Fabuła pokoju:
Po odbyciu szkolenia wywiad śledczy zainteresował się Waszymi ponadprzeciętnymi umiejętności pracy w zespole i niesłusznie oskarżył Was o przy...
[още]
2-5 хора
60' минути
Криминални
средна
147 прегледи
Poland: 369-и място
Wrocław: 45-и място
6
6/10
Обслужване на клиенти:
8,2/10
Интериор:
7,1/10
Трудност според играчите:
Среднo
Брой прегледи:
147
Spontaniczna wizyta w celi śmierci okazała się całkiem fajnym przeżyciem- na szczęście przeżyciem ;) W pokoju ważna jest współpraca, zagadki na różnym poziomie bardzo w porządku (jedynie jedna "instrukcja" dość myląca).
Bawiliśmy się dobrze. Śmiało polecam się zamknąć. Byliśmy we dwoje i to wystarczyło.
Wybraliśmy się we trójkę, pełni entuzjazmu, by zanurzyć się w fabułę i poczuć prawdziwą przygodę. Zamiast porywającej historii, dostaliśmy coś w rodzaju „fabuły dla zasady” – niby jest, ale szybko się ulatnia i nie prowadzi nas przez grę. Trochę jak trailer filmu, w którym najciekawsza część to sama zapowiedź. Ale żeby nie było aż tak gorzko – są też jasne punkty, choć przyćmione przez spore niedoróbki. Oto nasza opowieść o pokoju, który miał potencjał, ale trochę się pogubił w realizacji.
Scenografia – ciekawy motyw i niewykorzystany urok
Pokój nie jest zupełnie pozbawiony klimatu: motyw elektrycznego krzesła wygląda całkiem intrygująco, a parę elementów potrafi zaciekawić i zbudować nastrój. Niestety, na tym kończy się zachwyt. W wielu miejscach wieje nudą, minimalizmem i – co gorsza – zwykłym niedbalstwem. Walały się śmieci, brudne papierki, a część rekwizytów wyglądała, jakby dawno prosiła o emeryturę a po części z nich chciałby się umyć ręce. Z takiego połączenia trudno ulepić „wow”. Zamiast wciągającego świata gry, mamy raczej dekoracyjną fasadę, której rozbabrane zakamarki potrafią szybko wybić z klimatu.
Zagadki – ciekawie… dopóki coś nie przestaje działać
Z pozoru jest nieźle: kilka łamigłówek naprawdę da się polubić, bo mają w sobie odrobinę kreatywności. Gra wymaga od nas współpracy i początek gry na prawdę robi super wprowadzenie. Niestety, na każdym kroku napotkaliśmy na przeszkody, które nie były częścią gry, a raczej jej błędem:
1) Niewidoczny efekt – Rozwiązać coś i nie zauważyć, że w ogóle ruszyło… to dość niecodzienne. Tutaj tak się stało, bo jeden element skutecznie zasłaniał pojawiające się wskazówki.
2) Źle opracowana łamigłówka – Zamiast jednego, logicznego rozwiązania, można było dojść do kilku odpowiedzi, co wprowadzało sporo zamętu i marnowało czas
3) Odpadająca ściana – Dosłownie. W pewnym momencie, kiedy szukaliśmy ukrytego elementu, kawałek konstrukcji zaczął się po prostu odklejać. To nie tylko psuło klimat, ale też rodziło pytanie, czy nie uszkodzimy czegoś bardziej.
Krótko mówiąc, pod względem zagadek sam pomysł bywa niezły, ale wykonanie pozostawia wiele do życzenia. Trochę tak, jakby pokój wręcz prosił się o solidny przegląd i naprawy.
Mistrz Gry – czy ktoś wie, co tu się dzieje?
W teorii Mistrz Gry to ktoś, kto czuwa nad całością i w razie potrzeby wyciąga pomocną dłoń z podpowiedzią. W praktyce mieliśmy wrażenie, że prowadzący sam potrzebuje pomocy w ogarnięciu, co się aktualnie dzieje w pokoju. Kiedy poprosiliśmy o wskazówkę, pierwsze pytanie brzmiało: „A na jakim etapie w ogóle jesteście?”. Trudno tu mówić o profesjonalnym wsparciu i zaangażowaniu – raczej zwykłe „odpalam Wam nagranie i bawcie się dobrze”.
