Zdrada w Breslau

Barwną historię Wrocławia można przedstawiać na wiele sposobów. Moim punktem wyjścia dla przyjezdnych gości jest spacer ścieżką historyczną przy pl. Nankiera, gdzie można w telegraficznym skrócie poznać dzieje miasta. Od tej pory warto również wspominać pokój "Zdrada w Breslau" ekipy exit19.pl, który umieszczony jest historycznie między 13 a 14 tabliczką wspomnianej ścieżki, w roku 1938.

Pokój jest dopracowany w najmniejszych detalach, co pozwala przenieść się prawie osiem dekad wstecz, do niemieckiego Wrocławia, czyli Breslau. Niesamowite wrażenie sprawia fakt, że elementy wystroju oraz same zagadki rozwiązuje się, wykorzystując przedmioty istniejące już w 1938 roku! Przedstawiony wątek życia obyczajowego mieszkańców Breslau mógł się jak najbardziej wydarzyć, co dodaje autentyczności oraz unikalnej atmosfery całej zabawie. Zagadki wymagają spostrzegawczości, dociekliwości i pomysłowości, a ich rozwiązanie sprawia nieskrywaną przyjemność.

Według mnie, pokój "Zdrada w Breslau" jest kapitalną opcją na spędzenie czasu we Wrocławiu i zabawę ze znajomymi.

Na Zdradę w Breslau udało nam się dostać w przedpremierowym pokazie, już wtedy robiła naprawdę dobre wrażenie. Niezwykle autentyczny i wykonany z dużą dbałością o szczegóły pokój, nastrojowa muzyka, oraz subtelne i pomysłowe zagadki tworzą niepowtarzalny klimat. Widać ogrom pracy i serca zostawionego tu przez twórców.

Pokój może nie należy do najcięższych, ale presja czasu daje się we znaki. Byliśmy tam w czworo i każdy miał ręce pełne roboty. Wszystko fajnie układa się w logiczną całość, więc satysfakcja po wyjściu gwarantowana.

Z niecierpliwością czekamy na kolejne pokoje od Exit19!

Kiedy szukamy pokoju, który oddałby klimat starego Wrocławia od razu na myśl przychodzi Zdrada w Breslau. Pomimo tego, że pokój ma 8-9 lat, to starzeje się jak dobre wino.

Kiedy idziemy do ER, który ma już swoje lata to w większości spodziewamy się sporych zniszczeń, że zagadki nie będą działały lub że właśnie te zagadki są tylko starego typu i nie będziemy cieszyć się ich rozwiązaniami.

Tutaj WIELKIE brawa należą się ekipie Exit19 bo dbają o pokój doskonale, my nie zawaliliśmy żadnych zniszczeń. Zagadki też wszystkie były sprawne.

Zdrada pomimo wieku jest bardzo zadbana a zagadki bardzo satysfakcjonujące, nasze 5 osobowa grupa miała przez cały czas trwania gry ręce pełne roboty, a była nas 5. Zagadki są różne, wiadomo w pokoju o tym klimacie będą kłódki, ale nie tylko. Wszyscy fani ER'ów powinni być zadowoleni.

Udało nam się wyjść chwilę przed czasem.

Dobry pokój, zagadki dobrze przemyślane. Przechodziliśmy w cztery osoby, w tym dwie osoby całkowicie nowe.
Klimat dobry, natomiast... problemy techniczne. Pokojowi najzwyczajniej w świecie przydałby się mały remont. W dwóch miejscach utknęliśmy przez problemy techniczne, gdzie raz pod sam koniec pokoju. W efekcie musieliśmy prosić o pomoc obsługę. Przyszedł jeden z pracowników, pomógł, ale sam musiał się chwilę pomęczyć :p
Oczywiście pozwolono nam dokończyć zabawę, ale czar troszkę prysł :/

Byliśmy w 7 osób, część nie odwiedzała escape roomów wcześniej, mimo tego, zdążyliśmy na czas w ostatniej minucie!
Fabuła i wystrój pasują do siebie, od początku gracze muszą współpracować, a na sam koniec pokój nas bardzo zaskoczył. Jest sporo zagadek starego typu, co bardzo pasuje do fabuły. Czasami pokój wywołuje efekt WOW.
Gorąco polecam.

