Wspólnie z Kapitanem Nemo odbywacie monumentalną podróż dookoła globu. Świat z pokładu łodzi podwodnej Nautilus wydaje się całkowicie odmienny od tego, co po...
[viac]
2-5 ľudí
60 minúty
Dobrodružný
medziprodukt
237 recenzií
7
.9
7,9/10
Služby zákazníkom:
9,5/10
Interiér:
9/10
Obtiažnosť podľa hráčov:
Hard
Počet recenzií:
237
To ostatni już pokój odwiedzony w Wyjściu Awaryjnym. I niestety nie był on wisienką na torcie. Duża powierzchnia pokoju, zagospodarowane tak naprawdę tylko części przy ścianie. Zagadki nie sprawiały większej trudności. Udało nam się wyjść bez podpowiedzi ze sporym zapasem czasu. Mało zagadek, słabo zagospodarowana przestrzeń w porównaniu do tego, co mogło się tam znaleźć, pokój starszy aniżeli nowocześniejszy. Czujemy niedosyt i rozczarowanie zakończeniem. Według mnie jest to najgorsza propozycja w tym er. Nie czułam kompletnie atmosfery, podwodna przygoda nie wciągnęła mnie (choć ostatecznie zgodnie ze scenariuszem wyszliśmy na powierzchnię, a nie zostaliśmy na dnie).
Nautilus był naszym docelowym wyborem na ten dzień, podyktowanym niezłą średnią, aczkolwiek podchodziłem do zabawy z nastawieniem, że będzie tu trudno i rzeczywiście tak było. Do tej pory byliśmy w trzech pokojach z oferty Wyjścia Awaryjnego i akurat wyprawa na dno jest najtrudniejszą z nich i tak w zasadzie pierwszą, która udowodniła mi, że te paręnaście pokoi to jeszcze żadne doświadczenie. Na tyle trudną, że przy jednej z dalszych zagadek załamałem zwyczajnie ręce.
Trafić do łodzi podwodnej, która ma awarię i ląduje na dnie - to dopiero pech. Niemniej jednak nie jest to sytuacja bez wyjścia. Trzeba tylko poradzić sobie z szeregiem łamigłówek, które początkowo są dosyć proste/schematyczne, aczkolwiek w drugiej połowie zabawy poziom trudności skacze odczuwalnie i trafiają się zagadki unikalne, które wymagają maksymalnej uwagi. Są tu co prawda kłódki, ale lwia część przeszkód jest elektroniczna. Duży plus.
Mam jednak podzielone zdanie na temat odczuć co do jakości pokoju. I nie chodzi tu o wykonanie, bo całość wygląda fajnie, rzeczywiście imitując wnętrze takiego obiektu. Z drugiej strony wszystko mogłoby być nieco ciaśniejsze, a sufit umieszczony niżej, co akurat tu podbiło by imersję. Mimo tego miałem odczucie takiej sterylności, bez fajerwerków. Mamy tu tylko i w zasadzie aż, solidne wykonanie. Nie czułem też za mocno klimatu, mimo że starano się go tu uzyskać kilkoma sztuczkami.
Bardzo dziękuję też mistrzyni gry, Aleksandrze, która się nami opiekowała i puściła grę mimo upływu czasu. Za jej zaangażowanie i podejście, zwłaszcza za fajną rozmowę po grze. Miałbym tylko jedno zastrzeżenie, bo w trakcie gry istotnie potrzebna była podpowiedź, zwłaszcza na końcu, gdzie raczej ze względu na kończący się czas, udzielono nam gotowego rozwiązania na jedną zagadkę. Tam istotnie rozłożyłem ręce, zresztą jak moi majtkowie i było to zasadne, bo byśmy tego nie przeskoczyli. Kłania się moje humanistyczne wykształcenie i bycie "ułomnym" jeżeli chodzi o taki typ zagadki.
Jednak w trakcie rozgrywki taka sytuacja nastąpiła jeszcze trzykrotnie, bez uprzednich standardowych wskazówek. Kiedy rozwiązanie problemu mogło być jeszcze wykonane samodzielnie. Wiem, że moi towarzysze nieco się poddawali (a czas gonił), co było zapewne zauważalne z kamery, ale sam latałem wokół, sprawdzając wszystko raz jeszcze i miałem już niezbędne informacje, kiedy padała odpowiedź z wytycznymi, co troszkę mnie frustrowało, bo jednak wolałem ogarnąć to sam.
Czeka na nas jeszcze wyprawa do piramid, aczkolwiek na ten moment zaryzykuję stwierdzenie, że to nie Cela nr 4, a Nautilus jest jednak najsłabszym pokojem w ofercie warszawskiej filii firmy. Nie jest to jednak jednoznaczne z pojęciem zły, bo gdyby wszystkie miejscówki były wykonane z takim pietyzmem jak ta, to średnia ocen na tym serwisie nie spadała by poniżej "ósemki". Może mam taki "uczuć" też dlatego, że utarto mi tu nosa i dostałem w kość, a pokój obnażył moje słabostki? Być może, choć wiem co to pokora.
