się zdecydować na taki zabieg, ale było warto, bo tętno podskoczyło nam przy nim, jakby ktoś nam wlał Red Bulla do espresso. Zakończenie jest niesamowite, dynamiczne i perfekcyjnie zrealizowane. Majstersztyk!

    Ogólnie:

    "Operacja: Metro" drążyła w mojej głowie niezły tunel od momentu naszej ucieczki i ostatecznie stwierdzam, że pokój wjeżdża do mojego top 5. Klimat mnie uderzył po serduchu, zagadki się niesamowicie podobały, a przeżycia w środku zapamiętam na długo. Jeżeli będziecie kiedyś w bydgoskiej metropolii, to szczerze polecam chociaż raz się przejechać!
    Ostatnio odwiedzone pokoje:

    Ocena ogólna: 10/10

    Obsługa: 10/10

    Klimat: 10/10

    Poziom trudności: Trudny

    Escape room - Superheroom
    Superheroom

    Faktycznie super :)

    24.09.2024 | data wizyty: 26.08.2024

    Wiarygodna opinia

    Klimat:

    W środku czeka na nas ogromna, luksusowa przestrzeń witająca nas czerwonym dywanem pod stopami, kryształowym żyrandolem nad głową, greckimi kolumnami z... A nie, moment, chwila, to dopiero firmowa poczekalnia. Trzeba przyznać, że siedziba Mr Lock prezentuje się świetnie już po przekroczeniu progu, gdyż wystrój "recepcji" przypomina lobby w prestiżowym nowojorskim biurowcu, a tak świetnie się składa, że i nasza przygoda ma się dziać na 75. piętrze takiego budynku. Pomyślałbym, że próba stworzenia chylącego się ku zagładzie drapacza chmur w małej kamienicy jest zadaniem równie niewykonalnym, co zapakowanie rosomaka do pojemnika śniadaniowego, ale Twórcy jakimś nadprzyrodzonym cudem dali sobie radę z tym niedorzecznym zadaniem. Architektura pokoju właściwego jest tak genialna, że Frank Lloyd Wright mógłby robić notatki, a wnętrze jest pełne nawiązań do różnych superbohaterskich osobników. Piąteczka!

    Zagadki:

    Wyzwania są zróżnicowane, a prawie każde nawiązuje do jakiegoś superbohatera i jego mocy. Nie będę ukrywać, nie jestem tutaj ekspertem i po fikuśnym stroju nie potrafię w pełni stwierdzić czy mam do czynienia z Czarną Panterą, Zieloną Latarnią czy Mandarynkową Stonogą — w odbiorze łamigłówek ta wiedza na szczęście nie jest potrzebna. Zagadki trzymają poziom wysoki jak piętro, na którym się znajdujemy, a zastosowane efekty wydają się chwilami kompletnie nadprzyrodzone. Troszeczkę tylko miałem wrażenie, że pułap nieco obniżyliśmy na sam koniec, bo chociaż wnętrze cały czas wyglądało bosko, to ostatnie wyzwania jakoś tak wydawały mi się już nieco mniej kreatywne. Ale to taki opad z 250 metrów na 240, więc wysokość cały czas jest na tyle duża, by tonąć w adrenalinie.

    Wrażenia:

    Nasza Mistrzyni Gry emanowała tak potężną aurą pozytywnej energii i entuzjazmu, że prawie osiągnęła poziom Super Saiyanina drugiego stopnia ;-) Zawsze mnie cieszy gdy osoby nadzorujące rozgrywkę mają z tego równie dużą radochę, co my, a w tym przypadku było to wybitnie czuć zarówno przed, jak i po rozgrywce! A jakby jeszcze nie było wystarczająco miło, to po grze dostaliśmy ucieczkowy odpowiednik kieliszka z cytrynówką na odchodne, czyli minizagadkę do rozwiązania. I to wszystko, przypomnę, w poczekalni wyglądającej jak francuska ambasada. Wrażenia pozapokojowe to prawdziwy sztos, brawo Wy!

