Pinky&theBrain

Druga wizyta naszej gdańskiej dwójki w Enigmie.
Zachęceni wizytą u Sherlocka, opiniami i świeżym pokojem, zdecydowaliśmy się na wizytę w Olimpie.

Wprowadzenie przez obsługę odbyło się w osobnym pomieszczeniu, następnie wprowadzono nas z opaskami na oczach do pokoju, gdzie po chwili mogliśmy zacząć działać :)

Wystrój na duży plus, dopracowano najdrobniejsze szczegóły, by móc poczuć się prawie jak na Olimpie. Widać, że ktoś się postarał.

W tym pokoju potrzebna jest przede wszystkim współpraca. Bez tego nic nie da rady zrobić.
Kłódek nie ma, ale są klucze. Zdecydowanie w większości zagadek zastosowano nowoczesne i ciekawe mechanizmy, co powoduje pozytywne zaskoczenia, ale każe też mocno się skupić na zadaniach.

Niestety jest też jeden spory minus. Są w pokoju dwa mechanizmy dość mocno niedopracowane, o których wie sama obsługa i to przez nie straciliśmy około 15 minut na początku. Demotywujący jest fakt, gdy robisz wszystko jak należy, a mechanizm nie działa, a obsługa podpowiada, że czasem mechanizm może się przekręcić i trzeba kombinować... na czuja. W jednym całkiem się przekręcił i właściwie odgadnięcie hasła było na chybił trafił. Warto to naprawdę dopracować. Mimo tej straty i tak udało nam się wyjść w regulaminowym czasie, ale mieliśmy przez to moment przestoju i na pewno uszkodzony mechanizm zabrał nam trochę czasu.

Obsługa miła i uprzejma. Przy następnej wizycie w Poznaniu na pewno zagościmy jeszcze w Enigmie :)

Polecamy każdemu, natomiast lepiej iść w 4 osoby, bo my we dwoje mieliśmy trochę za mało rąk do pracy ;)

Drugie poznańskie wyzwanie naszej gdańskiej dwójki.
Gdzie jest Sherlock? Pytanie, którego rozwiązanie jest kluczem do całej sprawy i na tym polega cała zabawa. Nie uciekasz lecz badasz zaginięcie detektywa, co jest bardzo ciekawym pomysłem na pokój.

Wystrój super, można się poczuć jak w pokoju u Sherlocka. Wszystkie gadżety i rekwizyty świetnie dobrane do tematyki.
Obsługa bardzo miła. Wprowadzenie do gry odbywa się w odrębnym pomieszczeniu, z użyciem obrazków na monitorze :) Do pokoju wprowadzają w opaskach (mega pozytywna sprawa, którą polecam trójmiejskim pokojom).
Dostaliśmy bonusowe 5 minut, gdyż obsługa widziała, że jesteśmy już przy samej mecie rozszyfrowania zagadki, za co wielkie dzięki :) Zwłaszcza za nietuzinkowy sposób przekazania tej informacji ;)

Zagadki wpasowane w klimat, szukasz poszlak, kolejnych podejrzeń co się stało z S.H., kto? co? dlaczego? jak?
Zagadki różnorodne, w stylu "wysoko funkcyjnego socjopaty", jakim był Holmes, niektóre mocno dają do myślenia, inne zaskakują, wymagają precyzji, logiki, spostrzegawczości oraz innego punktu widzenia.
I co najciekawsze, przejście całego pokoju i "otworzenie" wszystkiego nie gwarantuje wygranej ;)
Wielce interesująca i intrygująca rozgrywka.

Polecamy każdemu :) Jeśli większa grupa, to raczej początkująca. Świetna rozgrywka dla 2-3 osób średnio-zaawansowanych. Wrócimy na pewno :)

Pierwsza nasza wizyta we dwójkę w ER poza granicami Trójmiasta.
Padło na Poznań. Padło na ExitRoom :) Czemu Prison Break na pierwszy ogień? Podobno to jeden z najstarszych pokojów w tym mieście, więc była to dla nas pozycja obowiązkowa.

Mega pozytywne zaskoczenie i spora odmiana po gdańskich ER.
Plusy: mistrz wprowadzający do gry, wejście w opaskach (wcześniej gdziekolwiek byliśmy w Gdańsku, wprowadzają i opowiadają historię w pokoju, gdzie już masz czas oblukać otoczenie), ciemność, klimat, motyw zaskoczenia, brak żółtych taśm (którymi oblepione są gdańskie ER, mówiących "nie dotykaj"), sposób podpowiadania, brak monitora, wystrój.