Ps. Strefa spoilerów
TE rurki. Boże jedyny. Przyznaję, ze jestem "de" z takiej materii, ale mieliśmy ze sobą umysł ścisły i on też odpadł. Może to wina zmęczenia i nieco późniejszej godziny rozgrywki. Ta sekcja z tą zagadką jest też dużo ciemniejsza. Przydało by się tu jakieś silniejsze źródło światła, bo jednostkowo był problem z odczytaniem cyfr. Plus z kolei za hełm nurka, z którym można sobie polatać po pokoju. No i sonar...
Świetny pokój, bardzo klimatyczny. Pozytywnie zaskoczyły nas zagadki: było ich sporo, dobrze pasowały do tematyki pokoju. Wszystkie ciekawe i logiczne. Odczuliśmy dużą satysfakcję, gdy udało się wyjść o czasie :)
Obsługa bez zarzutu.
Na chwilę obecną to nasz ostatni pokój w Wyjściu Awaryjnym, więc niestety jest to nasze ostatnie spotkanie z Olą. Wszyscy mistrzowie gry świata powinni się uczyć od Oli świetnego stylu prowadzenia gry, otwartości do klienta oraz troszczenia się o grupę. Na szczęście jest pocieszenie! Zauważyliśmy na Instagramie, że zamierzają otworzyć nowy pokój! Także czekamy na informacje i natychmiastowo się wybieramy! Teraz co do pokoju. Pokój bardzo ładny, bardzo mocno klimatyczny. Ekstremalnie ładne dekoracje, widać ile jest tam wręcz rzemieślniczej roboty. Jedyne co to w pewnym momencie dostaje się latarkę. Bez niej rozwiązanie zagadki było by nie możliwe z racji tego, że w danym miejscu jest za ciemno. Uważam, że można by to było rozwiązać poprzez samo zapalającą się lampkę w tym miejscu, która by się zapalała po rozwiązaniu zagadki w której to dostaje się tą latarkę. Albo latarki włączanej na przycisk. Ta latarka po prostu nie pasuje do tak ładnego miejsca. W pokoju jest dość ciemno. Rozumiem, że to buduje klimat, ale miejscami serio było ciężko zauważyć elementy zagadek. Nie dotyczy to oczywiście wszystkiego. Trochę jest to czepianie się szczegółów, także proszę tego nie brać na poważnie. Zagadki klimatyczne, różnorodne, momentami dość skomplikowane. Bardzo niewiele kłódek, znacząca większość to elementy elektromechanizmów. Drużyna Jana i Jędrzeja ponownie spisała się na medal. Niektóre rzeczy co prawda zrobiliśmy trochę przypadkiem, ale się udało! Tym razem do rekordu zabrakło 4 minut. Ah, niestety pozostaniemy jedynie zapamiętani za Cele nr.4. Może w przyszłości się coś uda? Nie wiadomo...
Pokój dopieszczony w każdym calu, fantastyczne dekoracje, które robią porządny klimat. Minimalna liczba kłódek, fantastyczne zagadki, które świetnie siedzą w klimacie. W grupie zmieszanej z osób niedoświadczonych i doświadczonych, pokój jest nie lada wyzwaniem. Jednak było kilka płynnych momentów, gdzie przechodziliśmy do kolejnych zagadek z miłym flow.
Bardzo dobrze się bawiliśmy. Największą zaletą pokoju są zagadki – dopasowanie ich do tematyki łodzi podwodnej, świetne wplecenie w wystrój escape roomu, a przede wszystkim ich różnorodność. Wymagają używania różnych sposobów myślenia, różnych umiejętności. Dwie z zagadek szczególnie zapadły mi w pamięć – jedna ze względu na to, że była to pierwsza zagadka tego typu, którą to akurat ja rozwiązałam ^^, druga – ze względu na swoją zgrabność (wszystko tak fajnie do siebie pasowało w niej i trzeba było użyć fajnego rozumowania). Ale dobrych pomysłów na zagadki było o wiele więcej :)
Organizacja zagadek też była przemyślana. Najpierw jest bardzo nieliniowo, każdy znajdzie coś dla siebie i się ucieszy, że coś zrobi, a potem zagadki zbiegają się w jednym punkcie i wszyscy razem uczestniczą w rozwiązywaniu.
Jeśli chodzi o klimat – wystrój był dopracowany (począwszy od drzwi!) i ciekawy, efekty dźwiękowe były niczego sobie, ale zabrakło mi efektów wizualnych czy innych specjalnych wrażeń. Pokój jest dość statyczny. Nie ma w nim "momentów" ;) Wiecie, takich rzeczy, które nagle wprawiają w zachwyt, zaskakują itp. Wiedząc, że "Nautilus" był kiedyś na pierwszym miejscu w rankingu ogólnopolskim, miałam podbite oczekiwania pod tym względem.
Podsumowując, pod względem zagadek pokój jest bardzo wart pójścia. Pod względem uczestniczenia w spektaklu i przeżywania przygody – mniej.