Norbert S.

Z reguły nie mamy wielkich oczekiwań co do pokojów w Zielonej Górze, bo wszystkie z topu odwiedziliśmy i żaden nie dorasta nawet do pięt klimatem i wykonaniem tym z większych miast jak Wrocław czy Poznań. Niestety Se7en zaskoczył nas szczególnie. Negatywnie.

Zaraz po mało klimatycznym wprowadzeniu do gry napotykamy pokój, w którym z każdą kolejną minutą widzimy coraz większe wyeksploatowanie elementów. Tu coś odpadło, tam coś nie zadziałało. Zawiodły dwa mechanizmy w pokoju - w takich sytuacjach nie wiadomo, czy walczymy ze swoją głupotą, czy coś nie działa. A czas leci. Jedna kłódka nie została zakluczona przy przygotowywaniu pokoju - ok, każdemu zdarzają się błędy, bo jesteśmy tylko ludźmi. Niemniej wprowadziło to drobne zamieszanie w kolejności, bo jedną z szafek otworzyliśmy o wiele za szybko. I znowu stracony czas.

A propos czasu - nie było w pokoju nigdzie odmierzania czasu, więc musieliśmy skorzystać z własnych zegarków. Trudno nie odnieść też wrażenia, że nie ma nadzoru nad pokojem (brak kamery?).

Podsumowując: niezależnie od tego, czy udaje nam się wyjść z pokojów czy nie - czujemy satysfakcję lub niedosyt i chęć spróbowania jeszcze raz (lub wkurzenie na samych siebie, że się nie udało). Tutaj niestety pozostał tylko niedosyt i rozczarowanie. Szkoda, bo temat Se7en ma potencjał i być może na początku funkcjonowania pokoju faktycznie wyglądało to o wiele lepiej. Pokój jak na ZG całkiem klimatyczny (dodałbym muzykę zamiast przejmującej ciszy), ale przydałoby mu się solidne odświeżenie (z nieaktualnym regulaminem również) i wymiana zawodnych elementów na coś bardziej niezawodnego.