Początek potknięć pokoju "Escape Da Vinci" zaczyna się w zautomatyzowanej wiadomości, która niczym miała się do realiów ulicy na której zorganizowany jest escape room. Zostaliśmy pokierowani do miejsca i szyldu, które już nie istniały. Czyżby nieudana pierwsza zagadka?
Podczas wprowadzenia zostaliśmy poinformowani o braku technologicznych zastosowań w celu dodania klimatów czasów życia Leonarda Da Vinci, a także braku krótkofalówek, które do tej pory uważałam za standard każdego escape room. W zamian tego w pokoju znajdują się różne mechanizmy (których zliczyć można niestety na palcach jednej ręki) a sposób komunikowania się z Mistrzem Gry (poprzez kołatanie w drzwi) zostawia dużo do życzenia. Przykładowo co jakiś czas mieliśmy usłyszeć pukanie w drzwi jako oznaka mijającego czasu, a usłyszeliśmy jedynie ostatnie pukanie...
Zagadki są proste, ale nie powiedziałabym, że logiczne. Wchodzi tu dużo treści typu "domyśl się", a podpowiedzi Mistrza Gry były niejasne. Za duża ciemność w pokoju, jeżeli należy coś dostrzec w ciemności powinna być możliwość chociaż jakiejś latarki, bądź latarni na baterie jeżeli pokój chce zachować klimat tamtych czasów.
Ostatecznie kolektywnie poczuliśmy duże rozczarowanie pokojem, niemniej do tego niesmak, gdy po opiniach mojej grupy brak śladu jako, że wszystkie zostały oflagowane przez właściciela i zdjęte z witryny. Może ulepszona wersja pokoju w Rzeszowie będzie lepszym wyborem niż ten pokój w Krakowie.
Celkové hodnotenie:
3/10
Služby zákazníkom:
5/10
Interiér:
6/10
Obtiažnosť:
Jednoduché