Kattmya

Opinia nie będzie ciekawa, bo i pokój nie jest interesujący.
Panujący w nim bałagan, dosłownie i w przenośni, oraz totalny chaos sprawia, że w ogóle nie można wczuć się w rolę. Zero klimatu, zero logiki, pomieszanie z poplątaniem.
Obsługa fatalna! Pani z obsługi była tak rozdrażniona prośbą o powtórzenie podpowiedzi, że zaczęła krzyczeć…
Po skończonej grze, wyczuwalne było swego rodzaju napięcie… muszę posprzątać, więc szybko, szybko, zdjęcie pamiątkowe, płatność i do domu.
Bardzo ładna poczekalnia i toaleta.

Jak to dobrze, że kapitan statku wyszedł na godzinkę, a jego załoga uraczyła się rumem. Dzięki temu miałyśmy możliwość wkraść się na pokład statku, dokładnie go przeszukać i zrabować skarb.
Wystrój pokoju jest dopracowany do perfekcji. Właściciele zadbali o każdy, nawet najdrobniejszy szczegół. Także oprawa muzyczna idealnie pasuje do tematyki, a zagadki są ciekawe i logiczne. Obsługa jak zwykle przesympatyczna :) Polecamy!!!

Wyprawa na Księżyc? Czemu nie?
Kto z nas nie chciałby wystrzelić się w kosmos?
Ja, wiele razy…
W Enigmie, to możliwe :)
Kombinezon włóż i na pokład rusz!
Wnętrze i „oprawa muzyczna” tak genialnie oddają klimat statku kosmicznego, że czuje się obecność Neila Armstronga, który dowodził całą misją.
Zastosowany tu manewr, swego rodzaju obrót o 180 stopni, nieźle nas zaskoczył, ale jednocześnie wywołał szczery uśmiech na twarzach. W końcu badania wykazały, że wielu Amerykanów uważało całą wyprawę za sfingowaną. Zatem… może coś jest na rzeczy ;)
Warto było polecieć tym statkiem, bo zarówno klimat jak i zagadki, dopracowane są do perfekcji.

No cóż… nic dziwnego, że dziadek zaszywał się w swoim królestwie na długie godziny. Dawno nie widziałam tak dobrze wyposażonej szopy. Musiał być z niego niezły majsterkowicz i kombinator, dlatego praktycznie każdy się tu odnajdzie. Oryginalne mechanizmy i rozwiązania. Zagadki trudne, ale z pomocą małych gryzoni buszujących po szopie, da się je rozwiązać. Warto się postarać, bo sekret dziadka jest naprawdę zaskakujący :)

No cóż… trochę inaczej to sobie wyobrażałam, ale trudno.
Początek gry zaskakujący, jednak nie do końca dopracowany.
Trzeba przyznać, że faktycznie jest to „dżungla”, jednak w dość przeciętnym wydaniu. Może na kimś zrobią wrażenie zielone światełka i kolorowe obrazki… mnie to jednak nie przekonuje. Zagadki i rozwiązania ok.
Aztekowie i lasery? Czyżby coś mnie ominęło, czy może po prostu połączono tu odległą historię z nowoczesną technologią?

Jak powszechnie wiadomo, Rosja była, jest i będzie ogromnym mocarstwem, z którym liczy się cały świat.
Fakt, że w latach 90-tych Polska była w posiadaniu broni jądrowej wcale nie świadczy o tym, że kiedykolwiek odważyłaby się wystrzelić cokolwiek na Moskwę? Mało prawdopodobne. Tak więc scenariusz to klasyczne science fiction, chociaż bardziej fiction niż science oczywiście.

Natomiast pokój dość poprawny… dość, bo nie zawsze jest w nim logika i sens. Niektóre rozwiązania i zagadki ciekawe, a niestety niektóre przekombinowane.
Gdybym odwiedziła ten ER rok temu, to pewnie dałabym ocenę 9/10.
Natomiast teraz, kiedy powstają pokoje nowej generacji, wypadałoby trzymać dobry kurs i stworzyć miejsce na obowiązującym obecnie poziomie. Dlatego też daję tylko, a może aż 8/10.

Opinia będzie sucha, bez emocji, fajnego wstępu i miłego zakończenia.
Escape room w centrum handlowym i do tego usytuowany zaraz obok squasha, to jak dla mnie niezbyt dobry pomysł. Jak można się domyślić, wprowadzenie do gry w korytarzu, z odgłosami odbijanej piłki tenisowej nie sprzyja budowaniu klimatu.