Wszystko świetnie przygotowane i dopracowane (włącznie z klimatyzatorem), naprawdę wczuliśmy się w więzienny klimat.
Wystrój rewelacja, zagadki bardzo dobrze zorganizowane (głównie kłódki).
Trzeba gdzieniegdzie mocno pokombinować, ale według nas wszystko bardzo dobrze dopracowane z najdrobniejszymi szczegółami.
Niestety, przez moje niedopatrzenie, zaklinowaliśmy się na ostatnim zadaniu, ale pozwolono nam je dokończyć, więc duży plus :)

Według nas była to rewelacyjna przygoda i odmiana po gdańskich pokojach :)
Polecamy grupom max 4 osobowym. Świetna zabawa, jak najbardziej możliwa ucieczka bez podpowiedzi.

Pierwsza wizyta naszej dwójki w Escape Time.
Zdecydowaliśmy się na wizytę ze względu na dobre opinie i wysoką ocenę.

Na pierwszy ogień wystrój: dobrze zrobiony, natomiast bardziej przypomina mieszkanie babci na poddaszu z lat 80. niż chatkę guślarski sprzed setek lat. Takie moje odczucie, mocno osobiste ;)

Zagadki: zarówno kłódki, jak i inne rozwiązania. Tych drugich jest więcej i są dość mocno zróżnicowane. Niektóre wymagają zręczności, czytania, inne kombinowana, natomiast wszystkie wymagają spostrzegawczości i logicznego łączenia ze sobą elementów. Jedno z zadań na pewno zaliczam do pochłaniaczy czasu, ale tych pozytywnych, by wczuć się w klimat :)
Parę naprawdę dobrych zaskoczeń. Przy niektórych musieliśmy się mocno nagłówkować.
Zakończenie najlepszym elementem pokoju ;)
Jeden z tych pokojów, w których wyjście niekoniecznie oznacza znalezienie klucza czy ucieczkę, tylko (tak jak w opisie) uratowanie niewinnych ludzi przed zarazą.

Obsługa miła i pomocna :)

Ogólna ocena pozytywna: dobry klimat, jest co robić. Można wyjść bez podpowiedzi, ale trzeba kombinować.
Dobry dla 2-4 osób, które - tak jak my, mają kilka, kilkanaście pokojów za sobą. Sześć osób może być za dużo ;)

Na pewno wrócimy po więcej :)

Nasza druga wizyta w Questrooms. Zachęceni dobrze spędzonym czasem w "5. Morderstwach", postanowiliśmy iść dalej, we dwójkę, tropem horroru.
Kontrola sanepidu ma iście krwawą fabułę oraz kilka zaskakujących momentów ;) Niektóre rekwizyty aż proszą się o ich użycie w niecnym celu hehe ;)

Pokój dobrze zrobiony, zachęcający wstęp, ciekawe zagadki. Widać, że postarano się w nim zastosować nietypowe rozwiązania i... parę zabawnych straszydeł :) Oczywiście są też kłódki, ale nie one są główną atrakcją.

W dwie osoby można spokojnie go przejść, nawet bez podpowiedzi, ale potrzebna jest współpraca, spostrzegawczość i odrobina giętkości... czyli standard :)

Obsługa, jak zwykle, na duży plus: rozgadana, pomocna i pozytywnie nakręcona, którą serdecznie pozdrawiamy.
Polecamy fanom dobrej zabawy, osobom lubiącym tematykę teksańskiej masakry, maksymalnie dla 4 osób, średniaków, takich jak nasza dwójka :)

Minusów nie ma, natomiast parę rzeczy można by jeszcze podkręcić, by było jeszcze ciekawiej i straszniej, ale to kwestia gustu ;)

Nasza druga wizyta we dwójkę w Podziemnej Pułapce (pierwszą był Okręt Podwodny), a ogólnie 8 pokój, więc doświadczenie niewielkie.
Skorzystaliśmy z wakacyjnej promocji cenowej (szkoda, że więcej firm w Trójmieście nie bierze z nich przykładu pod tym względem).

Informowano nas wcześniej, że Schron jest łatwiejszy od Okrętu i tak też się okazało. Przyznaję, że przez to pokój nas lekko rozczarował, po wyjściu odczuliśmy drobny niedosyt, na zasadzie "I co? Już koniec?". Sam pomysł, zagospodarowanie przestrzeni, rekwizyty i wystrój są na bardzo dobrym poziomie, faktycznie człowiek czuje się jak w jakimś schronie czy bunkrze.

