Nowa gwiazda na scenie pokoi w mazowieckim. Świetny wystrój, bardzo ciekawy i niełatwy scenariusz, dbałość o szczegóły. Bardzo nam się podobało i zamierzamy odwiedzić wszystkie pokoje. Perełka dla miłośników pokoi z zacięciem historycznym. Klimat od samego wejścia.
Cechy charakterystyczne:
-Tablet z aplikacją do rozgrywki
-Dużo rozpraszaczy i uważnego szukania
Plusy
-wystrój i klimat
-spójna linia fabularna
-mała lekcja historii
Minusy
-nieproszone podpowiedzi od mistrza gry
-Konieczna była wiedza wykraczająca poza informacje w pokoju (znajomość flag i zasad gry dart) -w jednym miejscu wpisanie "kodu" było odpowiedzialne za decyzje fabularną bez wskazania, że wpisanie "kodu" jest związane z nieodwracalnym podjęciem decyzji
Główne cechy charakterystyczne:
-naprawdę dużo rozpraszaczy
-trzeba być uważnym i "mocno macać" w poszukiwaniu skrytek
-tablet z aplikacją do rozgrywki
-pokój ma zdecydowanie inny charakter niż klasyczne escape roomy
Plusy:
-wystrój (klimatyczny, historyczny)
-spójna linia fabularna
-mała lekcja historii
Minusy:
-aplikacja miejscami niewygodna w użyciu (tryb skanowania)
-za dużo ingerencji mistrza gry
Generalnie recenzję tego escape roomu zacząć należy od zagadki. Co to jest: ma cztery łapy, merda ogonem i szczeka paszczowo? Otóż nie jest to pies. Jest to wilkołak, a może trochę lis lub wydra. I tak trochę jest z pokojami (“Wielka Wsypa” i “Ściśle Tajne”), które odwiedziliśmy we “Wrota Czasu Escape Room”. Po skończonej grze Właściciel wytłumaczył nam, że nie należało spodziewać się typowych ER w jego przybytku, ponieważ jest to “Dom Zagadek”, nie zaś jak mylnie uważaliśmy, Escape Room.
Z założenia jest to miejsce zupełnie inne, nie wzorowane na niczym, nie powielające rozwiązań. Dowiedzieliśmy się na miejscu, że autorzy przed stworzeniem swoich pokoi byli TYLKO w jednym ER. Można to niestety odczuć w trakcie gry. Bywa, że przedmioty grają po kilka razy, niektóre zagadki są od innego scenariusza, czasem coś jest otwarte (a nie powinno) a czasem nie da się otworzyć (a powinno). Na wprowadzeniu do gry nie ma o tym ani słowa. Generalnie pokoje są ładne i klimatyczne, ale ciężko grywalne. Naszej czwórce nie sprawiły żadnej satysfakcji.
Mamy ograne w ekipie kilkadziesiąt pokoi o różnej trudności i tematyce, więc powiedzmy coś tam już w temacie już ogarniamy. Moim zdaniem, dobrze zaprojektowany pokój daje immersję i flow rozgrywki, do kolejnych zadań przechodzi się płynnie, siedząc głową w historii. Wtedy dzieje się magia, o którą w tej zabawie chodzi. Natomiast we “Wrotach Czasu” tej magii brakuje. Gra była rwana - co jakiś czas właściciel musiał wejść do pokoju i coś poprawić: a to wyłączony mechanizm, a to urwaną zapadkę, a to wpadł na chwilę po dzwoniący telefon komórkowy, który zostawił na stole, a to udzielił znienacka podpowiedzi, jak użyć któregoś elementu (bo wskazówek brakowało w samym pokoju). Z każdą taką wizytą i ingerencją czar pryskał. Na dokładkę, iPad jako sposób komunikacji z graczami ma się zupełnie nijak do zabytkowej scenografii pokojów.
Na plus trzeba oddać rekwizyty i meble - prawie wszystkie z epoki, kupowane na aukcjach, można poczuć powiew historii. Scenariusze są osadzone w konkretnych wydarzeniach historycznych, a autorzy pokojów położyli duży nacisk na edukację. Może trochę zbyt duży? Niektóre wstawki edukacyjne nie wnoszą prawie nic do rozwiązywania łamigłówek, inne są powiązane totalnie luźno, a pozostałe wskakują na logiczne miejsce po poznaniu całej historii (ale samej gry nie przyspieszają, wręcz przeciwnie).
