„Myśleli, że jest niezatapialny. Że nic go nie złamie. A jednak, tej jednej nocy, gdy lodowaty ocean zamknął się nad jego pokładem, zrozumieli, że nawet największe konstrukcje ludzkiej pychy mogą ulec ciszy i ciemności. Statek tonął, ale w sercach ludzi trwała walka – nie z wodą, lecz z czasem, strachem i nieuchronnością.”
To był nasz pierwszy escape room w Pradze – szedłem z ogromną ciekawością, głównie ze względu na rzadko spotykaną fabułę. Już sam początek – pod pokładem statku, z klimatyczną muzyką w tle – zapowiadał coś wyjątkowego.
Jednak z czasem zaczęło mi brakować tego, co z „Titanicem” kojarzy się najbardziej – luksusu, romantyzmu, emocji. Zamiast tego dostaliśmy raczej dynamiczną zabawę pod pokładem. Choć kilka zagadek było naprawdę ciekawych i dobrze przemyślanych, czułem niedosyt.
Ten pokój ma potencjał, zwłaszcza jeśli miałby oddać magię i nastrój filmu – np. samochód z zaparowaną szybą z odciskiem dłoni Rose... to byłoby coś!
Ogólnie oceniam dobrze, ale zabrakło tego „czegoś” – iskry, która uczyniłaby ten pokój naprawdę niezapomnianym.