Nie wiem od czego zacząć... Jednodniowa wycieczka do Radomia - przy okazji escape room.
Punkt 14.00 telefon z informacją, że spóźnienie powyżej 10 minut powoduje odliczanie czasu - wspomnę, że nie było po nas żadnej grupy - ale powiedzmy, że to ok.
Mistrz gry kazał nam (dwie panie po 50-ce) zostawić telefony w zamykanej skrzynce - regulamin i koniec - jak nie to do widzenia. Nawet nie próbował złagodzić sytuacji.
W dzisiejszych czasach już nie zdarzają się takie sytuacje. Właściciele roomów zdają sobie sprawę, że ludzie czasami czekają np. na ważne telefony. Jak najbardziej rozumiem zakaz fotografowania i za to można przerwać grę i wyprosić, ale taka sytuacja zdarzyła nam się pierwszy raz.
Mimo wszystko nie zrezygnowałyśmy... i szkoda, bo weszłyśmy już poddenerwowane i w nienajlepszym nastroju. Szło opornie. Niektóre zagadki bez logiki - oderwane od całości. Pokój mocno średni, ale przez całą otoczkę, która nas spotkała wydał się jeszcze gorszy.
Kochamy kino. Na samą myśl o starych lokalach wyświetlających filmy, przed erą multipleksów, ogarnia nas niewypowiedziana wręcz nostalgia. Dlatego też zdecydowaliśmy się odwiedzić najstarsze radomskie kino Odeon, dzisiaj popadające w ruinę i rozwiązać skrywaną przezeń tajemnicę pewnego niezwykle utalentowanego reżysera.
Przebieg rozgrywki w tym pokoju zdecydowanie różni się od innych ER. Tutaj najważniejszym celem jest odnaleźć jak największą ilość ukrytych scenariuszy w wyznaczonym czasie. Wystrój poza kilkoma ciekawymi rekwizytami zdobytymi z likwidowanego kina niczym nadzwyczajnym się nie wyróżnia i zdecydowanie kojarzy się z dawną generacją pokoi ucieczek.
Zagadek w pokoju jest naprawdę dużo. Nie są one liniowe i jak dotąd jeszcze nikomu nie udało się rozwiązać wszystkich. Poziom trudności jest więc bardzo wygórowany, a sposób prowadzenia rozgrywki zachęca do ponownych odwiedzin.
Obsługa ze swojego zadania wywiązała się dobrze i bez zarzutów.
Podsumowując Odeon wyróżnia się na tle konkurencji nietypowym podejściem do rozgrywki. Jest to na swój sposób ciekawe i wciągające, choć nadal to tylko ER starej generacji z kilkoma fajnymi rekwizytami.
Wiara w duchy i ich wpływ na nasze życie obecna była w różnego rodzaju kultach w każdym zakątku świata. Temat mistycznych bytów wrócił do nas wraz z informacją o chorobie córki znajomego. Gdy zawiodły konwencjonalne metody, w desperacji zwrócił się do znawcy sztuki szamańskiej. Ten miał dać nadzieję na ratunek. Do tego jednak potrzebna była nasza pomoc. Musieliśmy udać się tam, gdzie aktywność duchów była jak najsilniejszą. Tak też trafiliśmy do Strefy Cienia.
Pokój jest całkiem klimatyczny. Swoim wystrojem, dekoracjami i rekwizytami czy udźwiękowieniem tworzy taki plemienny klimat. Nie udało się tu jednak w pełni zakryć elementów przypominających nam, że wciąż znajdujemy się we względnie zwyczajnym (choć dobrze ucharakteryzowanym) pomieszczeniu. Przestrzeń gry także nie należy do największych.
Zadania, które stawia przed nami pokój, bazują na rozwiązaniach tradycyjnych. Mamy tu do otwarcia sporo kłódek, a rozwiązań elektronicznych nie uświadczymy wcale. Poziom trudności jest niezbyt wygórowany, choć pokój momentami wymaga odrobiny wiedzy spoza scenariusza (choć jest to naprawdę odrobina).