Niefajnym akcentem był też telefon po grze z pytaniem, gdzie zostawiliśmy klucz. Rozumiem, że można czegoś szukać, ale w tle leciały niecenzuralne bluzgi drugiego pracownika – wrażenie profesjonalizmu spada do zera. (klucz położyliśmy w widocznym miejscu i po telefonie dokładnie określiliśmy jego miejsce).
Ogólnie sam pracownik na miejscu był bardzo miły i sympatyczny ale określiłbym go jako "pracownik obsługujący pokój" niż "Mistrz gry".
BHP – kable i drabina grozy
Wreszcie najważniejsza kwestia: bezpieczeństwo.
Nie chcę brzmieć jak przewrażliwiony gracz, ale przy wejściu po chybotliwej drabinie z zasłoniętymi oczami naprawdę można nabawić się kontuzji i zaliczyć bolesny upadek. Jeśli dodamy do tego zdezelowane kable, które mamy połączyć z prądowymi elementami zagadek to dość szybko przychodzi refleksja, że mogłoby być znacznie bezpieczniej. Niby trochę dreszczyku emocji jest w każdej przygodzie, ale raczej nie tego rodzaju wrażeń oczekujemy. Mam nadzieję, że została już dokręcona od naszej wizyty.
Podsumowanie – pomysł jest, wykonanie kuleje
Ten pokój to mieszanka fajnych, choć przykurzonych pomysłów i widocznych niedociągnięć. Nie jest tragicznie – można się pobawić, o ile przymknie się oko trochę niedociągnięć. Z przykrością muszę stwierdzić, że w porównaniu z innymi wrocławskimi markami pokój ten wypada blado – w stolicy Dolnego Śląska wyraźnie obowiązują wyższe standardy.
Trzymam kciuki, by ekipa wzięła sobie do serca uwagi i gruntownie odświeżyła pokój – bo pod powierzchnią wszystkich usterek kryje się na prawdę fajny potencjał! Na razie jednak trudno uznać tę przygodę za coś, co zostanie z nami na długo. No, chyba że w formie opowieści „jak mogłoby być fajnie, gdyby…”.
Ogólnie escape room mi się podobał. Miał ciekawe zagadki, spoczko urządzoną przestrzeń. Miałam jednak kilkukrotnie wrażenie, że coś nie do końca działa tak, jak powinno, a to dlatego, że pokój jest polecany raczej na cztery, nie dwie osoby :) Może to być nieco dezorientujące, choć absolutnie nie przeszkadzało to w przejściu go od A do Z. Po prostu możecie mieć na końcu parę pytań. :D
Wybraliśmy się do Celi śmierci we dwójkę, poprzednio zaliczając Zakopanych żywcem i Piratów – także we dwójkę. Cela śmierci podobała się nam zdecydowanie najbardziej spośród pokojów od Trapped.
Spędziliśmy miły wieczór i wyszliśmy pozytywnie zaskoczeni. Była to przyjemna i płynna rozgrywka – pomijając nasze własne przeoczenia i brak double checkingu. Wyszliśmy mniej więcej równo w czasie, z drobną podpowiedzią oraz interwencją, bo się zatrzasnęliśmy jak sieroty.
Klimat
Spośród pokojów od Trapped, tu jest najlepszy klimat. Czujemy się rzeczywiście jak w celi śmierci. Podobnie jak w Zakopanych żywcem już od samego początku gry jesteśmy w ciekawym położeniu, co wyrożnia ten escape room.
Wystrój nie powala na kolana, ale nie mógłby zaoferować dużo więcej, bo pasuje do surowej więziennej tematyki. Wnętrze jest proste, dość ascetyczne, ale dzięki temu wyraźnie widać, co jest zagadką. Elementy są dobrze utrzymane i ogólnie wykonanie jest na porządnym poziomie z jednym wyjątkiem. Jedyna uwaga dotycząca wystroju została przekazana obsłudze, bo odnosi się też do bezpieczeństwa, ale ma zostać naprawiona (chybotliwy element, za który chwytamy, a nie powinien się chybotać).
