Laboratorium Frankensteina

Franek już niebawem odchodzi na zasłużoną emeryturę i w sumie słusznie. Nie był to zły pokój, ale na pewno widać było, że odstaje technologicznie i spójnością od reszty. Zagadki miał ciekawe, zwłaszcza kilka z nich zapadło w pamięć. Wystój surowy, niby lab, ale brakowało czegoś do dopieszczenia. Ciekawie dodany humor do całego pokoju i ładne zwieńczenie historii :)

Pokój prawie całkowicie liniowy, z kilkoma ciekawymi zagadkami na spostrzegawczość i ruszenie mózgownicą. Jestem totalnym fanem ostatniej zagadki! Nie wiem skąd na LockMe początkujący poziom trudności, bo pokój wcale łatwy nie był (nawet mistrzyni gry przyznała, że ekipa sama się dziwi i wg ich opinii ten pokój jest jednym z dwóch trudniejszych w lublińskim ER). Swoją drogą podziękowania dla bardzo miłej Pani z obsługi, która wpuściła nas jeszcze chwilę po 22 i nie wyrzuciła o 23, tylko jeszcze przedłużyła chwilę czas gry (tym razem daliśmy ciała [*]), a mogła przecież zamknąć lokal i iść do domu.

Pokój liniowy, prowadzący za rękę od zagadki do zagadki. Frankenstein w wydaniu dziecięcym, bez jakichś straszniejszych wątków, do pokoju można spokojnie pójść z dziećmi.

Przyjeżdżając do Lublina nie myślałem, że pójdę gdzieś do ER, bo w zasadzie byłem we wszystkich lubelskich pokojach. Nie jest to wielkim wyczynem, bo było ich zaledwie 8. Spotkała mnie natomiast niespodzianka - nowy pokój! Nie wahałem się długo i zarezerwowałem wejściówkę, choć poprzednia opinia trochę dała mi do myślenia.
No i jakie wrażenia?
- choć nowy pokój, to faktycznie wygląda jakby był trochę starszy (wystrój, kilka kłódek, eksponaty), ale w sumie nadało to jakiś klimat tytułowej pracowni/laboratorium
- początkowo mały zastój... od czego tu zacząć? No, ale jak ruszyliśmy z kopyta, to pokój zakończony w 37 minut (jak większość pokoi w Lublinie) - w których raczej dominuje prosta fabuła i w miarę nieskomplikowane zagadki (co ma swoje plusy i minusy)
- w pokoju dominuje spostrzegawczość oraz zdolność kojarzenia i dopasowywania faktów/elementów (nie chodzi o skrupulatne przeszukiwanie pokoju, ale o pewnego rodzaju "błysk", którego nam na początku zabrakło, ale na szczęście zadziałało potem)
- w pokoju "szału" nie ma. Toteż nie liczyłem na wielkie "wow", ale muszę przyznać, że mimo wszystko gra była całkiem fajna, może właśnie dlatego, że nie spodziewałem się fajerwerków
- niektóre zagadki bardzo pomysłowe i za to "+"
- z pokoju wyszliśmy w bardzo dobrym i pozytywnym nastroju, na co miała wpływ przede wszystkim sama końcówka i chyba to, że przeszliśmy pokój bez podpowiedzi :D
- bardzo miła pani w obsłudze; przyzwyczajony jestem do ciekawych wprowadzeń, opasek na oczy, czego tu trochę zabrakło, ale owa pani miała dla nas sporo czasu, bardzo miło się rozmawiało i to też na duży "+"

Podsumowując - myślę, że warto odwiedzić ten pokój, bo nam się podobało. Mając jednak sporo pokoi na koncie w różnych miejscach Polski i nie tylko, będąc uczciwym nie mogę dać więcej niż "7" - ale polecam pokój, nawet całym rodzinom. Dzieci będą miały frajdę i chyba nie tylko one

Eksperymenty w imię nauki nie doprowadziły Frankensteina do niczego dobrego, biedaczek pogubił kilka części swojego ciała... Niewiele myśląc, postanowiliśmy pomóc mu je odnaleźć.
Pokój skrywa w sobie całkiem sporo mechanizmów w różnych wydaniach. Zagadki liniowe, świetnie osadzone w tematyce są kluczem do dobrej zabawy - jest się nad czym pogłowić. Dodatkowo sprzęt laboratoryjny fajnie oddaje klimat uzupełniając całą rozgrywkę.
Może nie jest to pokój na pierwszy raz, ale przy odrobinie koncentracji i spostrzegawczości dacie radę poskładać doktorka do kupy!

Pokój odwiedziliśmy czteroosobowym składem. Piwnice lubelskiej starówki idealnie pasują do tematu rozgrywki. W pokoju było mało zagadek na kłódkę, co jest na plus. Mimo pewnego doświadczenia w escape roomach większość zagadek się nie powtarzała, jedna niestety nie zadziałała ze względu na problemy techniczne. Zagadki były na poziomie średnim, sporo czasu straciliśmy na dekoracjach nie będących częścią rozgrywki, które imitowały fabularne przedmioty.
Ogólne wrażenia z pokoju są pozytywne, jednak każdy z graczy miał jakieś zastrzeżenia.

Pokój zajął miejsce Skarbca, który moim zdaniem był duzo ciekawszy. Tu było jakoś "za widno", za surowo. Mimo paru dobrych pomysłów czegoś nam brakowało. Przeszedłem wszystkie pokoje od Let me Out a idąc tutaj zabrałem ze soba szwagra zachwalajac mu jak dobre pokoje robi Let Me Out. I troszkę sie zawiodłem niestety, chyba zbyt wiele oczekiwalem. Moim zdaniem jeden z gorszych pokoi od czołowej ekipy od Escape Roomow. A szkoda. Nie czulismy jakos bardzo klimatu Frankensteina...