Do obsługi nie mamy zaostrzeń.
"Strefa Cienia" jest pokojem mającym na karku już ładnych kilka lat. Widać to w jego konstrukcji - jest to escape room w klasycznym wydaniu. Ciężko mówić tu o możliwości zaskoczenia czymś wyjątkowym czy prezentowaniu poziomu z najwyższej półki. To oczywiście wciąż pokój ucieczek, z przyjemnym klimatem i dający szansę na pogłówkowanie. Dla początkujących może też być fajnym pomysłem na rozpoczęcie przygody
Znaleźć się w odmiennym stanie świadomości. Tylko szaleniec mógłby wpaść na ten pomysł. Niemniej zgodziliśmy się być królikami doświadczalnymi. Czas zacząć eksperyment.
Pokój przywodzi na myśl starą generację ER. Wystrój jest dosyć surowy, co jednak jest tutaj dość zrozumiałe ze względu na to iż znajdujemy się w placówce badawczej. Oświetlenie pomaga budować klimat tajemniczości.
Zagadki w pokoju są zróżnicowane i wykorzystują tak klasyczne kłódki jak i rozwiązania elektroniczne. Pokój nie jest zbyt liniowy, a poziom trudności zagadek jest średni.
Obsługa że swojego zadania wywiązała się bez zarzutu. Uwag brak.
Eksperyment, to nieco bardziej rozbudowany pokój reprezentujący starą generację ER. Brakuje mu wizualnych fajerwerków, ale pozostaje całkiem grywalny.
Pokój, który bardzo ciężko ocenić jednoznacznie. Pomysł rewelacyjny, mimo ze pokój jeśli chodzi o zagadki jest zupełnie klasyczny to sam zamysł szukania scenariuszy, a nie odnalezienia klucza/wyjścia, świetny i unikatowy. Plusik za jeden oryginalny element wystroju. Pokoj nastawiony na przeszukiwanie, ale o dziwo się nam to bardzo podobało. Jeśli chodzi o plusy to tyle gdyby na tym skończyć, biorąc pod uwagę jak dobrze się bawiliśmy mocne 9 wjechaloby bez problemu.
Niestety są też minusy. Największy z nich to końcówka rozgrywki. Zadanie w mojej ocenie bez sensu, a dla osób, które nie znają Radomia w zasadzie niemożliwe do zrobienia. Wolałabym te 15 min przeznaczyć na szukanie brakujących scenariuszy. Kolejna sprawa to podejscie do elementów pokoju, które zostały do odkrycia. Rozwiązanie jest nastawione na kolejne wizyty w pokoju co dla mnie osobiście jest słabe - skoro mamy rozwiązana połowę zagadek dlaczego mam znowu płacić za całość i przejść pół pokoju z pamięci? Pokój (pierwsza czesc) bardzo fajny, ale żeby do niego wracać to nie przesadzajmy :)
Jesli chodzi o obsługę, na wstępie było zamieszanie z godzina rezerwacji, nie dziwię się. Przy rezerwacji telefonicznej (co jest chyba jedyną możliwą opcją) nie ma żadnego potwierdzenia godziny rezerwacji (mail, sms), zwykły błąd ludzki i jest problem. W naszym przypadku błąd wynosił godzinę! co spowodowało, że Mistrz Gry w pośpiechu przygotował Pokój i kluczowa kłodka była otwarta, dla fabuły bardzo słabo bo praktycznie na początku wiedzieliśmy co będzie na końcu, i zyskaliśmy dostęp do rzeczy, które potrzebne były na samym końcu.
Dodatkowo to co już pisałam to podejście do brakujących scenariuszy i ukrywanie ile dokładnie ich jest, robienie z tego tajemnicy jest dla mnie rozbrajające xD z drugiej strony w moim odczuciu cos jest nie tak, jesli od powstania pokoju nie bylo grupy, która odkryła cały pokój...
Podsumowując jeśli jesteście z Radomia/okolic albo macie go po drodze to warto. Jechać tylko do niego jako celu samego w sobie, w obecnym kształcie, no to już co kto lubi :)