LasLas

... i tak dalej jak w Indiana Jonesie.
Już wchodząc do genialnego biura wiesz, że dzisiaj przeżyjesz przygodę. Obsługa robi wprowadzenie w niekonwencjonalny sposób. Bardzo miła odmiana po tylu eskejpach. A sam Egipt? Jakby w środku dało się robić zdjęcia to mógłbym wmówić znajomym, że byłem wewnątrz prawdziwego... nie mogę powiedzieć.
Zero kłódek, świetne rozwiązania techniczne, zagadki kombinowane, fabuła świetnie wkomponowana w pokój. Połączenie wspomnianego wcześniej Indiany i Gwiezdnych Wrót. Pokój trudny, bo inny niż wszystkie.
Uciekliśmy na 3 minuty przed końcem i już planujemy wizytę w Tortudze... dokupcie dla nas cukierków!

Quest odwiedzony po raz 3 i było dokładnie tak jak się spodziewałem. Mogłem dać 5 gwiazdek jeszcze zanim weszliśmy na strych.
Moim zdaniem pokój bardzo trudny, ale tylko dla grup 2 osobowych. Większe grupy powinny się z nim uporać bez większych problemów. Zagadki nie są bardzo skomplikowane (chociaż jedna dosyć czasochłonna) z tym, że jest ich dużo. Chociaż strych nie grzeszy rozmiarami to każde z naszej piątki miało czym się zająć. Brakuje trochę efektów dźwiękowych, ale nie zmienia to faktu, że bawiliśmy się świetnie. Mimo tego, że po drodze zrobiliśmy kilka drobnych błędów to udało nam się wydostać bez podpowiedzi w około 45 minut (chyba drugi wynik tego pokoju).
Obsługa jak najbardziej na plus, chociaż mimo, że pan wiedział, że jesteśmy doświadczeni to i tak tłumaczył nam działanie podstawowych kłódek (strata czasu).
Tradycyjnie polecam QC a sam Strych najlepiej grupom 3-5 (o ile umiecie współpracować na małej przestrzeni i nie będziecie na siebie wpadać).
Widzimy się w Reaktorze.

Myślałem, że wybieramy się ekipą do eskejpa stylizowanego na night club, a wylądowaliśmy w night clubie, w który ktoś wkomponował zagadki.
No właśnie, zagadki...
KAPITALNE rozwiązania techniczne. Bardzo oryginalne a jednocześnie genialne w swojej prostocie. Brak elementów z naklejką "nie dotykać". Wymaga to sporej odwagi ale jest to niewątpliwie ogromny plus. Zagadki 100% tematyczne. Każdy miał co robić i każdy robił to z frajdą. Fabuła 10/10, nie wystarczy wyjść z pokoju... trzeba jeszcze wyjść z twarzą.
Nad wystrojem nie ma co się rozwodzić. Byliśmy w night clubie, a nie w żadnym escape roomie.
Z poziomem trudności myślę, że spokojnie pomiędzy "średni" a "trudny".
Obsługa świetna. Im większą masz zajawkę, tym lepszy pokój robisz. Tak było w tym przypadku.
Ogólna satysfakcja 4/5. Mały minusik za zagadkę matematyczną, za którymi nie przepadam, oraz za efekt zapachowy jednej z zagadek.
A tak to... klasa, Panowie, klasa!

To było hasło przewodnie, powtarzane kilkakrotnie przez Pana z obsługi.
Odniosłem nieodparte wrażenie, że pokój został stworzony nie dla grup, ale dla samego właściciela, by ten mógł się napawać nieporadnością grup i własnym sprytem.
Wystrój pierwsza klasa. Co do tego wątpliwości brak. Jednak w swojej przygodzie z eskejpami nauczyłem się, że zbyt skrupulatne szukanie zagadek może doprowadzić do wyrządzenia nieumyślnych szkód w pokoju. Mikroskopijne elementy do odnalezienia w absolutnie absurdalnych miejscach. Brak timera (to już się zaczyna robić nudne). Garbaty ołówek do robienia notatek (złamał nam się dosyć szybko i musieliśmy notować na telefonach, co nie sprawiało nam frajdy.
Byliśmy o krok od wyjścia, gdzie Pan wchodząc do nas i mówiąc jak wyglądała zagadka, na której skończyliśmy skwitował nas hasłem "i tak byście pewnie tego nie znaleźli" (no dzięki).
I jeszcze kwestia zagadki pobocznej. Może to tylko moja fanaberia, ale w tego typu rozrywce chodzi o zabawę a nie udowadnianie komukolwiek czegokolwiek (no chyba, że samemu sobie). W 80% przypadków wychodziliśmy przed czasem, a w pozostałych 20% obsługa zawsze pokazywała co zostało jeszcze przed nami. Tutaj spotkaliśmy się z podejściem w stylu "nie odkryliście tajemnicy i już nigdy jej nie poznacie... no chyba, że zapłacicie znowu za ten sam pokój żeby rozwiązać tylko ostatnią zagadkę".
Pamiątkowego zdjęcia nie mieliśmy... mieliśmy za to po raz kolejny wypowiedzianą frazę, którą zacytowałem w tytule.