Jeśli chodzi o pokój sam w sobie, to muszę przyznać, że włożono tu sporo pracy. Zarówno wystrój jak i zastosowane mechanizmy trzymają poziom i działają bez zarzutu. Zagadki ciekawe, choć niektóre troszkę przekombinowane. Zatem, potencjał jest. Szkoda tylko, że nie do końca wykorzystany.

Na koniec wisienka na torcie :)
Każdy z nas na pewno nieraz będąc w centrum handlowym słyszał komunikat: „Kierowca samochodu Audi o numerze rejestracyjnym: PZ etc.” Jeśli chcesz usłyszeć ten tekst w ER podczas podpowiedzi, przyjdź do Cargo 117, jeśli się Tobie poszczęści, to kto wie?

p.s.
Z ogromną satysfakcją informuję, że nie skorzystałam z gotowych opinii, podsuniętych mi w e-mailu, wysłanym zaraz po wizycie w Malta Escape Room, ponieważ sama potrafię redagować recenzje. Nota bene, takie działania oceniam jako wysoce nieetyczne :(

Cóż to była za przygoda… Najpierw podziwianie starych gratów, znalezionych pewnie u babci na strychu. Nie wiadomo na czym oko zawiesić, normalnie szok. Tu szafa z lat 20-tych XX wieku, a zaraz obok biureczko rodem z PRL-u. Jakaś metalowa skrzynka, jakby ze starego gabinetu lekarskiego i zapewne drogocenny, plastikowy globusik, przykręcony do blatu, co by go jakiś miłośnik antyków nie skubnął… Pomieszanie z poplątaniem.
Jednym słowem wystroju brak, a co za tym idzie klimatu też…
„Poszukiwacz skarbów”… hmm… ciężko mi się nawet do tego odnieść. Tytuł pokoju nie ma nic wspólnego z tym, co się tutaj dzieje, jeśli przyjąć, że w ogóle coś się dzieje.
Zagadki? Chyba dwie. Reszta, to tak naprawdę sprawdzian, czy nie jesteś analfabetą. Kody do kłódek są w zasadzie „podane na tacy”, wystarczy dobrze się rozejrzeć.
Najgorzej wydane 100 złotych w moim życiu, nota bene, cena bardzo wygórowana, jak na standard pokoju.
Wprowadzenie odbywa się na klatce schodowej, toalety brak :(

p.s.
Niestety nadal nie znalazłam…

Zawsze chciałam żyć w średniowieczu… rycerz na białym koniu podjeżdżałby pod mój balkon i recytował wiersze… Dobra, trochę się rozmarzyłam… Ale w sumie, pokój jest tak klimatyczny, że można dać się ponieść fantazji… Gdyby wehikuł czasu przestał działać, to pewnie nawet bym się nie zmartwiła :)
Jednak misja, to misja… skoro od nas zależą losy Bydgoszczy, to chrzanić poezję i białe rumaki. Trzeba działać! A roboty jest naprawdę sporo. Mało szukania, za to dużo ciekawych, logicznych zagadek i oryginalne mechanizmy.
Mistrz gry, który moim zdaniem ma ogromny wpływ na przebieg zabawy, przesympatyczny, otwarty i „rycerski”:)
p.s.
Wehikuł czasu V1 zadziałał… pozamiatane :)

Po wizycie na pokładzie „fikcyjnego” okrętu podwodnego, ulokowanego na czwartym piętrze jednej z kamienic w Bydgoszczy, nic już nie będzie takie samo. ”Kiedy powrócimy na ziemię, nasyceni tyloma cudami przyrody (...) jakież ubogie wydadzą się nam lądy i jakie nędzne twory ludzkiej ręki!”
Dzięki pasjonatom z Wyjścia Awaryjnego, Nautilus nigdy nie zatonął… istnieje i zachwyca.
Tutaj marzenia Kapitana Nemo się spełniają, uciekamy od cywilizacji i wkraczamy w zupełnie inny świat, gdzie „Pokład fregaty w mgnieniu oka zapełniał się tłumem marynarzy i oficerów. Każdy z drżeniem serca, wstrzymując oddech” podziwiał wystrój i napawał się klimatem tego miejsca. Tego nie da się opisać, to trzeba po prostu przeżyć…