Verus

Do Transmigracji przyciągała już sama historia - tajne eksperymenty to temat niesamowicie wdzięczny, a tutaj wykorzystano go w pełni. W połączeniu z wojenno-historyczną otoczką zarówno wystrój pokoju, jak i zagadki tworzyły niezapomniany klimat. Widać, że właściciel przykłada dużą wagę do szczegółów, wszystko - od mechanizmów, przez akcesoria, po elementy zagadek - było bardzo dopieszczone. Odniosłam również wrażenie, że wiele z tych rzeczy wykonanych było ręcznie w miejsce wykorzystania gotowych elementów, co podkręcało atmosferę. Znajduje się tu wiele zagadek, które odbiegają od schematów znanych w escape roomach, co dodaje Transmigracji wiele oryginalności. Choć odwiedziłam jakieś 30 pokoi, niektóre rozwiązania mnie zaskoczyły. I to właśnie zagadki są najmocniejszą stroną pokoju, a odrobina ruchu świetnie z nimi współgra. W całym pokoju widać, że wszystkie elementy znakomicie do siebie pasują i tworzą niezapomnianą opowieść.

Ten pokój określiłabym jako wspaniałą mieszankę klasycznego escape rooma z miniaturowym LARP-em. Całkiem poważnie, Mistrzyni Gry zrobiła absolutnie świetną robotę, tworząc psychodeliczny klimat. Zagadki były oryginalne i dopasowane do ogólnej atmosfery. To najlepszy pokój, jaki miałam okazję odwiedzić. Polecamy!

Zaczynając od kilku słów podsumowania - obsługa wspaniała, pokój piękny, zagadki nieziemskie.
Nie dość, że naprawdę mogliśmy poczuć się jak na łodzi podwodnej, to sama struktura pokoju była mocno powiązana z tematyką, a same zagadki niezwykle oryginalne. Sądzę, że mogłabym spędzić tam dodatkową godzinę tylko po to, żeby wszystkiemu jak najdokładniej się przyjrzeć.

Po wejściu przez dobrych kilka minut zastanawiałam się, gdzie w tym pomieszczeniu można było cokolwiek ukryć. Mimo pierwszego wrażenia, całokształt okazał się ciekawy, chociaż większość zagadek była raczej niewymyślna. Wystrój pokoju jak najbardziej adekwatny do tematyki.

Zdecydowanie najlepszą rzeczą w pokoju były zagadki - nie napotkaliśmy ani jednej kłódki, ale ręcznie robione (jak się później dowiedzieliśmy) mechanizmy były świetne. To właśnie one sprawiały, że można było zapomnieć, że jest się w pokoju i to jedynie gra, a zamiast tego poczuć się jak w filmie przygodowym z rodzaju tych o Indianie Jones. Również samo wprowadzenie sprawiało, że czuło się jak zegary cofają się do czasów Templariuszy.

Zafascynowała mnie tak nazwa, jak i historia tego pokoju. Jak się okazało - zdecydowanie słusznie. Po wejściu można było poczuć się jak w horrorze, a sama delikatna dziecinność tylko to wzmagała (przecież wszyscy doskonale wiemy, że dziecięce postaci w filmach są najbardziej przerażające). Mimo wszystko, zadaniem pokoju nie jest jednak przerażać. Jest dopracowany po najmniejsze szczegóły, dekoracje potrafią przerazić, ale to zagadki stanowią o jego wartości. One również podtrzymują klimat oraz samą tematykę, a w dodatku są interesujące i niebanalne. Zdecydowanie warto!

Przyznaję, że głównym powodem wycieczki do Porwanego Samolotu była informacja, że znajduje się on w autobusie. Nie oznacza to jednak, że po wejściu (i wyjściu) traci on na wartości. Wnętrze utrzymane jest w dobrym klimacie, chociaż niektórym dekoracjom nieco brakuje dokładności. Zagadki trudnością wahają się od wprost oczywistych do trudnych i zaskakujących (w bardzo pozytywny sposób). Obsługa porządna, znająca się na rzeczy i dobrze wprowadzająca w historię.

Gdybym pisała opinię zaraz po wyjściu z pokoju, dosłownie zabrakłoby mi słów. Teraz mogę powiedzieć - mistrzostwo. Poczynając od obsługi zaznajomionej z tematyką escape roomów, miłej, konkretnej i świetnie wprowadzającej w klimat, przez niesamowitą historię powiązaną z pokojem, aż po wystrój. To właśnie on robił największe wrażenie: dokładne, niesamowite dekoracje wspaniale podtrzymujące klimat, urządzenie samego pokoju i rozplanowanie wszystkiego. Nawet jeżeli ktoś nie czuje się dobrze w klimatach horrorowo - thillerowych, warto przemóc się, żeby to zobaczyć!