Nazwa pokoju intryguje i ... nie zawodzi - dreszczyk emocji od pierwszej minuty. Dobra historia, spójne wątki, świetne zagadki okraszone kilkoma efektami "wow". Wiem, że pisząc to rozbudzam oczekiwania, ale pokój nie bez przyczyny jest w ścisłej wrocławskiej czołówce. Zabawa warta swojej ceny.
Jako ekipa mamy na koncie około 20 pokoi, "Zdradę" udało nam się opuścić z niewielką liczbą podpowiedzi kilka minut przed czasem, więc pokój nie jest wybitnie trudny (albo po prostu wybitnie nam podpasował, był flow). Exit19 to nasza ulubiona ekipa.

Pokój odwiedziliśmy naszą sprawdzoną ekipą. Bardzo cieszyliśmy się na tę wizytę, ponieważ wiele osób polecało nam ten ER. Nastawieni byliśmy na kłódki, ale poniekąd to historyczny pokój, więc nie widzieliśmy przeszkód. Sprawy kryminalne są dla mnie z reguły niesamowicie ciekawe i angażujące.

Niestety jedyne realne wrażenia jakie pozostawił po sobie pokój to złość, poczucie niesprawiedliwości i ogólny niesmak. I tu pojawia się kwestia prawdziwej "największej tajemnicy" tego miejsca.

Już w opisie fabuły pojawia się informacja, że grupa musi wzajemnie się odnaleźć, dlatego liczę, że nie zostanie to potraktowane jako spojler. Rozdzieleni detektywi mają kompletnie nierównomierną ilość zagadek do wykonania. Jedna część świetnie się bawi i ma co robić, a druga sterczy i czeka na wybawienie, żenada. Oprócz kilku manualnych rzeczy do zrobienia, na tym etapie nie otrzymują NAWET JEDNEJ zagadki.

Zagadki, które się pojawiają w pokoju z reguły są logiczne, niektóre bardzo ciekawe i złożone, co jest sporym plusem. Chociaż kłódek było sporo, zawsze wszystko było oznakowane tak, że było wiadomo co i gdzie dokładnie musimy użyć. Niestety ogrom rzeczy typu "znajdź coś" w jakimś kompletnie losowym miejscu ( np. kluczyk w dziurze w ścianie. W jednej z dziesiątek dziur.).

No i czas na największy lincz z mej strony, czyli fatalna obsługa i brak zaopiekowania. Część miejsc całkowicie wyciemniona, więc oczywiście musi pojawić się temat latarek. Osoba obsługująca nas nie zadała sobie trudu, aby sprawdzić, czy podarowane latarki faktycznie działają. W mojej opinii jest to skandal, ponieważ masę czasu straciliśmy tylko przez to, że bez źródła światła niemożliwym było zauważenie pewnego elementu. To nawet nie była zagadka. To był po prostu element, którego fizycznie nie dało się zobaczyć bez działającej latarki.

Oczywiście po grze zwróciliśmy obsłudze uwagę, że odczuwam ogromne poczucie niesprawiedliwości ze względu na to, że nie otrzymaliśmy działającego źródła światła, a w tym pokoju było ono naprawdę konieczne. Odpowiedź można łatwo przewidzieć - "ojejku, nie widziałam, trzeba było to zgłosić". Przede wszystkim - po wprowadzeniu pani zostawiała koło nas włączone już latarki, dlatego doskonale widziała, że nie działają tak jak powinny. Po drugie, co miałaby niby zrobić obsługa po zgłoszeniu takiego problemu? Wbić do pokoju z nowymi latarkami? Otwierać wszystko, aby wszystkim takową działającą przekazać? Nie wydaje mi się. Żadnego przepraszam nie usłyszeliśmy, pani jak najszybciej próbowała zmienić temat.