Spoko pokój w klimacie steampunkowym (jak to się pisze?). Niektóre zagadki pomysłowe, na niektóre zaś rozwiązania już wcześniej natykałem się w innych eskejpach. Można podzielić się na mniejsze grupki i każdy będzie miał co robić.
Na minus Pani z obsługi, która tak przynudzała podczas wprowadzenia, że aż mieliśmy ochotę jej przerwać byle tylko zacząć grę.
System podpowiedzi też do poprawy. Jedna osoba nasłuchuje przyklejona twarzą do domofonu, reszta grupy nie oddycha, żeby ta jedna osoba cokolwiek usłyszała a potem zabawa w głuchy telefon. Można na to stracić sporo czasu.
Pokój, jak już nadmieniłem sympatyczny, jednak w pojedynku na łodzie podwodne (Quest Cage - No Exit) ci pierwsi wygrywają pod każdym względem.
Wystrój-zagadki-fabuła-wykorzystanie peryskopu (nie ma łodzi podwodnych bez peryskopu)-Słowem wszystko.
Być może odwiedzimy jeszcze drugi pokój, kto wie.

Szczerze mówiąc jestem bardzo zaskoczony, że pokój znajduje się tak wysoko w rankingu.
Pierwsza sprawa to trafienie do eskejpa. Niby można to uznać za pierwszą zagadkę, ale satysfakcja się kończy, kiedy zależy ci na czasie. Kiedy wszedłem do przedsionka i rozglądałem się za biurem okazało się, że jesteśmy już w połowie wprowadzenia. To, że podpowiedzi są udzielane przez drzwi, bo mają za grube ściany na walkie-talkie jest ściemą. Można powiedzieć, że "w taki sposób udzielamy podpowiedzi, bo tak" a nie okłamywać klienta.
Ja rozumiem również, że w eskejpach jest koleżeńska atmosfera i dystans między obsługą a grupami jest mały, ale przyjmowanie grup w klapkach uważam za mało profesjonalne.
W pokoju Ikea, Ikea, trochę antyków i jeszcze raz Ikea. Rekwizyty były brudne, lepiące a z części z nich wylewała się woda. Eskejpy nie należą do najsterylniejszych miejsc na świecie i wcale mi to nie przeszkadza, ale po wyjściu z tego pokoju zamiast umyć ręce miałem ochotę wziąć porządny prysznic.
Pokój był męcząco trudny. Uważam, że dawanie w pokoju jako zagadek działań matematycznych (choć wymagające nie były) jest pójściem po najmniejszej linii oporu. Inna z zagadek miała za zadanie tylko zabranie czasu, bo jednym z elementów jej rozwiązania jest robienie... niczego (to chyba żaden spojler).
W miarę upływu czasu robiło nam się co raz duszniej i mieliśmy co raz mniej powietrza co sprawiało, że odechciewało nam się dalszej gry.
Aha, i o co chodzi z tym brakiem timerów w pokojach? Wystarczy zwykły kuchenny minutnik i już wiemy jak stoimy z czasem.
Na plus tajemniczy element. Widać, że zostało w niego włożone dużo pracy. Choć i tak kumpel znalazł wystający gwóźdź.
Na koniec moich gorzkich żali pozostaje kwestia zdjęcia. Czekaliśmy, aż zostanie dodane tak długo, że w końcu sami zapytaliśmy o nie na profilu na FB. Wiadomość została wyświetlona bez jakiegokolwiek odzewu. I tak już chyba z 3 miesiąc.
Wyszliśmy, żeby nie było, że to zemsta za porażkę.

Świetnie zorganizowany pokój. Zagadki, elementy i aranżacja jak najbardziej trzymają poziom. Początkujące grupy mogą mieć problemy z wyjściem. Nam udało się w czasie 11:45 bez żadnej podpowiedzi, chociaż czasem byliśmy już o włos od wzięcia koła ratunkowego. Mały minusik za 3 krotne wykorzystanie jednego schematu do zagadek.
Poza tym pokój godny polecenia ;)

Pokój z dreszczykiem emocji. Wymagający współpracy i wzajemnej komunikacji. Zagadki logiczne i niekonwencjonalne. Musicie mieć łeb na karku, żeby uciec z brejkowego Alcatraz. Polecam każdemu- grupom początkującym i doświadczonym. Nikt się nie zawiedzie.

Kapitalnie zagospodarowana przestrzeń w pokoju. Zagadki poukrywane tak, że bez nieszablonowego myślenia nie ma co robić sobie nadziei na ucieczkę. Pokój posiada jeden ogromny atut i kto był w środku ten doskonale wie o co chodzi, a kto nie był niech jak najszybciej naprawi swój błąd.

Kolejny pokój w BTC, którego wystrój powala.
Na pierwszy rzut oka bardzo niepozorny, ale zagadki potrafią zmusić do solidnego główkowania. Klimatu dodaje świetna oprawa muzyczna w tle. Pokój, w którym do wyjścia zabrakło nam najwięcej.
Wad nie stwierdzono.
A jak obsługa radzi, żeby dobrze się rozejrzeć wewnątrz pokoju, to radzę ich posłuchać ;D