Spoiler alert. Finałem obu scenariuszy jest “strzelanie do Niemców”. Wiem, taka jest prawda historyczna i takie były czasy wojny. Partyzanci strzelali do okupantów. Okupanci strzelali do partyzantów. Ale czy musimy to powielać w roku 2025? Myślę, że jest wiele innych - i lepszych - sposobów uczczenia pamięci bohaterów, niż naparzanie z udawanego pistoletu maszynowego do ludzkich postaci na ścianie.
Generalnie recenzję tego escape roomu zacząć należy od zagadki. Co to jest: ma cztery łapy, merda ogonem i szczeka paszczowo? Otóż nie jest to pies. Jest to wilkołak, a może trochę lis lub wydra. I tak trochę jest z pokojami (“Wielka Wsypa” i “Ściśle Tajne”), które odwiedziliśmy we “Wrota Czasu Escape Room”. Po skończonej grze Właściciel wytłumaczył nam, że nie należało spodziewać się typowych ER w jego przybytku, ponieważ jest to “Dom Zagadek”, nie zaś jak mylnie uważaliśmy, Escape Room.
Z założenia jest to miejsce zupełnie inne, nie wzorowane na niczym, nie powielające rozwiązań. Dowiedzieliśmy się na miejscu, że autorzy przed stworzeniem swoich pokoi byli TYLKO w jednym ER. Można to niestety odczuć w trakcie gry. Bywa, że przedmioty grają po kilka razy, niektóre zagadki są od innego scenariusza, czasem coś jest otwarte (a nie powinno) a czasem nie da się otworzyć (a powinno). Na wprowadzeniu do gry nie ma o tym ani słowa. Generalnie pokoje są ładne i klimatyczne, ale ciężko grywalne. Naszej czwórce nie sprawiły żadnej satysfakcji.
Mamy ograne w ekipie kilkadziesiąt pokoi o różnej trudności i tematyce, więc powiedzmy coś tam już w temacie już ogarniamy. Moim zdaniem, dobrze zaprojektowany pokój daje immersję i flow rozgrywki, do kolejnych zadań przechodzi się płynnie, siedząc głową w historii. Wtedy dzieje się magia, o którą w tej zabawie chodzi. Natomiast we “Wrotach Czasu” tej magii brakuje. Gra była rwana - co jakiś czas właściciel musiał wejść do pokoju i coś poprawić: a to wyłączony mechanizm, a to urwaną zapadkę, a to wpadł na chwilę po dzwoniący telefon komórkowy, który zostawił na stole, a to udzielił znienacka podpowiedzi, jak użyć któregoś elementu (bo wskazówek brakowało w samym pokoju). Z każdą taką wizytą i ingerencją czar pryskał. Na dokładkę, iPad jako sposób komunikacji z graczami ma się zupełnie nijak do zabytkowej scenografii pokojów.
Na plus trzeba oddać rekwizyty i meble - prawie wszystkie z epoki, kupowane na aukcjach, można poczuć powiew historii. Scenariusze są osadzone w konkretnych wydarzeniach historycznych, a autorzy pokojów położyli duży nacisk na edukację. Może trochę zbyt duży? Niektóre wstawki edukacyjne nie wnoszą prawie nic do rozwiązywania łamigłówek, inne są powiązane totalnie luźno, a pozostałe wskakują na logiczne miejsce po poznaniu całej historii (ale samej gry nie przyspieszają, wręcz przeciwnie).
Spoiler alert. Finałem obu scenariuszy jest “strzelanie do Niemców”. Wiem, taka jest prawda historyczna i takie były czasy wojny. Partyzanci strzelali do okupantów. Okupanci strzelali do partyzantów. Ale czy musimy to powielać w roku 2025? Myślę, że jest wiele innych - i lepszych - sposobów uczczenia pamięci bohaterów, niż naparzanie z udawanego pistoletu maszynowego do ludzkich postaci na ścianie.