    Ogólnie:

    Mr Lock brzmi jak porządny marvelowy antagonista, więc nie może dziwić, że Superheroom jest niesamowicie udaną pozycją. Jest to pokój z dosyć rzadką tematyką, fantastycznym wystrojem i wieloma okazjami do wyrwania odgłosu "Wow!" prosto z Waszych tchawic. Pozycja definitywnie warta odwiedzenia!
    Ostatnio odwiedzone pokoje:

    Ocena ogólna: 10/10

    Obsługa: 10/10

    Klimat: 10/10

    Poziom trudności: Średni

    Escape room - Szkoła Magii - pierwszy rok
    Szkoła Magii - pierwszy rok

    Niby pierwszy rok, a dzieje się jak na magisterce!

    24.09.2024 | data wizyty: 26.08.2024

    Wiarygodna opinia

    Klimat:

    Szkoła Magii to pozycja osadzona w świecie Hogwartu, ale bynajmniej nie potterowa, gdyż tym razem nasz słynny okularnik w pokoju nie występuje. Wow, to oznacza, że w końcu reszta roku ma szansę się w czymś wykazać! Nasza przygoda jest jednak tak hermetycznie zamknięta wśród licznych nawiązań do książek i filmów z Harrym, że wszelkie ślady naszego indywidualizmu zostały stłamszone i już kompletnie zapomniałem, o jaką stawkę walczyliśmy. Może ktoś we mnie łupnął Obliviate, gdy tam byłem? Na pewno jednak przypominam sobie pierwszorzędny wystrój, świetne wprowadzenie do pokoju i naprawdę niesamowitą architekturę środka — wszelcy miłośnicy tego świata będą tutaj naprawdę oczarowani!

    Zagadki:

    Wierność klimatyczna i wyzwanie intelektualne zostały tutaj zmieszane i przetopione w jedną zwartą masę, z której Twórcy zaczęli formować świetne łamigłówki — nawet jeżeli dana zagadka jakoś Wam nie przypadnie do gustu, to sam sposób ich wykonania powinien być wystarczająco satysfakcjonujący, by sprawiać frajdę. Jedynie ich umiejscowienie jest chwilami nieco niefortunne, bo nad niektórymi rzeczami mogły pracować maksymalnie dwie osoby, w dodatku przytulone do siebie jak bliźniaki syjamskie. Rekompensuje to spora liczba zagadek, więc raczej każdy członek drużyny będzie mieć okazję zabłysnąć.

    Poziom trudności w większości wypadków wydawał się całkiem przyjemny i dobrze wyważony, chociaż było jedno diaboliczna zagwozdka, która zatrzymała nas na dłużej. Przez 20 minut, pomimo wysiłków całej ekipy, nie mogliśmy jej ruszyć z miejsca, zupełnie jakby to nie była łamigłówka, tylko jakiś spasiony nosorożec, który zasnął na naszych kluczach do samochodu. Ostatecznie znalazł się na nią sposób, ale chyba to doświadczenie mi wystarczy, by troszeczkę podbić ocenę w odpowiedniej rubryczce ;-)

    Wrażenia:

    Pokój zapamiętam za pewną dosyć powszechną rzecz w escape roomach, czyli Tę, Której Nazwy Nie Wolno Wymawiać, Aby Nie Było Spoilerów. Ten element został zrealizowany tak genialnie i kreatywnie, że chyba jeszcze się nie spotkałem z niczym równie profesjonalnie zrobionym w całej swojej ucieczkowej karierze. No i więcej nie napiszę — sami musicie wejść, by zobaczyć czy chodzi o 30-metrową statuę Voldemorta, wysoką jakość siedzeń w poczekalniowych kanapach czy może jeszcze o coś innego.

    Ogólnie:

    To mój siódmy Potterscape w karierze i bałem się nieco, że wszelkiego rodzaju różdżki oraz zaklęcia straciły swoją moc zadziwiania i będą miały już dla mnie urok sylwestrowych korsarzy. Nic jednak bardziej mylnego! Szkoła Magii to prawdziwy achtung, ogromna mina wypełniona masą ekscytacji i zabawy, gotowa Was naprawdę unieść w powietrze. Dla wszystkich niemugolskich osobników powinna być to pozycja obowiązkowa w mieście!
    Ostatnio odwiedzone pokoje:

    Ocena ogólna: 10/10

    Obsługa: 10/10

    Klimat: 10/10

    Poziom trudności: Trudny

    Escape room - Morskie Opowieści
    Morskie Opowieści

    Na trzeźwo też można opowiadać!

