Mrs Bouquet

Trap Jungle w nowym miejscu i odsłonie, ale dalej w swoim dobrym stylu.

Piękny wystrój (o ile przystoi używać słowa "piękny" w odniesieniu do trupów), który pozwala na zagłębienie się w starannie uwitej fabule. Widać nakład pracy właścicieli włożony w to miejsce.

Osoby o słabszych nerwach uspokajam, że trupy są raczej oswojone, a klimat pokoju jest zdecydowanie bardziej przygodowy niż straszny (co dla naszej ekipy było akurat atutem). No, chyba, że nie uda wam się uciec ;-)

Byliśmy w stałym 4-osobowym składzie i było ok, chociaż trzy osoby byłyby chyba bardziej optymalną grupą na ten pokój.

Obsługa najlepsza w mieście :-)

Po przeszło 80 pokojach myślałam, że ciężko nas będzie czymś zaskoczyć. Że co najwyżej odkryjemy jakieś nowe triki albo odświeżone formy znanych zagadek, ale raczej nic, czego byśmy wcześniej gdzieś nie liznęli. Tym czasem Nekromanta udowadnia, że nic bardziej mylnego.

Stwierdzenie, że to nie jest typowy escape room, w tym przypadku nie jest tylko chwytem reklamowym, ale trafieniem w sedno. To nie jest pokój, to przeżycie, które na długo pozostanie w pamięci. Napięcie idealnie budowane przez całość rozgrywki, odsłanianie kolejnych elementów w taki sposób, że już nie można się doczekać co będzie się z nimi działo za chwilę. Nic nie jest tam przez przypadek. Wszystko układa się w logiczną całość, płynnie przechodzącą z zagadki do zagadki. Same zagadki zaś stanowią spójną część całej przygody. Efekt, który zamierzyli sobie twórcy z House of Crime został osiągnięty, bo rzeczywiście wszystko kręci się wokół fabuły, która zdecydowanie jest najsilniejszym punktem całego pokoju. Poziom immersji w świecie przedstawionym jest stuprocentowy.

Czas rozgrywki powinien być wydłużony do minimum 75min - jest co robić!

Byliśmy w 4-osobowym składzie i taki też wydaje mi się optymalny, więcej osób mogłoby już sobie wchodzić w drogę.
Zdecydowanie dla osób posiadających już pewne doświadczenie.

Jedyne, czego mi osobiście zabrakło to trochę luźniejszego podejścia ze strony obsługi, bo póki co trochę dominują "służbowo-biznesowe" relacje w kontakcie z "klientem". I żeby było jasne - jest bardzo, bardzo profesjonalnie i nie mam tu też absolutnie żadnych uwag do naszej Mistrzyni Gry. Natomiast kiedy idziemy do pokoju lubię, gdy tworzy się taki klimat, że czujemy się jak u znajomego, który po prostu zaprasza nas do zabawy u siebie. Trochę więcej otwartości i będzie super :-)

Dawno nie wyszliśmy z pokoju z takimi wypiekami na twarzy. Życzyłabym sobie, żeby każdy kolejny otwierający się ER szedł w kierunku, który pokazał Nekromanta.

"Skarbówka? Ale czy coś, co się nazywa 'skarbówka', może się wiązać z dobrą zabawą?" Okazuje się, że może! I to na najwyższym poziomie.

Nazwa pokoju, przywodząca na myśl znudzone panie w urzędzie, może nie kojarzy się z adrenaliną i emocjami, ale myślę, że w tym też drzemie siła tego pokoju - wziął nas kompletnie z zaskoczenia. Przede wszystkim od innych ER odbiega formą - nie znajdziemy tu typowych kłódek, zamków do skrzyneczek czy cyferek wypisanych na ścianach. A mimo to naprawdę jest co robić.
Nie znajdziemy także potworów wyskakujących z szafy, zakrwawionych gadżetów i creeperów w szufladach. A mimo to ciarki na plecach towarzyszyły nam przez cały czas rozgrywki, zaś tętno było na niebezpiecznie wysokim poziomie. Znajdziemy za to rewelacyjnie poprowadzoną fabułę i niesztampowe rozwiązania.

Bardzo ciekawa propozycja dla grup, które chcą doświadczyć czegoś nowego i odświeżyć swoją przygodę ze standardowymi ER. Działaliśmy czteroosobową, średniozaawansowaną ekipą tajnych agentów i udało nam się dojść do prawdy na czas. Pokój niekoniecznie na pierwszy raz.
Tylko pamiętajcie - Was tam nie było! ;-)

Krótko - najlepszy pokój we Wrocławiu!

Niesamowite połączenie fabuły z niebanalnymi zagadkami. Fabuły, która warto dodać prowadzi przez cały pokój - od przekroczenia jego progu do przekręcenia klucza w drzwiach - nic nie jest tu przez przypadek, przez co klimat jest naprawdę niepowtarzalny.

Wybraliśmy się czteroosobową ekipą i myślę, że to optymalna liczba graczy; nikt się nie nudził (co to to nie!), a nie było też przesadnie tłoczno. Trochę obawialiśmy się etykietki "dla ekspertów", jednak mając na swoim koncie niespełna 20 pokoi poradziliśmy sobie całkiem dobrze i zmieściliśmy się w danych nam 77 minutach.
Midnight Killera warto zostawić sobie na deser, jako że znacząco podnosi poprzeczkę innym ER ;-) Szkoda by też było psuć sobie zabawę pójściem do niego ze zbyt małym doświadczeniem i nie móc w pełni docenić kunsztu zagadek i wykorzystanych w pokoju rozwiązań - pokój zdecydowanie dla ekip doświadczonych.

Wyszliśmy z wypiekami na twarzy i Killerowi chętnie dalibyśmy się porwać jeszcze raz :-)