Magda K. 1000

Pokój jest bardzo dobrze wykonany. Łatwo można wyobrazić sobie, że to prawdziwa bezludna wyspa. Pomysł na aranżację super :)

Niestety z pokoju całą ekipą wyszliśmy trochę rozczarowani. Przyznaję, że z kilkoma zagadkami mieliśmy problem, ale może udałoby nam się wpaść na rozwiązanie, gdyby nie pojawiało się ono od razu na monitorze! Zazwyczaj dużo podpowiedzi wysyła się, gdy drużyna ma bardzo mało czasu i nie wyrobi się bez pomocy. Byłam więc przekonana, że po prostu za wolno nam idzie. A tu nagle po czterdziestu pięciu minutach gry drzwi się otworzyły, a nasza przygoda na wyspie się skończyła!
Najgorsze było to, że dostaliśmy podpowiedź nawet do ostatniej zagadki, chwilę po odkryciu potrzebnego elementu! A przypomnę, mieliśmy jeszcze piętnaście minut zapasu.

Mimo to pokój ma bardzo duży potencjał i myślę, że mogę polecić go bardziej zaawansowanym drużynom.

Z tego pokoju wyszłam z mieszanymi uczuciami. Już sam początek nie przypadł mi do gustu. Wraz z resztą drużyny kompletnie nie mogłyśmy się skupić; zaczęły mnie boleć oczy i miałam już tego pokoju dosyć. Później było lepiej, powiedzmy, że zagadki „prowadziły” nas przez grę - całkiem mi się to podobało. Na plus również zagadka zręcznościowa. Niestety później było gorzej. Gdy zobaczyłam zagadkę logiczną, nad którą naprawdę trzeba było pomyśleć, bardzo się ucieszyłam, ale to wcale nie było logiczne. Niektóre „pytania” miały więcej niż jedno możliwe rozwiązanie, więc zamiast myśleć, musiałyśmy w końcu zgadywać. Rozwiązanie do ostatniej zagadki pojawiło nam się przez przypadek wcześniej, więc ostatnią kłódkę otworzyłyśmy jeszcze przed rozwiązaniem poprzednich zagadek.
Jako że pokój był w promocji, nie żałuję, ale gdybym miała za niego zapłacić zwykłą cenę, byłabym dużo bardziej niezadowolona.

Po super zabawie w pokoju „Sherlocked” postanowiliśmy odwiedzić Wyrocznię. Jednak tym razem bardzo się zawiodłam. Dlaczego?
Pierwsze co mnie zdziwiło to rozmiary pokoju. Jest on naprawdę mały i znajduje się w nim niewiele dekoracji. Klimatu nie poczułam w ogóle.
Po drugie, to był chyba najbardziej liniowy pokój w moim życiu. Cały czas mieliśmy przed sobą tylko jedną zagadkę, a rozwiązanie jej prowadziło dalej. Początkującym może się to spodobać (nie ma dużego zamieszania), grupom wieloosobowym trochę mniej. Czy Wam pasuje - oceńcie sami.
Kolejną wadą jest według mnie brak jakiegokolwiek czasomierza. Ja lubię dokładnie wiedzieć, ile czasu mi zostało. Na szczęście miałam własny zegarek, więc nie było tak źle, ale bawiłabym się dużo gorzej nie znając godziny.
Ostatni punkt dotyczy obsługi. Gdy prosiliśmy o podpowiedź, pani w ogóle nie wiedziała, w którym momencie jesteśmy. Nie chcę tu zabrzmieć zbyt surowo - nie wymagam od nikogo, aby obserwował nas przez całą godzinę bez mrugnięcia okiem. Uważam po prostu, że pytania typu „A znaleźliście już …?”, „A użyliście już …?”, „A wiecie, o co chodzi z …?” albo dawanie podpowiedzi związanych z rzeczami, które już dawno zrobiliśmy, nie jest profesjonalne i jeszcze bardziej psuje grę.

Zagadki są całkiem ciekawe, w szczególności ostatnia.