    16.09.2024 | data wizyty: 25.08.2024

    Wiarygodna opinia

    Klimat:

    Zostaliśmy pojmani, zniewoleni i rzuceni pod pokład jakiejś starej łajby, ściśnięci ze sobą w ciasnej przestrzeni niczym przesyłki z Temu. Cel naszej podróży jest nieznany, zdrowie nietęgie, a perspektywy niewesołe. Innymi słowy, trzeba stąd spływać!

    Może to tak nie wygląda, ale fabuła jest dosyć mocno rozwinięta (ba, nawet doczekała się prequelu!), a chwilami pokój staje się wręcz zbyt rozgadany. Sam wstępniak zdawał się trwać niezliczone eony, ale to zapewne była dylatacja czasu spowodowana niecierpliwością i chęcią eksploracji otoczenia. Wokół nas panuje drewienko, opresyjna atmosfera i mocny półmrok, a świetnie wyposażone wnętrze sprawia, że bardzo łatwo jest się zanurzyć w świat morskiej fikcji — chociaż nie obraziłbym się za kilka dodatkowych źródeł światła. W niektórych momentach już próbowałem się uczyć echolokacji, by sobie pomóc w dostrzeganiu niektórych elementów, ale niestety, półtony z jedenastej oktawy cały czas mi nie wychodzą. W każdym razie klimacik to solidna dyszka!

    Zagadki:

    Chociaż pokój wziął nazwę od szanty, której refren sugeruje, że pewien poziom nabzdryngolenia mógłby być tu wskazany, to jednak do środka wkroczyliśmy w stanie relatywnej trzeźwości. Być może dlatego większość wyzwań wydawała się dosyć prosta, a jedyną podpowiedź wzięliśmy celem wyjaśnienia drobnej usterki technicznej. I tak jak morskie opowieści są pełne dygresji, przekleństw, wzmianek i beknięć, tak i ten pokój pozwala na nieliniowe podchodzenie do zadań — podział obowiązków wyszedł nam naturalnie, a droga do celu była usiana frajdą i zadowoleniem :)

    Wrażenia:

    Ach, to jedno wyzwanie... Po rozwiązaniu tej zagadki gęby nam się rozdziawiły tak, że wyglądaliśmy jak kolonia małży. Legendarny efekt "WOW" jest tutaj w pełni osiągnięty tym jednym momentem, ale i tak spokojnie mogę dodać z jedną czy dwie chwile, gdzie się bawiliśmy wyśmienicie. Pewne wyzwanie nawet pokonaliśmy w niesamowicie ambitny i niepotrzebny sposób, podczas gdy wystarczyło jedynie się nieco bliżej przypatrzeć sytuacji, ale niczego nie żałujemy! Posługując się norrisową metaforą: czasem więcej satysfakcji daje otworzenie drzwi kopniakiem z półobrotu niż zwykłe zajrzenie pod wycieraczkę.

    Ogólnie:

    Ostatni raz Wyjście Awaryjne odwiedziłem w 2017 roku, ale widać, że firma cały czas rozwija swoje umiejętności w dostarczaniu niezapomnianych wspomnień. Morskie opowieści są świetną, dopracowaną i nowoczesną pozycją, więc wszystkim chętnym piratom polecam wbić się do firmy i dokonać abordażu na ten pokój! Oczywiście z rezerwacją ;)
    Ostatnio odwiedzone pokoje:

    Ocena ogólna: 10/10

    Obsługa: 10/10

    Klimat: 10/10

    Poziom trudności: Średni

    Escape room - Lochy Króla Artura
    Lochy Króla Artura

    Lochy pełne szlochów

    11.09.2024 | data wizyty: 20.07.2024

    Wiarygodna opinia

    Klimat:

    Pomimo tytułowej obietnicy, tematyką pokoju nie jest wcale trzoda chlewna, lecz mroczna intryga, w ramach której musimy uciec z więzienia, by móc udowodnić naszą niewinność. Nasz średniowieczny Prison Break będzie odbywać się, tradycyjnie, na ogromnej przestrzeni, bo wiadomo, że Exit19 ma wykupione więcej powierzchni użytkowej Wrocławia niż wszystkie Żabki razem wzięte ;-) Równie oczywistym faktem jest niesamowita dbałość o szczegóły, przepych wystroju i wiele zaskakujących elementów — jak zawsze będzie co podziwiać i będzie na co patrzeć!