Zagadki
Poziom trudności zagadek określiłabym jako średni z tendencją ku łatwemu. Pokój nie jest przekombinowany i początkujące ekipy mogą sobie w nim poradzić.
Nasze drobne zwiechy zawdzięczamy sobie. Trochę za bardzo sobie ufamy, a gdybyśmy sprawdzili rozwiązania po sobie wcześniej, wyszlibyśmy dużo szybciej. Warto w tym pokoju dokładnie się przyjrzeć zadaniom i wykonać je starannie.
Wszystkie zagadki są niebanalne i dobrej jakości. Ich różnorodność jest dość duża. Przydała nam się kilkukrotnie znajomość fizyki, co stanowi dla mnie duży plus. Nie brakuje zagadek logicznych, a spostrzegawczość naprawdę odgrywa tu dużą rolę.
Mechanizmy działają sprawnie, a przez pokój idzie się przyjemnie. W Zakopanych żywcem i Piratach zdarzało się, że coś nie działało. Tutaj nie było takich niespodzianek.
Gra jest łatwiejsza w dwie osoby niż w trzech i więcej graczy. Dla trojga jest już więcej zagadek. Wskazówki do nich nadal są w pokoju i mogą być zmyłką jeśli gra się we dwójkę, ale dość szybko można się zorientować, że nas nie dotyczą, bo nie ma to sensu.
Obsługa
Osobno chciałabym docenić obsługę. Nasz Mistrz Gry dwoił się i troił, żeby pomóc wszystkim ekipom. Jego chill i sympatyczne podejście warto pochwalić. Myślę, że nawet tornado nie wytrąciłoby go z równowagi, a pilnowanie kilku ekip jest naprawdę dużym wyzwaniem. Był zaangażowany i zainteresowany naszymi wrażeniami, zamienił z nami kilka zdań po grze.
Plusy
+ Bardzo dobra rozrywka, jeśli macie ochotę miło spędzić wieczór
+ Solidny poziom zagadek, które są ze sobą logicznie powiązane, atrakcyjne, zróżnicowane i nieliniowe
+ Dostosowanie rozgrywki do liczby graczy
+ Dobry stosunek ceny do jakości
+ Świetna obsługa
Minusy
- Trochę zmyłek związanych z liczbą graczy przy rozwiązywaniu zagadek
- Można się zatrzasnąć, co się nam zdarzyło
- Jeden z elementów do łapania równowagi się kolebie
Podsumowanie
Cela śmierci to escape room, do którego warto przyjść i który będziemy polecać. Doświadczeni gracze nie będą się tu nudzić, a początkujący spokojnie mogą tu zajrzeć, bo zagadki choć stanowią wyzwanie, to są do przejścia jeśli jest się starannym i uważnym.
Zakopanym żywcem i Piratom dałam 7, a Cela śmierci zdecydowanie zasługuje na 8. Do 9 niewiele zabrakło, jednak nie jest to pokój, który trafia na naszą top listę, czy też koniecznie trzeba go odwiedzić. Nie wywołuje skrajnych emocji, ale jest po prostu bardzo dobry, zgodnie z oceną 8.
Polecam dla wrocławian, którzy szukają w mieście solidnego ER w dobrej cenie. Dla ekip przyjeżdżających do Wroclawia na eskejpowy wyjazd, Cela śmierci pewnie nie byłaby gwoździem programu.
Cela Śmierci, niby proces, masz zaraz zginąć, a tu radość, że jesteś uwięziony :D
Bardzo ciekawy początek gry, który robi na pewno największe wow w całej grze.
Zagadki są liniowe i intuicyjne, przez co pokój jest prosty i przyjemny. Praktycznie większość rzeczy to elementy gry, rekwizyty tu nie istnieją, co z jednej strony bardzo ułatwia wykonywanie zadań. Dużo kabelków, elektroniki, jest na pewno to gra rozwinięta technologicznie.
Miła obsługa z zaciekawieniem wprowadza do gry.
Tym razem chłopaki z Trapped zaprosili nas na testy ;) pokój z ogromnym potencjałem, który potrafi zaskoczyć. I to nie raz :D zagadki nowe, oryginalne, które na pewno będą się podobać!