Według nas zaś poziom zagadek jest zdecydowanie słabszy niż w Okręcie i o to się chyba wszystko rozchodzi (nie znaczy, że zły). Dużo kluczy, kłódek. Kilka pomysłów na duży plus, spostrzegawczość jest potrzebna przy paru zadaniach, ale ogólnie łączenie A z B nie sprawia jakiegoś gigantycznego problemu. Początek mi się spodobał, bo przez chwilę człowiek nie wie co robić :)

Duża przestrzeń daje możliwość wejścia większą grupą, ale w 5 osób to chyba można naprawdę szybko się stamtąd wydostać. Zwłaszcza, że zadania raczej trzeba wykonywać po kolei i z reguły jedną na raz.

Jeden klucz przysporzył nam masę problemu ale albo komuś zabrakło pomysłu na ten klucz albo zrobione jest to z premedytacją, bo raczej bez podpowiedzi ciężko było go dorwać.
Zakończenie nie jest do końca jasne (nie wiadomo czy to już czy jeszcze nie), ale dzięki obsłudze, po chwili wszystko staje się jasne ;)

Obsługa miła i uprzejma, ale albo się nie zrozumieliśmy na początku albo wyglądaliśmy na niezbyt ogarniętych, bo zbyt szybko rzucone zostało kilka podpowiedzi (dotycząca klucza faktycznie była potrzebna). Ogólnie na plus :) Tylko czasem zrozumieć trudno, bo coraz częściej spotykam się z praktyką mówienia przez zaciśnięte zęby w tempie AK47 do własnej brody ;)

Podsumowanie: pokój dobry dla początkujących lub średniaków (lepiej w 2-3 osoby max w tej opcji), dla lubiących klimaty wojskowo-wojenne.
Jeśli ktoś nie był jeszcze w Podziemnej Pułapce, proponuję zacząć od Schronu lub Piwnicy Dziadka, a Okręt Podwodny zostawić sobie na koniec jako wisienkę na torcie, bo naprawdę jest to ich perełka.

Na pewno wrócę do Dziadka i czekam na czwarty pokój :)

Nasza pierwsza wizyta we dwójkę w Podziemnej Pułapce, a ogólnie 7 pokój, więc doświadczenie niewielkie.
Skorzystaliśmy z wakacyjnej promocji cenowej (szkoda, że więcej firm nie bierze z nich przykładu pod tym względem).

Obsługa konkretna, pomocna i otwarta na ludzi :) Pomaga, wtedy, kiedy naprawdę potrzeba, nie narzuca się z podpowiedziami. Na plus :)

Pokój genialnie przygotowany. Od początku do końca wszystko precyzyjnie dopracowane, naprawdę można się poczuć jak na okręcie podwodnym: koje, peryskop, światełka, włączniki itp. Po wyjściu dowiedzieliśmy się, że ekipa każdy szczegół przygotowała sama, więc tym bardziej szacun :)

Najbardziej zaskakującym elementem była całkiem inna forma zagadek, co mi się bardzo podobało. Oczywiście kłódki też są, ale tych jest najmniej ;) Trzeba być bardzo dokładnym, sprawdzać każdy fragment i element, niczemu nie odpuszczać :)
Można naprawdę poczuć się jak jakiś nawigator czy porucznik, bo nie szukanie kluczy tu się liczy.
Komunikaty głosowe warto wysłuchiwać dokładnie.

Minus: jeden komunikat głosowy, który może zmylić, jeśli człowiek jest nadgorliwy i zbyt obawia się, że zatonie ;) Natomiast sama obsługa przyznała, że mają z tym elementem problem i nie wiedzą jak go usunąć. Pewnie z czasem się uda ;)

Ocena ogólna: pokój, jak dla mnie, jest trudny, ale nie niemożliwy do wyjścia. Ma wiele drobnych detali, które można pominąć, natomiast nie ma tam zbyt wielu zbędnych rekwizytów, co pozwala spokojnie główkować nad konkretnymi zagadkami. Nam niestety nie udało się wyjść w regulaminowym czasie, do tego potrzebowaliśmy paru podpowiedzi, ale wszystko przed nami :)
Dzięki uprzejmości pani z obsługi, mogliśmy spokojnie dokończyć grę po czasie, za co jesteśmy mega wdzięczni :)

Wrócimy na pewno!

Do Grobowca Faraona wybraliśmy się pięcioosobową grupą rodzinną (od dziadka do wnuczki).
Pokój ma rewelacyjną opinię na lock me, więc nie było innego wyjścia, trzeba było go odwiedzić.