    Zagadki:

    Kreatywne, fajne, obleczone w klimat i porozrzucane na takiej przestrzeni, że na wejściu powinni nam dawać hulajnogi elektryczne do sprawnego poruszania się po wnętrzu. Łamigłówek znajdziemy naprawdę dużo, a pokój jest nieliniowy jak drzewo binarne, więc spokojnie cztery osoby na raz będą mogły być zaabsorbowane pracą. Może też się zdarzyć, że będziecie się błąkać z małym naręczem różnych zdobytych przedmiotów niczym złomiarz po chodnikach porannego miasta, bo Lochy z radością dostarczają różnego rodzaju materiały do zagadek, lecz nie zawsze jest łatwo powiedzieć, gdzie one mogą być użyte. Za to jak już się uda wydedukować rozwiązanie, to jesteśmy zwykle nagrodzeni jakimś świetnym efektem, więc "WOW" będzie wykrzykiwane niejeden raz!

    Wrażenia:

    Życie to nie jest fantasy, niestety. Myślałem, że nasza dwuosobowa ekipa da sobie radę z każdym wyzwaniem, a przygoda będzie przypominać film akcji; mieliśmy rozwiązywać z łatwością problemy, rzucając przy okazji jakimiś żartobliwymi tekstami i wkurzając się na swoje różnice w poglądach, by pod koniec rozgrywki wytworzyć wzajemny szacunek, utrzymujący się przez kolejne parę sequeli. No więc... Pupa. Lochy nas po prostu przerosły, a liczba zagadek spadła na nas jak stado antylop na Simbę. Jest to pozycja bardzo dobra, ale mnogość wyzwań sprawia, że poziom trudności dla dwóch osób jest po prostu wyrzucony w kosmos i orbituje gdzieś w okolicach pasa Kuipera. Podpowiedzi na szczęście przychodziły w porę, a nasza Mistrzyni pozwoliła nam na dosyć znaczne przedłużenie gry, tak więc szczerze dziękujemy:) A potencjalnym duetom radzę dobrać jeszcze kilku śmiałków — spokojnie, wszyscy się zmieszczą i na pewno będą mieć co robić!

    Ogólnie:

    Jak to w Exit19 - wspaniale przygotowana pozycja, pełna świetnego klimatu, dobrze zrobionych zagadek i naprawdę królewskich bajerów wizualnych. Wnętrze jest wypełnione zabawą jak brzuch szlachcica dziczyzną, nudy się tu nie zazna. Weźcie dobrą ekipę i śmiało ruszajcie na zamek, bo naprawdę warto!
    Ostatnio odwiedzone pokoje:

    Ocena ogólna: 10/10

    Obsługa: 10/10

    Klimat: 10/10

    Poziom trudności: Trudny

    Escape room - Wonderland
    Wonderland

    Wonderland, WOWderland

    11.09.2024 | data wizyty: 20.07.2024

    Klimat:

    Najpierw Jumanji, później Rodzina Addamsów, teraz Wonderland... Za każdym razem, gdy odwiedzam HURRY UP Twórcy podbijają stawkę z wprawą doświadczonego pokerzysty i zaskakują coraz bardziej. Tym razem mieli w ręku piątkę królowych kier; kombinację może niesłychaną i noszącą znamiona szaleństwa, ale zdecydowanie nie do pokonania, czyli tak jak ten pokój! Po niesamowitym wstępniaku potrzebowaliśmy jakichś czterech attosekund, by uznać, że czeka nas naprawdę niesamowita przygoda, a im dłużej przebywaliśmy w magicznym świecie Krainy Czarów, tym gałki oczne bardziej nam rosły od nadmiaru bodźców wizualnych. Pokój jest P-R-Z-E-P-I-Ę-K-N-Y, a wszelkiego rodzaju nawiązania do wiadomego źródła zostały świetnie dobrane. Fabuła jest szalona, ale zakończona z całkiem fajnym przytupem, a pokój serwuje niespodzianki niczym Iga Świątek torpedo-piłki. Pokój z pewnością wbije się do niejednego top 5!

