5 kwietnia 2019 udało nam się oficjalnie zamknąć PolandEscape 2018 - a w zasadzie nie nam, tylko drużynie Panda Express, która w zeszłym roku wygrała zawody i w tym dniu zaczęła realizować swoją nagrodę, czyli wycieczkę do Budapesztu - to miasto jest kolebką europejskich escape roomów i taki właśnie cel przyświecał im od początku podróży.
Chyba nie ma się co rozpisywać - nikt nie opisze wycieczki Pand lepiej niż same Pandy. Oddajemy im zatem głos w niniejszym artykule.
(W tekście nie ma spojlerów - wszystkie informacje na temat pokoi są ogólnodostępne już na etapie dokonywania rezerwacji).
5 kwietnia 2019
Wycieczkę zaczęliśmy bardzo wcześnie, bo wylot z Polski mieliśmy już o 6:10. Po wylądowaniu i dotarciu do hotelu był czas na szybkie śniadanie, a później cały dzień escape roomów.
Zaczęliśmy od pokoju Magic School w naszej ulubionej tematyce Harry'ego Pottera. Co nas zaskoczyło na początku, i jak się później okazało jest bardzo częste w budapesztańskich ERach, wprowadzenie do gry odbywało się w środku pokoju. Wystrój, choć bardzo minimalistyczny, dobrze oddawał świat z książek J.K. Rowling. Jeśli chodzi o poziom zagadek, to były one zdecydowanie zbyt proste i niczym nas nie zaskoczyły, a angielski nie zawsze był zrozumiały (do dziś zastanawiamy się co znaczy słowo ‘boksz’ :D). Wyszliśmy już po 20 min z pewnym niesmakiem, ale nie zraziliśmy się i liczyliśmy, że dalej będzie lepiej.
Następni byli Piraci z Karaibów. Pokój tej samej firmy, więc wystrój i tu był bardzo ładny. Poziom zagadek też już lepszy, ale nadal nic nas nie porwało. Miłym akcentem był tu skarb kapitana, który mieliśmy odnaleźć, gdyż okazał się on być jadalny, choć nie wszystkim smakował.
Później mała przerwa na podziwianie parlamentu, zjedzenie gulaszu i kolejne dwa pokoje.
Najpierw utrzymane w azteckich klimatach Legacy of Noozaca, które było jednym z najpiękniejszych pokoi, jaki dotychczas odwiedziliśmy. Wykonany z ogromną dbałością o szczegóły sprawił, że poczuliśmy się jak Indiana Jones w poszukiwaniu kryształowej czaszki. Zagadki tylko dodawały klimatu starożytnej świątyni - skomplikowane mechanizmy, tajemnicze symbole i układanki wymagające współpracy całej drużyny. Dodatkowego smaczku dodało zakończenie, które - trochę niezgodnie z logiką słowa “zakończenie” - pokazało nam, że to jeszcze nie koniec i być może dołączymy do grona nieszczęśników, którzy utknęli w świątyni na zawsze. Na szczęście udało się nam w końcu opuścić pradawne ruiny i to z niezłym czasem.
Na koniec była Biała Misja, która pod względem wystroju była totalnym przeciwieństwem poprzedników - po wejściu zastaliśmy jedynie białe, puste ściany. Okazało się jednak, że pokój skrywa mnóstwo bardzo złożonych zagadek, wymagających logicznego myślenia, spostrzegawczości i współpracy. Żadne z nas ani przez chwilę się tu nie nudziło i ostatecznie zakończyliśmy dzień zmęczeni, ale przy tym mega usatysfakcjonowani.
Z niecierpliwością czekaliśmy na to co nas nas będzie czekało kolejnego dnia.
6 kwietnia 2019
W sobotę pospaliśmy trochę dłużej, bo pierwszy pokój - Enigmę - mieliśmy po 11.
Duże wrażenie zrobił na nas rozmiar tego escape roomu, gdyż mieści się on w całkiem sporym budynku, a po wejściu okazało się, że całą tę przestrzeń zajmuje tylko jeden pokój. Zagadki były bardzo pomysłowe, wymagające współpracy i dodające szpiegowskiego klimatu - lasery niczym w Mission Impossible (tak bardzo nam się spodobały, że podchodziliśmy do tego kilkukrotnie :D) czy tajemnicza sieć punktów na mapie połączonych kolorową nitką.
Później była mała przerwa na podziwianie Placu Bohaterów i pięknych zamków w Parku Miejskim oraz pyszne langosze.
Po odpoczynku nadszedł czas na pokój Santa Muerte. Oparty był on tylko na elektronice, a twórcy wprowadzili kilka ciekawych niespotykanych nam dotąd rozwiązań z wykorzystaniem światła i dźwięku, które wymagały nie tylko pomysłowości, ale też dobrej komunikacji i współpracy. Meksykański kult śmierci utrzymał poziom poprzedników i dał nam mnóstwo świetnej zabawy, zakończonej zjazdem po super zjeżdżalni.
Dzień zakończyliśmy wizytą w Piekle i Niebie, które zaskakiwały nas na każdym kroku. Zaczęło się od tego, że żeby dostać się w zaświaty trzeba było umrzeć, ale przewrotnie to umieranie było tu najfajniejsze, choć zdecydowanie nie dla osób z klaustrofobią. W Piekle czekał na nas szereg naprawdę piekielnych zadań, które jeżyły włos na głowie, a w niebie już tylko radosne huśtanie na koniku z aniołkami. Ostatecznie udało się nam powrócić do świata żywych i wyjść z super czasem.
7 kwietnia 2019
Ostatniego dnia czekał na nas już tylko jeden pokój - Jaskinia Pirata, który okazał się świetnym zwieńczeniem całego wyjazdu.
Czego tam nie było! Gdyby była tam tylko jedna rzecz generująca efekt WOW, już byłoby super, a było ich znacznie więcej i to przez cały czas trwania naszej przygody. Największe wrażenie zdecydowanie wywarł na nas prawdziwy wodospad, pod którym musieliśmy przepłynąć tratwą no i oczywiście wielka skrzynia skarbów. Nawet system podpowiedzi był iście piracki i aż żałowaliśmy, że z niego nie skorzystaliśmy. Zdecydowanie najlepsze zostało na koniec.
Resztę dnia wykorzystaliśmy na podziwianie pięknych widoków ze wzgórza Gellerta, zwiedzanie kościoła w skale i zasłużony odpoczynek w łaźniach termalnych.
Wyjazd zaliczamy do bardzo udanych! Teraz czas skupić się na kolejnych mistrzostwach, bo kolejna edycja PolandEscape tuż tuż i tym razem też nie zamierzamy odpuścić rywalom.
------
Sponsorem wycieczki był https://chronpesel.pl/