Pierwsze wrażenie: pokój duży, klimatyczny, choć odrobinę za mało obdrapany jak na starożytny grobowiec ;)
Jak dla mnie, już przy naszej piątce bywało ciasno, no ale może za ruchliwi jesteśmy ;)

Pokój wymaga większej ilości osób, bo zagadki są zrobione na naprawdę wysokim poziomie. Poza tym są mocno zróżnicowane, jest ich dużo i czasem wymagają czasu. Najważniejsza zasada tego pokoju to współpraca i komunikacja, inaczej nie da rady :) Dobrze jest znać się odrobinę na tematyce, to pomaga ;)

Pomysłowość twórców tego pokoju pozwala na totalne szaleństwo momentami, trzeba być naprawdę czujnym, pamiętać o detalach, nie omijać niczego i testować różne elementy.
Pokój jest naprawdę wymagający. Nie ominęły nas podpowiedzi, które czasem były kolejną zagadką, gdyż niektóre też były pisane szyfrem, a przynajmniej takie odnieśliśmy wrażenie :)

Nie dziwię się, że na ten pokój poświęcone jest 75 minut, bo latania i główkowania jest naprawdę dużo, a czas szybko leci.

Mój mąż był zachwycony, rodzina również. Niestety nie udało nam się wyjść w czasie, na szczęście "pani prowadząca" pozwoliła nam zostać te 5 minut dłużej, by dokończyć grę :)

Polecam maniakom zagadek, naprawdę jest co robić.
Czekamy na kolejne pokoje! :) Jeśli będą na podobnym poziomie, to na pewno odwiedzimy.

Po świetnej rodzinnej zabawie w fenomenalnym Moonshinerze (mój numerek jeden na liście jak do tej pory), postanowiliśmy przetestować kolejny pokój ekipy Zorkout :)

Co ważne, wybraliśmy się z mężem tylko we dwoje, choć nie mamy za sobą wielkiej listy ER-ów. Chcieliśmy sprawdzić swoje możliwości.

Na początek, coś od siebie: pokój zrobiony w ciekawym klimacie, bardziej czułam się jak w schronie czy bunkrze niż w gęstwinie lasu, ale to drobne, subiektywne odczucie i wcale nie na minus ;) I tak dało się odczuć, że trafiło się gdzieś w dość dawno zapomniane odludzie.

Dla naszej dwójki, niestety, nie było czasem tak prosto połączyć A z B (za małe doświadczenie jeszcze) i musieliśmy skorzystać z podpowiedzi. Natomiast wielką zaletą Zorkout jest to, że nie narzucają się z pomocą, ale chętnie dźwiękowo dają znać, że czas ruszyć dalej i czy nie trzeba rzucić pomocnego hasła na ekranie :)
Dzięki temu udało nam się wyjść jakieś 20 sekund przed końcem czasu ;)

Nad niektórymi zagadkami trzeba pogłówkować, należy mieć oczy szeroko otwarte, "powierzchowne przeglądy" mogą nie wystarczyć, a elementy rozpraszające potrafią świetnie ukraść czas :)

Plusy: rekwizyty, pomysły na zagadki (zdecydowanie coś więcej niż tylko kłódki), wystrój, zaskakujące elementy (kto był, ten zrozumie, że w pewnym momencie można poczuć się jak dziecko ;) ), no i przede wszystkim obsługa.

Drobny minusik: zmieniłabym oświetlenie na trochę bardziej... leśne, wieczorne, w innym odcieniu, by nadać trochę więcej tajemniczości ;)

Ogólna ocena: pokój jest mega dobrze zrobiony, z wizyty w tym pokoju jestem zadowolona.
Polecam na pewno, ale w takim miejscu warto pójść w co najmniej 3 osoby, bo według mnie jest co robić.

Wrócę na pewno, by "zwiedzić" trzeci pokój. No i oczywiście z niecierpliwością czekamy na otwarcie czwartego :)

Zacznę od fantastycznej obsługi. Naprawdę wprowadzają w klimat i są pozytywnie nakręceni :)

Co do pokoju. Zaskakujący, wkręcający i nie dziwię się, że dają aż 75 minut na niego.
Warto iść w minimum 4 osoby. Gdy jedna osoba walczy z kłódką, inna powinna zająć się czymś innym.
Jest sporo rzeczy do odkrycia, a co najważniejsze, niekoniecznie kolejność ma znaczenie.
Jest klimat, jest zaskoczenie, jest zabawa.

Byliśmy w pięć osób (rodzinna wyprawa od dziadków do wnuczek) i udało nam się wyjść, "niestety" korzystając z pomocy obsługi.
Warto poprosić o pozostawienie włączonej klimatyzacji, bo było gorąco ;)

Polecam! Jak dla mnie rewelacja.