I tu przytaczam ostatnie ogromne rozczarowanie obsługą, czyli podpowiedzi, które nie były wskazówkami. Pani stwierdziła, że będzie przekazywać DOKŁADNIE to, co należy wykonać. Czyli zamiast przykładowego "w miejscu XYZ jest ciemno, może warto przyjrzeć się temu", od razu dostaliśmy informację, co dokładnie gdzie jest i co należy z tym zrobić. Przedostatnią zagadkę dosłownie nam podyktowano, co było skrajnie nieuprzejme.

Niestety, ale EXITY znów zupełnie nie zadbały o odpowiednią obsługę klienta. Pomimo tego, że pomysł i zagadki były super, a pokój zestarzał się bardzo dobrze (ma swój klimacik) to takie zachowania sprawiają, że niechętnie tam wracam. I to nie pierwszy raz.

Zabawnym było to, że zrozumiałam zdradę w zupełnie inny sposób. Miał być szpieg, a okazało się, że to balangowicz i hulaka niestroniący od damskich ramion. Pokój zaskakuje mocno. Wystrój jak zwykle genialny - Exit 19 trzyma poziom. Pokój jest trudny, ale naprawdę satysfakcjonujący.

W Exit19 zrobiliśmy bardzo dużą cześć pokoi. Obsługa jest fantastyczna, wchodząc do was po raz kolejny czuliśmy się już jakbyśmy wchodzili do bardzo dobrych znajomych. Atmosfera bijąca od ludzi z obsługi fantastyczna!
W końcu nasz wybór padł na Breslau. Spotkaliśmy się tutaj z nietypowym pytaniem od obsługi czy na pewno chcemy się decydować na ten pokój we dwójkę? Odpowiedzieliśmy ochocze tak!
Iiii…. Choć pokój jest fantastyczny (ale o tym zaraz), żałowaliśmy tej decyzji.
We dwójkę było trudno, szczególnie ze w takiej konfiguracji zaczął towarzyszyć nam dreszczyk emocji, którego raczej byśmy nie doświadczyli w takim stopniu wybierając się większą grupą. Rozgrywka była zdecydowanie utrudniona, mimo sugerowania nam przez ekipę ze może ten pokój nie jest najlepszy dla dwójki - jednak czegoś takiego się nie spodziewaliśmy. Jesteśmy tez osobami, które są raczej bardziej strachliwe niż mniej (to warto podkreślić).
Z jednej strony z perspektywy czasu żałowaliśmy ze poszliśmy tam we dwójkę, zabawa byłaby zdecydowanie lepsza w większej ekipie. Jednak zostały z nami emocje, których nie udałoby się doświadczyć idąc większa grupa, a z perspektywy czasu wspominam to z uśmiechem na twarzy.
Wiec podsumowując… czy polecam pójście do tego pokoju w 2 osobowym teamie? I nie … i tak ;)
Co do samego pokoju - wystrój był dokładnie taki jakiego spodziewałam się po opisie tego pokoju. Naprawdę miałam wrażenie, że przenieśliśmy się w czasie. Wszystko wyglądało autentycznie, pokój ma duża ilość kłódek, co absolutnie nie przeszkadzało, bo wpasowywało sie w klimat. Fabularnie pokój również spełnił nasze oczekiwania. Zagospodarowanie przestrzeni również bardzo, bardzo fajne i dające wczuć sie w klimat.
Pokój zdecydowanie wart zobaczenia! Ty zdecyduj czy we dwie czy więcej osób ;)

Druga wizyta w Zdradzie po czterech latach - oczekiwania: zniszczony pokój bez żadnych efektów, z którego wszystko zapamiętam; efekty: pokój wyglądał identycznie. Jestem pod wrażeniem, jednocześnie propsy za to, że dbają o niego przez co nie jest poniszczony i nie widać, że pochodzi sprzed siedmiu lat. Trudność pokoju da się odczuć nie po trudności zadań, a raczej po ich czasie wykonywania i ilości, bowiem wiele z nich trochę trwa lub też łatwo jest się pomylić, nie zauważyć czegoś, więc zachęcam mieć za sobą doświadczenie w tym pokoju. Mimo tego, że stary - moim zdaniem nie odstaje bardzo od dzisiejszych standardów, a wręcz się w nie wpasowuje :)