Saruś

Jak u Hitchcocka: "Najpierw trzęsienie ziemi, a potem napięcie ma nieprzerwanie rosnąć".
Mroczny room z konkretnym początkiem- ta dawka emocji wystarcza, aby czuć niepokój jeszcze w drodze powrotnej do domu :)
Było trochę główkowania, przydała się zręczność, a i współpraca okazała się niezbędna.
Przyzwoity horrorek na poziomie

Po naczytaniu się opinii na temat owego pokoju moje oczekiwania były spore. Tym bardziej, że rok temu byłam w tej prawdziwej Prypeci...
I trochę się rozczarowałam :( Room na prawdę świetny, klimatyczny, ale po spoilerach typu "super finał" spodziewałam się trochę więcej... Także czytanie opinii nieco popsuło mi zabawę- nie czytajcie!!! :P
Najniefajniejszy był system podpowiedzi... Owszem, gdyby nie on, nie wyszlibyśmy, ale przecież nie każda grupa koniecznie musi wyjść. Stwierdzam, że możliwość "dogadania się" przed wejściem z Mistrzem (dotyczy grup ambitnych) jest świetną opcją, a przy naszej wizycie tego zabrakło :(

Oto najbardziej satysfakcjonujący mnie pokój- mimo ograniczonego składu (3 osoby) wyszliśmy jakieś 5-6 sekund przed czasem (nasz nowy rekord :P,) tak więc napięcie utrzymywało się do samego końca...
Owszem, początek jakiś taki niemrawy (obnażył nasze słabe strony), ale gdy drzwi się otworzyły... Świetne gadżety, potencjał każdego przedmiotu wykorzystany w 100%.
A obsługa? Nasz Mistrz Gry, mimo iż miał dwie inne grupy pod opieką, przyjął nas pół godziny przed czasem, dzięki czemu zdążyliśmy na pociąg :P
Spontaniczna wizyta w Can U Escape okazała się być dobrą decyzją

Jako, że jesteśmy specjalistami w zakresie rozdawania pokerów, nie mogliśmy sobie odmówić wizyty w tej jaskini hazardu ;)
Nasza specjalistyczna wiedza (która była źródłem uśmiechu naszego Mistrza Gry) okazała się nieprzydatna w obrabowaniu owego przybytku, tak więc polecam każdemu- nie tylko "osobom z branży".
Jak to w Wyjściu Awaryjnym- zagadek mnóstwo, a minut tylko 60, więc trzeba się spieszyć. I tej nagły zwrot akcji...
Fajny, dopracowany room- brawo :D

Wchodzisz i... jesteś na statku kosmicznym! Nieprawdopodobne, a jednak.
Znajomość "Star Wars" i 5 z fizyki na maturze nie są konieczne, aby wydostać się z tego roomu, ale okazały się przydatne.
Póki co, to najbardziej dopracowany pokój, z jakiego miałam przyjemność uciec, a chętnie uciekłabym jeszcze raz :D
Jedyne, czego mi brakowało to pięknego, młodego Harrisona Forda, ale cóż, nie można mieć wszystkiego ;) A i tak wg mnie to bydgoski "must escape"