    Zagadki:

    Wesołe, różnorodne, kreatywne i raczej dosyć proste. Największym wyzwaniem jest zlokalizowanie zagadek wśród bardzo drobiazgowo udekorowanego wnętrza, bo to jak szukanie pojedynczego źdźbła jęczmienia na polu pszenicy — zabieg może możliwy do wykonania, ale wymagający nadludzkiej umiejętności koncentracji i pełnego skupienia się na zadaniu. Gdy już łamigłówkę uda się namierzyć, to jej rozwiązywanie jest najczystszą esencją frajdy, jaką można znaleźć w escapach, a liczba wyzwań sprawia, że zapewne każdy członek drużyny będzie się czuł spełniony i przydatny. Jest świetnie, jest przyjemnie, jest efekt WOW, no po prostu bomba!

    Wrażenia:

    Do Wonderlandu wybraliśmy się w duecie, gdyż wierzyliśmy, że pewnego rodzaju doświadczenie w uciekaniu i wrodzone pokłady geniuszu w zupełności nam wystarczą. Oh, sweet summer child... W praktyce to chyba łatwiej byłoby nam w dwójkę przebić się przez całą obronę Realu Madryt niż przez ten pokój. Połączenie sporej powierzchni i dobrze ukrytych zagadek sprawiło, że nasze moce obliczeniowo-skojarzeniowe były po prostu za małe i nasza rozgrywka przypominała odpalanie Hogwart's Legacy na Amidze 500. Na szczęście Mistrzyni Gry się nad nami zlitowała i dorzuciła naprawdę szczodrą porcję minut do naszej puli, za co serdecznie dziękujemy :)

    Ogólnie:

    Genialna pozycja, stworzona z miłością do escape roomów, dopieszczona w najdrobniejszym detalu i dająca niesamowicie dużo radości. Poziom wykonania jest na najwyższej półce i może spokojnie dotrzymywać kroku topowym pozycjom w kraju. Jeżeli tylko macie ze sobą w miarę liczną ekipę, to jest to dla Was miejsce obowiązkowe we Wrocławiu!
    Ostatnio odwiedzone pokoje:

    Ocena ogólna: 10/10

    Obsługa: 10/10

    Klimat: 10/10

    Poziom trudności: Łatwy

    Strona 2

    Pokaż następne

    Hej, nasza strona wykorzystuje pliki cookies aby jej wszystkie funkcje mogły poprawnie działać.

    Poza tymi niezbędnymi, wykorzystujemy też pliki cookies podmitów trzecich abyśmy mogli korzystać z zewnętrznych narzędzi analitycznych, społecznościowych czy marketingowych. To oznacza że dane zbierane za ich pomocą są przetwarzane też przez dostawców tych narzędzi.

    Czy wyrażasz zgodę na używanie plików cookies innych niż niezbędne do działania strony, zgodnie z naszą polityką prywatności?

    Ustawienia plików cookie

    Tutaj możesz zmienić szczegółowe ustawienia dotyczące plików cookies stosowanych na naszej stronie. Jeżeli wyrażasz zgodę na pliki cookies określonego typu, oznacza to, że zgadzasz się, aby dane przez nie zebrane były wykorzystywane przez administratora tej strony, a także dostawcę konkretnego narzędzia, z którego korzystamy - zgodnie z opisem w naszej polityce prywatności.

    Ten rodzaj plików jest niezbędny do poprawnego funkcjonowania naszej strony. Wykorzystywane są między innymi przy takich funkcjach jak zapamiętywanie przez przeglądarkę wybranego przez użytkownika kraju, produktów w koszyku czy motywu kolorystycznego strony.

    Te pliki pozwalają nam zrozumieć, jak użytkownicy poruszają się po naszej stronie. Jednym z takich narzędzi jest Google Analytics, który pozwala nam zbierać anonimowe informacje o liczbie wejść, korzystaniu z konkretnych funkcji czy rodzaju urządzeń użytkowników. Dzięki nim jesteśmy w stanie dostosować stronę do potrzeb i możliwości różnorodnych użytkowników.

    Narzędzia Google, Facebook i Seznam.cz zbierające informacje o użytkownikach, które możemy wykorzystywać do celów marketingowych.